Dakar 2020: zapowiedź
Dakar 2020 będzie edycją ogromnej rewolucji dla tej imprezy. Już po raz drugi w historii rajd zmienia bowiem kontynent, a to nie jedyna nowinka, jaką szykują organizatorzy.
Zmiany, zmiany
W 2009 roku coś się skończyło, a coś się zaczęło. Rok wcześniej w ostatniej chwili odwołano rajd Dakar w związku z obawami co do bezpieczeństwa uczestników, szczególnie w regionie Mauretanii. Kolejna edycja była pierwszą rozgrywaną zupełnie gdzie indziej niż pierwotna impreza. Ameryka Południowa na ponad 10 lat stała się domem dla Dakaru. W tym czasie wśród zawodników, jak i obserwatorów, przewinęły się już chyba wszystkie możliwe punkty widzenia i opinie. Zachwyty nad rywalizacją Volkswagena i Mini, czy nad niesamowitymi fragmentami trasy jak Salar de Uyuni lub zjazd z ogromnej wydmy wprost nad brzeg oceanu pod Iquique. Narzekania, że rajd staje się zbyt prosty i cywilizowany oraz na warunki atmosferyczne nieraz zamieniające pustynie w rzeki błota. Było naprawdę wszystko. Czas na zmiany.
Zmiany wymuszone tym razem przez klimat i politykę. Państwa Ameryki Południowej, tak chętnie witające uczestników Dakaru w latach minionych, powoli zaczęły się odgradzać od imprezy, skupiając się na swoich wewnętrznych problemach. Do tego doszła wspomniana pogoda, która w ostatnich edycjach naprawdę mocno dawała się organizatorom we znaki, zmuszając do odwołania sporej części imprezy. Wszystko to sprawiło, że teren do dyspozycji stał się tak mały, że organizatorzy nie byli w stanie już wyznaczać trasy tak długiej i skomplikowanej, jaką rajd Dakar ma się charakteryzować. Kolejna przeprowadzka ma pomóc imprezie znów wznieść się na wyżyny rywalizacji cross-country.
Arabia Saudyjska
Tylko gdzie? Świata chętnego przyjąć podobną imprezę nie zostało już wcale tak wiele do wyboru, szczególnie jeśli nie chce się mieszać w działania różnych reżimów, czy skrajnych ustrojów. Powrót „na stare śmieci” był niemożliwy, bo tam miejsce od lat zagrzał już sobie Africa Eco Race, czyli duchowy spadkobierca tego oryginalnego rajdu Paryż-Dakar. Znaleziono więc miejsce w Azji, ale z afrykańskim klimatem i terenem, choć nie udało się już uniknąć wspomnianego mieszania z różnymi kontrowersyjnymi ideologiami. Teraz domem rajdu Dakar będzie Arabia Saudyjska.
Impreza wystartuje 5. stycznia, a zakończy się 17. Trasa rajdu będzie liczyć siedem i pół tysiąca kilometrów, z czego 75% przebiega po piachu. Po „wszystkich rodzajach piachu” jak chwalą się organizatorzy. Pierwsze dwa odcinki będą jechały niemal brzegiem Morza Czerwonego, by potem skręcić wgłąb kraju, w kompletnie pustynne tereny. Zawodnicy miną przy tym najbardziej znane miejsca w Arabii Saudyjskiej, jak Szarm el-Szejk, Al Ula ze słynną słoniową skałą, czy przejadą niedaleko najwyższego biało-czarnego wulkanu w kraju, nazwanego Jabal Abyad. Na ich oglądanie nie będą jednak zbyt mieli czasu, bo trzeba będzie walczyć nie tylko z samą nawigacją, ale też choćby 250-metrowymi wydmami.
Po nowemu
Trasa i lokalizacja oraz wyzwania z nią związane, to nie jedyne nowości szykowane na ten rok. Kierownictwo Dakaru naprawdę chce, by nowe miejsce dało się we znaki zawodnikom, a przecież dokładnie o to w Dakarze chodzi 😉 . Oznacza to pięć odcinków specjalnych z dystansem ponad 450 km (do tego jeszcze dojazdówka!), odcinek maratoński i kolejna nowość – odcinek supermaratoński. Na tym etapie zawodnicy quadów i motocykli niemal W OGÓLE nie będą mogli pracować przy swoim sprzęcie, poza dziesięciominutowym oknem dostępnym dla nich po przyjeździe na biwak.
To jednak nie wszystko. Poza dodatkowymi klasami dla lekkich buggy z silnikiem o pojemności poniżej litra, czyli tak naprawdę przekwalifikowaniem klasy UTV (czy tam SSV, zwał jak zwał), zawodnicy, którzy odpadli z rajdu, będą mogli po naprawie wrócić na jego trasę i ukończyć imprezę. Oczywiście całość poza klasyfikacją, w oddzielnej kategorii „Dakar Experience”. Ważne jednak, że pozwala się zawodnikom zbierać w ten sposób doświadczenie.
To wciąż nie wszystko. Na kilku odcinkach w trakcie rajdu zostaną zawodnikom rozdane pokolorowane roadbooki, co testowano już w trakcie sezonu na innych rajdach. Dla przypomnienia: roadbooki to rolka papieru ze wskazówkami dotyczącymi trasy, którą zawodnicy przewijają sobie w trakcie jazdy po odcinku specjalnym. Uczestnicy ułatwiają sobie czytanie wskazówek, zaznaczając je odpowiednimi kolorami, np. różowe zakreślenie to niebezpieczeństwo itp. Dzięki temu jadąc choćby na motocyklu na odcinku dużo łatwiej i bezbłędnie czytają wskazówki, a jak wiadomo w Dakarze nawigacja to klucz do dobrego wyniku. Roadbooki są rozwijane i kolorowane przez zawodników dzień wcześniej, kiedy są już i tak zmęczeni po powrocie z trasy. Doszło do tego, że czołowe zespoły mają oddzielnych ludzi kolorujących roadbooki, by załogi mogły sobie dłużej odpoczywać. Kierownictwo imprezy zdecydowało się więc wyrównać szanse zawodników nie dysponujących ogromnym budżetem, z topowymi zespołami, rozdając na kilku odcinkach gotowe, pokolorowane roadbooki.
Są też inne nowości. Z obawy przed kombinowaniem zespołów fabrycznych z pomocami do nawigacji, wprowadzono w czołowych pojazdach czterokołowych dodatkowe kamery, dosłownie patrzące zawodnikom na ręce. Dlaczego? Ano w minionych latach znajdowano już przy zawodnikach „pomoce nawigacyjne” niezgodne z regulaminem. Nie muszą być to wcale telefony z GPSem. Doszło do tego, że największe ekipy, gdy dostaną roadbook na kolejny odcinek, przez noc analizują go w porównaniu ze zdjęciami satelitarnymi, by przekazać kierowcom dodatkowe uwagi. Trzeba to po prostu ukrócić.
Nasi tu byli… i będą!
Tyle o rajdzie. Nie będę się wdawał w samych zawodników, bo to wyjdzie w praniu. Napomknę jedynie, że w rajdzie zadebiutuje Fernando Alonso, ale nie ma co oczekiwać cudów. Na pewno cała czołówka z minionych lat pojawi się na starcie i będzie bardzo groźna, choć tereny nieco inne. Powiem zatem tylko o „naszych”. Stanąć na starcie miało aż 18 reprezentantów Polski, ale z tej grupki odpadli Sebastian Rozwadowski oraz Jacek Bartoszek. Ten pierwszy zaraził się niestety w Dubaju jakąś tropikalną chorobą, której jeszcze nie udało się pokonać. Drugi natomiast miał zadebiutować w Dakarze w kategorii motocykli, ale niestety podczas treningu doznał poważnego urazu kolana.
Trzymamy za nich oczywiście kciuki, ale reszta ekipy, która wybiera się na rajd i tak jest bardzo mocna. Mamy w niej wracającego po ciężkiej kontuzji Rafała Sonika na quadzie. Towarzyszy mu Kamil Wiśniewski na quadzie 4×4, w której to kategorii także już ma na koncie zwycięstwo w Dakarze. To nie wszyscy reprezentanci Polski na tych małych pojazdach. Mamy jeszcze dwóch debiutantów: Pawła Otwinowskiego oraz Arkadiusza Lindnera. Radzę mieć na nich oko, bo nie są to zawodnicy znikąd, ale kierowcy z polskimi, europejskimi i światowymi tytułami na koncie!
Wśród motocyklistów zobaczymy Macieja Giemzę i Adama Tomiczka, których zebrane doświadczenie może wreszcie zacząć procentować. Na dwóch kółkach pojedzie także po raz kolejny Krzysztof Jarmuż.
Jednym z najmocniejszych punktów naszej reprezentacji jest oczywiście Kuba Przygoński w Mini All4Racing. To tyle niestety jeśli chodzi o samochody, przynajmniej te normalnej wielkości. W pojazdach UTV znów bowiem staną na starcie dwie załogi synów i ojców: Aron Domżała/Maciej Marton oraz Maciej Domżała/Rafał Marton. Mocną reprezentację będziemy mieli także wśród najpotężniejszej kategorii, czyli ciężarówek. Tam w Tatrze wystartują Robert Szustkowski z Jarkiem Kazberukiem. Dwóch naszych pilotów zamelduje się też w innych ciężarówkach, a będzie to Dariusz Rodewald, tym razem także w ekipie Gerarda de Rooya, ale nie w jego załodze. Holendra pokonała w tym roku przepuklina i musiał wycofać się z rywalizacji, więc Dariusz dołączył do innej załogi zespołu de Rooy. Drugim pilotem będzie Szymon Gospodarczyk w Tatrze prowadzonej przez Francuza Garrouste’a.
Dla sportu
Rajd Dakar 2020 zapowiada się więc nie tylko bardzo ciekawie dla polskich kibiców, ale jako impreza w ogóle. Start już w najbliższą niedzielę. My trzymajmy tymczasem kciuki, by rajd nie przerodził się w szczodrze opłacaną przez szejków reklamę ich kraju, gdy będą na środku pustyni świeci wybielonymi zębami ze swoich helikopterów lub Merców G63 6×6, ale by wygrało prawdziwe „piekło Dakaru”, sport i niesamowita rywalizacja z terenem, sprzętem i samym sobą.
PS. Z dodatkowych informacji: oficjalnym partnerem odzieżowym Dakaru 2020 została polska firma Diverse! To zaś oznacza, że nie tylko możemy być dumni, ale także że można kupić oryginalną motorsportową kolekcję odzieży, w cenach zdecydowanie bardziej przystępnych, niż jesteśmy przyzwyczajeni przez zachodnie firmy!