F1 Grand Prix Styrii 2021- czego się dowiedzieliśmy

Pogadajmy o Grand Prix Styrii 2021. Czy można już mówić o schyłku dominacji Mercedesa i początku królowania Red Bulla? Czy może za wcześnie na takie odważne wyroki?

Między nami, liderami

Grand Prix Styrii 2021 pokazało nam, że „król jest nagi”. No dobra, nie taki nagi. Dalej rozgrywka o tytuł mistrza świata rozgrywa się właściwie tylko między dwoma kierowcami, dysponującymi taką przewagą tempa nad resztą, że wygląda to na wyścig różnych klas aut. Może nieco przesadzam, ale faktem jest, że, nawet przy najlepszych możliwych występach. to Verstappen i Hamilton są w rozgrywce o kluczowe pozycje. Reszcie wciąż brakuje tych kilku sekund tempa uzyskanego na przestrzeni wyścigu. Tych kilku okrążeń więcej wyciśniętych z opon. Perezowi brakuje tempa kwalifikacyjnego, które pozwoliłoby mu w ostatecznym rachunku walczyć z czołową dwójką. Bottasowi brakuje… po tylu latach wciąż nie wiemy czego. Owszem zdarzają się lepsze wyścigi Valtteriego. Owszem mamy wyścigi, gdzie lepiej zakwalifikował się Perez. Mamy nawet wyścigi, gdzie Mercedes nie ma kompletnie tempa, jak w Monako. To nie zmienia jednak ogólnego obrazu sezonu: w rozgrywce o najważniejsze trofeum jest dwóch facetów. Tyle.

Dwóch facetów i ich bolidy. Po GP Styrii Lewis powiedział, że nie pamięta już kiedy ostatnio mieli nowe części. Red Bull natomiast wciąż przywozi ulepszenia. Co więcej po weekendzie Helmut Marko dodał, że nie zamierzają zrobić tego samego błędu co… BMW Sauber w 2008, które zaprzestało rozwoju bolidu w momencie gdy Robert Kubica prowadził w Mistrzostwach Świata. Przykry przykład dla nas, ale dobrze pokazujący czym skutkuje pozostanie w tyle w trakcie sezonu.

Wnioski z tego są dwa. Po pierwsze Mercedes wciąż jest potęgą F1. Nie dajcie się zwieść. to auto, które „od niepamiętnych czasów” nie miało udoskonaleń, wciąż bezproblemowo zdobywa czołowe miejsca, odstawiając resztę stawki na odległość bezpiecznego pistopu. Oto przewaga tempa jaką dysponują. Tylko Red Bull jest w stanie im dokopać i to czwarty raz z rzędu. Czy to początek nowej dominacji?

Król Bull?

Mocno wątpię. Po pierwsze, po komentarzach Hamiltona Mercedes stanowczo zaprzeczył, że zamierza porzucić rozwój bolidu. W planach są nowe elementy aerodynamiczne i rozwój silnika. Po drugie, najpierw tylne skrzydło, a teraz czas pitstopów są mocno pod lupą FIA. Pierwsze już ukrócono, drugie zostanie zmienione od wyścigu na Węgrzech. Wtedy też wprowadzone zostaną nowe zapisy, mające na celu pozbycie się pitstopów poniżej dwóch sekund. W tym sezonie były takie trzy – zgadnijcie który zespół je wykonał?

Ja nie twierdzę, że to jest kampania przeciwko Red Bullowi. Twierdzę tylko, że Mercedes korzysta ze swojej władzy w F1 i pociąga za odpowiednie sznurki by zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo. Zagrywka dobrze znana i nie ma czemu się dziwić. Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, że to nie „dobra inicjatywa FIA”: dlaczego nie zajęto się od razu przednimi skrzydłami, które z kolei w Mercach mocno się odkształcają? Mało? A myślicie, że spin Bottasa podczas treningów przed wyścigiem był przypadkowy? Tak? No to pewnie nie wiecie, że Valtteri ruszał specjalnie z dwójki z gazem w podłodze, bo Mercedes próbuje odrobić straty czasowe do Red Bulla na zjazdach szukając zysku na mniejszym poślizgu kół podczas ruszania czy hamowania do mechaników. Nic tu nie jest przypadkowe.

Red Bull tymczasem szuka tempa gdzie tylko się da. Nie wiem czy wiecie, ale ostatnia poprawa osiągów silnika Hondy jest prawdopodobnie również zasługą… kosmetyków. ExxonMobi,l dostarczający oleje dla Red Bull Racing, wprowadził bowiem dla nich nowy produkt. Długo szukano sposobów by olej zapewniał jeszcze mniejsze tarcie, czyli minimalizował straty mocy na silniku i skrócenie jego żywotności. W końcu zerknięto na branżę kosmetyków. Okazało się, że nowatorskie użycie niektórych składników kosmetyków w olejach silnikowych znacząco poprawia ich właściwości. Właśnie taki olej ma od niedawna Red Bull. Zaciekawieni? Więcej tutaj.

W środku

To tyle, jeśli chodzi o pasjonującą rozgrywkę na torze i poza nim między czołowymi zespołami. Za nimi też powoli zaczyna być ciekawie. Alpine i Alonso znajdują tempo, choć wydaje się, że szybkość ich bolidu jest mocno zależna od charakterystyki toru. Ważne jednak, że koncept nie jest fiaskiem, co pokazuje, że w F1 dalej warto iść odważną drogą. Renault / Alpine ma z tym podejściem więcej wspólnego niż może wam się wydawać. Pamiętacie Lotus Renault R31 z bocznym wydechem? Tamten koncept nie zadziałał równie dobrze. Zobaczymy, czy Alpine utrzyma swoje podejście do „upakowania” tyłu bolidu w nowej erze, czyli już za rok.

Jest jeszcze Ferrari i Mclaren, czyli walka o najlepszego z reszty. Ciekawe jest to, że McLaren ma zdecydowanie bardziej równe tempo na przestrzeni całęgo sezonu, a Ferrari skacze z góy w dół. Także nie wiadomo, który wykres formy finalnie da większą sumę punktów na koniec sezonu. McLaren ma zdecydowany problem z formą Daniela Ricciardo, a może nie tyle z formą, co jego dostosowaniem się do bolidu. Wydaje się, że w niektóych wyścigach Daniel czuje auto, w innych zupełnie nie. W chwili, gdy właściwie wszyscy „nowi” kierowcy w innych zespołach już ustabilizowali swoje tempo w nowym aucie, szybkość Ricciardo w McLarenie wciąż pozostaje niewiadomą podczas każdego kolejnego weekendu.

Ferrari z kolei jest zdecydowanie mocniejsze na torach krętych, niepolegających mocno na mocy silnika, której najwyraźniej wciąż brakuje. Jestem pod dużym wrażeniem Carlosa Sainza, który szybko odnalazł się w nowym aucie i wcale nie odstaje od Leclerca, a jeśli już to się zdarza, to jest to różnica minimalna, a nie 10 miejsc na koniec wyścigu. Charles z kolei wciąż umie popisać się niesamowitym pole position w Monako, by potem wbić się w ścianę. Znów umie pojechać niesamowity wyścig jak ten ostatni na Red Bull Ring, ale rozpoczęty od błędu, który kosztował go spadkiem na koniec stawki. Leclerc jest postacią charyzmatyczną, ale w chwili obecnej Czerwoni nie mają wyraźnego lidera w mojej opinii. Może to i dobrze? Pytanie tylko, czy taki stan uda się utrzymać, jeśli Ferrari w końcu zbuduje bolid na miarę walki o tytuł?

Tyły z potencjałem

W tyle stawki też się dzieje. Mamy dwa zespoły, które z jednej strony są w stanie stawać na podium, z drugiej brak im równej formy. Może nieco szczęścia. Mowa o Alpha Tauri i Astonie Martinie. Tuż za nimi jest z resztą wspomniane Alpine. Wydaje się, że cała trójka ma potencjał na więcej, ale prawda jest taka, że bez błędów czołówki, połączonych z ich idealnym występem, pierwsze cztery do sześciu miejsc jest z góry zaklepane. To pokazuje jak ciężko jest piąć się w obecnej stawce F1.

No i czerwone latarnie gridu. Haas można przemiliczeć bo właściwie nie ma o czym mówić. Nie ma nawet o czym mówić w kontekście kierowców, bo przy dysponowaniu takim sprzętem trudno mówić o umiejętnościach. Właściwie możemy z całą pewnością stwierdzić, że Mazepin obraca się częściej od Schumachera i to tyle. Alfa Romeo przykro obserwować tak daleko od realnej walki, choć w rzeczywistości są dość blisko środka stawki, ale wciąż brakuje. O tej bliskości świadczą zdobyte punkty. Williams z kolei jest tam… gdzie być nie powinien. Pech, los, czy karma, ale już kilka razy w tym sezonie brytyjski zespół miał szansę na porządne punkty. Szanse te były zawsze zaprzepaszczone albo przez błąd kierowcy, albo przez nawalający sprzęt. Po prostu coś tu się nie składa w całość, mimo okazjonalnie świetnego tempa Russella.

Przed nami powtórka z rozrywki w Austrii. Czy wyścig jeszcze czymś nam zaskoczy? Jest na to spora szansa. Obecne prognozy wskazują na 80% prawdopodobieństwa opadów od niedzielnego południa. Potem tydzień oddechu, Wielka Brytania, Węgry i wakacyjna przerwa królowej motorsportów.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading