Padaka, czy dobra kalkulacja?
Swego czasu zastanawiałem się nad powodami, dla których na naszych ulicach można podziwiać wiele identycznych samochodów, a jednak nazywających się inaczej i produkowanych pod szyldami innych marek. Głównym powodem było oczywiście opanowanie rynku przez ogromne koncerny, które by ciąć koszty kopiują swoje rozwiązania, także te stylistyczne, do wszystkich podlegających im marek. Niedawno usłyszeliśmy natomiast oficjalnie o wycofaniu się Chevroleta z Europy. W dodatku na popularnym blogu Złomnik przeczytałem tekst o markach, które według autora niedługo przestaną istnieć, a do całości dołożyłem jeszcze fakt, iż sam obecnie stoję przed decyzją o wyborze pojazdu. Wreszcie zacząłem się zastanawiać czy i ile prawdy może być w przypuszczeniach o zniknięciu kolejnych marek z motoryzacyjnej mapy świata.
Dla kontrastu wspomnieć należy o uratowanym, po raz kolejny, Saabie i wznowieniu produkcji samochodów tejże marki. Żeby jednak nie było zbyt wesoło od razu przejdę do marki, której kondycja smuci mnie najbardziej.
FIAT. Nie wiem czy to przez sentyment do Polskiego Fiata, czy uwielbienie dla Włoch, czy po prostu, że pasują mi te samochody, ale o tą markę obawiam się najbardziej. Głównie dlatego, że wyniki finansowe Fiata w Europie są porażająco słabe, ratują go jedynie wyniki zakupionego Chryslera, które są nadspodziewanie dobre, ale moim zdaniem i to nie potrwa długo. Dlaczego? Przez fuzję Chryslera z Lancią, której nowe wcielenia chyba do nikogo nie przemawiają, mimo że nie są to samochody złe, nie są brzydkie. Nie są jednak też w żaden sposób oryginalne, czy zapełniające lukę w rynku. Kierownictwo Fiata w związku ze słabymi wynikami w Europie zamroziło rozwój wszystkich najważniejszych modeli jak Punto, czy Panda. Ujmując to inaczej – strzelili sobie w stopę. Z bazooki. Ukracanie rozwoju swoich najbardziej popularnych modeli można nazwać tylko w ten sposób. Żal i niezrozumienie z mojej strony tym większe, że (według mnie) Fiat naprawdę oferuje ciekawe auta, całkiem wytrzymałe mechanicznie, w przystępnych cenach i do tego niebrzydkie. Nowe Bravo niesamowicie pozytywnie zaskoczyło wszystkich, Punto mimo że niezmieniane od lat dalej się nie nudzi, wygląda dość świeżo i dobrze się sprawuje, Linea oferuje zalety Punto plus większy bagażnik i najlepszy wygląd w całym swoim segmencie. Wznowienie 500tki także okazało się sporym sukcesem. Potem coś się chyba jednak posypało i rozwój ograniczono do pompowania 500tki do różnych rozmiarów nadwozi, przez co powstały pokraki pokroju Mini w różnych wersjach rozdęcia. Tymczasem flagowe modele, moim zdaniem niezwykle udane, pozostawiono same sobie. Czemu więc się dziwić? Naprawdę trzeba być geniuszem rynku by dostrzec tak tragiczne w skutkach ruchy zarządu? Nie wiem, nie rozumiem i boję się o tą markę, bardzo chcę zobaczyć jej powrót do dobrej kondycji, tak jak bardzo chciałbym mieć zaparkowanego Bravo, Punto, czy Lineę pod domem. Nie tylko ja bym chciał – prawda?
Tak nie wygląda sukces. Na pewno. |
LANCIA. Właśnie. Kolejny tragiczny ruch. Zabieranie marki jej tożsamości, przeklejanie jej znaczków na pojazdy zbudowane z zupełnie innym zamysłem to gwóźdź do trumny. To zrobiono naklejając znaczki Lancii na Chryslery. Marka miała poważne problemy ze swoją tożsamością już od dawna, Delta choć dalej niezbyt dobra pod tym względem, zaczynała się wychylać w dobrym kierunku. Co stało się potem wiemy. Na dobrą sprawę trudno powiedzieć, że ta marka w ogóle jeszcze istnieje.
OPEL. GM wycofując Chevroleta z Europy miało na celu także wzmocnienie tragicznej pozycji Opla. Nie ukrywajmy – auta tej marki sprzedają się słabo, nie oferują nic ciekawego, nic nie wyróżnia ich na rynku, w dodatku są to zwykłe „szaraki”, które zaczynają przegrywać konkurencje nawet ze Skodą wspieraną przez VW. Tu także brakuje pomysłu na rozwój i jego kierunek, wszystko jest nijakie, nowe modele, jak Adam, zdają się być odcięte od reszty marki, nie prezentować jej jako spójnej całości. Adam to dla mnie wręcz strzał na oślep. Strzał za sukcesem Fiata 500, tylko że ten już znalazł swoich nabywców, rynek nieco się nasycił, a Adam od początku był tak oderwany od rzeczywistości Opla, że był skazany na porażkę. Jest to bodaj jedyna marka niemiecka, która jest… zupełnie nieniemiecka i to chyba jej największy problem. Jeśli dalej tak to będzie wyglądać to nie ma co liczyć na sukces Opla. Skutecznie dobije go VW ze swoimi markami na różnym pułapie cenowym.
Z Lancii został już tylko znaczek. |
PSA (Peugeot Citroen). Tu także do głosu dochodziło General Motors, które miało zawiązać z PSA strategiczny sojusz, jednak z jakiegoś powodu, zapewne bardzo słabych wyników finansowych PSA, pozbyło się swojego pakietu udziałów, a sojusz został ograniczony do minimum. Nietrudno się domyśleć, że nie pomogło to francuskiemu gigantowi. Co ciekawe, PSA ze wszystkich marek tu wymienianych, ma bodaj najlepszą sytuację jeśli chodzi o sprzedaż i to, co oferuje klientowi, choćby wybrany na samochód roku Peugeot 308. Jednak ma też jedne z najgorszych wyników. Dlaczego? Nie potrafię powiedzieć. Prawdopodobnie winę za to ponoszą ludzie odpowiedzialni za dysponowanie pieniędzmi koncernu, odpowiednim ich inwestowaniem i po prostu optymalizowaniem procesów produkcyjnych. Co gorsza PSA, mimo bycia takim gigantem, nie ma żadnego miejsca, gdzie może uciec ze swoją sprzedażą. Żadnej pobocznej marki, która dobrze sprzedaje się na innym kontynencie.
PSA. Czyli jak przekuć same sukcesy, w wielkie problemy. |
Tak się zastanawiam nad kolejnymi powodami, dla których europejscy giganci mają problemy. Czyżby KIA, Hyundai i reszta azjatyckich marek mocno dawała im w kość? Chyba tak. Problem jednak w tym, że obecnie przeżywamy boom na samochody tych producentów, którzy obiecują nam, że już nie są tymi tandeciarzami, którymi zawsze dla nas byli. Czy ten boom skończy się za kilka lat, kiedy obecne modele Azjatów się postarzeją i wyjdą ich różnice w jakości? A może wcale tak się nie stanie i wszystkie koncerny wykupią Chińczycy, a obronią się jedynie marki premium? Trudno mi powiedzieć, ale naprawdę nie chce myśleć, że kiedykolwiek mogłoby zabraknąć na naszym rynku takich ikon światowej motoryzacji. Tej całkiem normalnej, codziennej.