Le Mans 24h 2021 – przed startem

Już tylko godziny dzielą nas od startu Le Mans 24h 2021, czyli 89. edycji legendarnego klasyka. Czego można się spodziewać po pierwszym wyścigu „nowej ery”?

Super, hiper

Hypercary żyją i mają się… średnio moim zdaniem. Obecnie w stawce mamy Toyotę z dużą przewagą nad resztą, a reszta to Glickenhaus i tyle. Mamy jeszcze oczywiście Alpine, czyli emerytowane LMP1, dopuszczone do startu po modyfikacjach spowalniających auto. Kategoria dopiero się rozkręci po dołączeniu Peugeota, ByKollesa (jak dojedzie hy, hy) i Ferrari. Spowo wniesie także połączenie z autami LMDh, czyli choćby Audi i Porsche, a może także Acura.

Wyścigi wyglądają więc tak, że przez cały weekend zanosi się na to, że Alpine może powalczy z Toyotą. Natomiast jak przychodzi co do czego, to w wyścigu Toyota nawet jeśli nie ma ogromnej przewagi tempa, to ma przewagę taktyczną, polegającą na mniejszej ilości pistopów (większy zbiornik paliwa). W wyścigu dobowym ta przewaga będzie jeszcze większa, a co do tempa, to już standardowa zagrywka Toyoty wyszła podczas kwalifikacji. Od początku weekendu Alpine, a nawet Glickenhaus miały porównywalne czasy z japońskim koncernem, a potem nagle w kwalifikacjach hypercar Toyoty dołożył wszystkim minimum sekundę. Cud!

Hyperposition

A propos kwalifikacji i wciąż nowego formatu hyperpole – nie jestem jego fanem. Wydzielenie czołówki na oddzielną sesję mocno upraszcza zadanie, bo uczestnicy mają zdecydowanie mniej problemu z główną cechą wyścigu wieloklasowego, czyli z ruchem na torze. Odbiera to moim zdaniem nieco emocji i losowości. Wcześniej bowiem, ktoś mógł po prostu nie trafić w odpowiedni ruch na torze i przez to uzyskać gorszy czas okrążenia. Do tego mamy jeszcze te wywiady po sesji, mocno stylizowane na wywiady F1 po kwalifikacjach. Zupełnie mi się to nie podoba i uważam, że odbiera nieco magii. Le Mans powinno iść swoją drogą, a F1 swoją.

Nasi mocni jak nigdy

Nigdy w historii polskie zespoły i zawodnicy z polską flagą przy nazwisku, nie byli tak mocną siłą w stawce dobowego klasyka. Mamy Roberta Kubicę w WRT, którzy startują z drugiego pola w LMP2 i mają realną szansę na walkę o zwycięstwo, a także na podium w generalce. Pamiętajcie – przed nimi jedno LMP2 i tylko pięć aut klasy hypercar, z czego Glickenhaus nie jest znany z niezawodności. Najszybsze LMP2 tracą, do wszystkich poza Toyotą, maksymalnie 5 sekund, co daje pół godziny straty na dobę. Przy sprzyjających warunkach, optymalnym układzie na torze (wyjazdy Safety Car) oraz braku problemów technicznych i wyjazdów za tor, czołówka wolniejszej klasy może poważnie pomieszać szyki autom, walczącym o podium w generalce.

Do tego mamy nasz Inter Europol Competition, którzy debiutują w LMP2 w tym sezonie i nieco walczą z usterkami auta, ale wciąż nie są w ogonie stawki. Także tu przy odrobinie szczęścia, możemy liczyć na dobry wynik. Jak wiadomo w takim wyścigu zawsze tego szczęścia ciut potrzeba. Taki sport i jego charakterystyka.

Emocje będą, ale raczej nie w czubie

Jak zwykle więc od upadku LMP1-H zanosi się na to, że największych emocji dostarczą niższe kategorie, a nie topowa. LMP2 ma bardzo ciasną i wyrównaną czołówkę, a ta czołówka to przynajmniej osiem pierwszych aut! W GTE Am sprawa wygląda podobnie, tylko tutaj kandydatów do zwycięstwa widzę właściwie wśród całej stawki. Tam wszyscy mieszczą się w raptem 4-5 sekundach, a dziwnym trafem na końcu listy startowej mamy takich wyjadaczy jak Project 1, Iron Lynx, Spirit of Race, czy nawet JMW Motorsport, w którego barwach na Le Mans 24h debiutował Kuba Giermaziak. Każdy z tych zespołów już nie raz pokazywał, że stać ich na dobry wynik, więc właściwie nikogo nie można lekceważyć. Ojjj, będzie się tu działo!

Le Mans 24h 2021 staruje już jutro o 16. Pogoda zapowiada się nad wyraz spokojnie, z małą szansą na lekki opad w sobotę wieczorem. Gotowi? 😉

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading