Wyścig opon

Przekonujące, choć niełatwe, zwycięstwo Alonso.

Dzisiejszy wyścig można nazwać chyba tylko i wyłącznie rywalizacją na opony, na przetrwanie. O ile walka i poznawanie opon była, na początku minionego sezonu, ciekawym urozmaiceniem rywalizacji, to w obecnym sezonie zaczyna być już dominującym zajęciem zespołów i kierowców. Być może się mylę, ale zawsze wydawało mi się, że opony są czynnikiem ważnym, jedynie ważnym. Teraz jednak stały się głównym i nie wiem, czy o to powinno w wyścigach chodzić.

Co ciekawe Pirelli już zapowiedziało kolejną zmianę mieszanek w perspektywie kilku GP. Moim skromnym zdaniem Panowie zamiast babrać się w mieszankach, żeby sztucznie mieszać w rywalizacji, powinni zająć się kontrolą procesu wulkanizacji, żeby opony nie rozpadały się na torze z byle powodu bo świat to ogląda i sobie o marce wyrabia opinie. Swoją droga zakrawa to o manipulację wynikami – co kilka wyścigów zmieniamy mieszanki. Co za problem w ten sposób odjąć tym co wygrywają, a dodać tym co powinni wygrywać dla odmiany w dalszej części sezonu? Powinienem teraz napisać „no dobrze zostawmy te opony, skupmy się na wyścigu”, ale się nie da bo cały wyścig na temacie opon się opierał.

Zacznijmy od Ferrari, które wreszcie pojechało wyścig bez przygód. Bez, choć nie do końca, bo zespół po wyścigu doniósł, że Alonso zjeżdżał na swój pierwszy pitstop z przebitą oponą. Zdaje się jednak, że wreszcie zespół ominął pech i Hiszpan miał tzw. slow puncture, czyli przebicie po którym powietrze schodzi powoli, a dodatkowo doszło do niego tuż przed zaplanowanym zjazdem. Tym niemniej widać, że Ferrari, jeśli nie nękane pechem i przypadkami jest teraz naprawdę szybkie. Najlepszym tego potwierdzeniem będzie także 3. miejsce Massy, który wcale geniuszem się nie wykazał, a mimo to podium wywalczył. A propos geniuszu. Manewr Alonso na trzecim zakręcie, tuż po starcie. Sposób w jaki objechał po zewnętrznej Raikkonena i Hamiltona już pokazał, że Hiszpan nie żartuje. Swoją drogą ciekawe ilu kierowców w ogóle zdecydowałoby się na przeprowadzenie podobnego wyprzedzania. W pełni zatankowanym samochodem, po zewnętrznej, na niedogrzanych oponach, z dwoma kierowcami, którzy nie odpuszczają, na jednym z najcięższych zakrętów dla opon i bolidów w kalendarzu w ogóle. Brawa za to.

Teraz Red Bull potrzebuje błysku kierowców, a nie tylko Neweya.

Lotus po raz kolejny pokazał, że świetnie radzi sobie z oponami i to jest jego największą siłą. Panowie z Enstone muszą chyba jednak zacząć szukać więcej prędkości bo sama regularność może nie wystarczyć, choć Kimi regularnie melduje się już drugi na podium. Grosjean zdaje się, że uszkodził zawieszenie na ostatniej szykanie lub po prostu było ono wadliwe. Szkoda bo mógł to być kolejny jego dobry występ.
Aż dziwnie będzie mi to powiedzieć o Red Bull Racing, ale w Hiszpanii zespół ten po prostu… nie był w stanie walczyć o zwycięstwo. Pewne 4-5 i całkiem pewna strata do liderów. Być może to właśnie odebranie RBR atutu w postaci czołowych pozycji startowych w każdym wyścigu obnażyło wady ich bolidu? Trudno powiedzieć, tym niemniej jeśli Vettel kiedykolwiek miał szansę na pokazanie, że jest wielkim mistrzem i potrafi wznieść się ponad ograniczenia bolidu, to teraz z pewnością będzie miał najlepszą.

Mercedes niestety zaprezentował się zgodnie z przewidywaniami. Niesamowita jest szybkość tych bolidów na jednym okrążeniu. Wydaje się, że wyciągają z opon 110% przyczepności jaką dają, niestety kosztem 200% wytrzymałości. Nie widziałem jeszcze, żeby kierowca startujący z drugiej pozycji, przy idealnej pogodzie, braku błędów własnych, incydentów i uszkodzeń bolidu, zakończył wyścig poza pierwszą dziesiątką. Hamilton zrozpaczony dawał jedynie zespołowi komunikaty, że właśnie został wyprzedzony przez Williamsa. Mistrz świata chyba nie mógł dostać większego policzka.
Z drugiej strony tym bardziej zastanawiająca jest postawa Nico Rosberga, który finiszował na szóstej pozycji. Także w kategoriach „Nie do wiary” można traktować postawę McLarena, szczególnie jeśli przyjrzymy się przebiegowi wyścigu Jensona Buttona. W pewnym momencie dzieliło go od Pereza, jadącego w pierwszej dziesiątce, dziesięć pozycji i nic nie zapowiadało, że zakończy on wyścig w punktach i to przed swoim partnerem z zespołu. Nie da się tego wyjaśnić w żaden logiczny sposób, z punktu widzenia statystyk oraz zasad rywalizacji, więc jedyną odpowiedzią pozostają, a jakże, opony. Istna paranoja.

Inżynierowie Mercedesa mają twardy orzech do zgryzienia.

Cieszy dla odmiany bardzo dobra postawa zespołu Toro Rosso. Gdzie obaj Panowie prezentowali świetne tempo. Podobnie z resztą Sauber, który po raz pierwszy w tym sezonie wyszedł z cienia niebytu na końcu stawki. Tam niestety powoli zadomawia się Williams i widać, że Panowie z tego zespołu zupełnie nie mają pomysłu co i w jaki sposób pozmieniać. Dla odmiany Caterham przywiózł do Barcelony usprawnienia, które rzeczywiście zadziałały. Dalej jest to ogromna strata do czołówki, jednak pozwoliła im wyprzedzić Marussie. Jak wiadomo to właśnie zrozumienie bolidu jest najważniejsze przy konstrukcjach pokroju F1, a dopiero potem można zacząć szukać prędkości bo nic tu się nie dzieje przypadkiem (no ok opony…), a Caterham powoli zaczyna to wszystko rozumieć.
Szkoda także wyścigu Adriana Sutila, który miał ogromne szanse skończyć w punktach, tak jak jego partner z zespołu. Force India naprawdę w tym sezonie ma niezłe tempo, jednak pech zdaje się ich prześladować cały czas.

Co nas czeka? Kolejny wysyp cudów za sprawą opon zdaje się. Jeśli Mercedes nie znajdzie sposobu poświęcenia części tempa kwalifikacyjnego na rzecz tempa wyścigowego to jego kierowcy pobiją rekord w średnim spadku w klasyfikacji wyścigu po starcie, na przestrzeni całego sezonu. Jeśli Pirelli znów nie wymyśli genialnych, nowych mieszanek natomiast, to może nam się szykować ciekawa batalia między Ferrari, Red Bullem i Lotusem, które to zespoły mają bolidy faworyzujące różne tory i posiadające różne atuty, aczkolwiek najbardziej zbalansowanym bolidem, na podstawie tego co widzieliśmy w ostatnim wyścigu, zdaje się dysponować Ferrari.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading