Total 24 Hours of Spa

W miniony weekend na słynnym belgijskim torze Spa-Francorchamps odbył się jeden z najciekawszych i najważniejszych wyścigów sezonu motorsportów w ogóle, będący zarazem najbardziej prestiżową rundą Blancpain Endurance Series. Dobowa rywalizacja na torze Spa jest bowiem dla aut GT3 tym, czym dla wielkich firm wygrana w Le Mans – wyścigowym świętym graalem. Emocje jakie towarzyszyły tegorocznej edycji wyścigu w pełni dorównały jego legendzie i znaczeniu.

Niczym w dobrym filmie zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rosło. Tutaj tym trzęsieniem był wynik Mercedesów w treningach kwalifikacyjnych. Sześć nowiutkich AMG GT3 wywalczyło sześć czołowych miejsc na starcie do sobotniego wyścigu z resztą stawki zostającą dość wyraźnie za nimi. Wynik sesji Super Pole nie utrzymał się jednak długo, gdyż od składu sędziowskiego usłyszeliśmy kolejną rewelację – WSZYSTKIE sześć Mercedesów otrzymało podwójne kary. Pierwszą było cofnięcie na starcie o 20 pozycji, za auta biorące udział w sesji Super Pole, drugą natomiast konieczność odbycia 5-cio minutowej kary Stop&Go w czasie wyścigu zgodnie z ograniczeniami ustanowionymi przez jego dyrektora, czyli na przykład niemożliwy był zjazd na odbycie tejże kary w czasie, gdy na torze poruszał się samochód bezpieczeństwa. Tak potężne kary zostały nałożone po tym, jak w czasie badania technicznego wyszło na jaw, iż czasy zapłonu, a więc i pewnie całe mapowanie silnika, było niezgodne z tymi zgłoszonymi przez Mercedesa do homologacji i tym samym niezgodne z przepisami Blancpain Endurance Series. AMG nigdy nie skomentowało tego zdarzenia, ale fakt iż czasy Mercedesów poprawiły się o ponad 1.5 sekundy w stosunku do dnia testowego przed wyścigiem powinien mówić sam za siebie. Z resztą jedna z kar w uzasadnieniu miała wpisane, że jej nałożenie jest wynikiem dużych niezgodności technicznych, których uczestnicy powinni być świadomi. Innymi słowy najprawdopodobniej, bez owijania w bawełnę, ktoś całkiem świadomie próbował tu zwiększyć swoje szanse na dobry wynik, ale na szczęście zostało to ukrócone. Tym niemniej tak niesportowego zachowania ze strony AMG chyba nikt się nie spodziewał i na długo pozostanie to plamą na ich honorze.
Decyzja sędziów wywindowała na pole position Audi R8 #28 zespołu WRT, za którym na starcie ustawił się Huracan #16 zespołu Grasser i Bentley #8 M-Sportu. Pomogła też zdecydowanie nowemu BMW M6 GT3, które pierwszy raz występowało na tym torze i w kwalifikacjach nie wypadło najlepiej, a teraz auta Rowe #98 i #99 miały startować odpowiednio z siódmej i jedenastej pozycji. Oprócz Rowe, w stawce znajdowało się jeszcze tylko jedno nowe M6 w barwach BMW Team Italia, sklasyfikowane na dalszych pozycjach. Gorzej ostatnia sesja kwalifikacyjna zakończyła się dla obecnych liderów klasyfikacji, czyli McLarena #58 od Garage 59. Pomimo świetnych wyników w treningach i pierwszych sesjach kwalifikacyjnych, w ostatniej wykryto problem z autem i zatrzymano je na torze, by nie ryzykować poważnych uszkodzeń przed sobotnim wyścigiem.

Lamborghini Grasser Racing na prowadzeniu

Taki układ stawki na starcie zdawał się gwarantować niemałe emocje już od pierwszych chwil rywalizacji, a wiadome było także, że pomimo kar i pewnie nieco gorszego tempa po zmianach w mapowaniu silnika na regulaminowe, Mercedesy będą w stanie gonić czołówkę do ostatnich chwil wyścigu.

Co tu dużo mówić, rywalizacja od początku nie pozwalała odkleić się od ekranu. Dodatkowo pogoda zadbała o to by ją jeszcze uatrakcyjnić i deszcz, a nawet urwania chmury,  nie były niczym nowym podczas dobowego ścigania. Zaczęło się od żółtej flagi na torze już trzy minuty po starcie wyścigu, kiedy w tych trudnych warunkach jedno z Ferrari utknęło w pułapce żwirowej. Cztery z sześciu zespołów jadących ukaranymi Mercedesami, sprytnie wykorzystało tą sytuację i zdążyło zjechać do pitów na odbycie pięciominutowej kary, jeszcze przed ogłoszeniem żółtej flagi, a tego już regulamin nie zabraniał. W pierwszych godzinach wyścigu mieliśmy wiele przetasowań w czołówce. Po restarcie na prowadzenie wyszedł Huracan #63, a Audi zespołu WRT spadło na trzecią lokatę. Wróciło jednak na nią po godzinie na już niemal kompletnie suchym torze, przed drugim Benlteyem #8.

Jaguary także miały okazję prowadzić wyścig

Kolejna, straaaaaaasznie długa przerwa w rywalizacji, miała miejsce po kraksie Porsche #77 i Ferrari #53 na wyjeździe z boksów, na prostej Kemmel, tuż za wylotem ze słynnego zakrętu Eau Rogue. Porsche kierował Kevin Estre, który nie miał wtedy dobrego dnia… delikatnie mówiąc. Dość powiedzieć, że wyjeżdżał z boksu po odbyciu drugiej w ciągu godziny kary (!!), za nieprzestrzeganie limitów toru. Na posprzątanie ogromnego bałaganu po tym wypadku porządkowi toru potrzebowali aż 70 minut. Po wznowieniu rywalizacji na prowadzeniu nadal znajdowało się Audi zespołu WRT, przed Bentleyem #7 (ósemka spadła na dalsze lokaty) i kolejnym Audi #28.

Nawet po 1/4 wyścigu odstępy między liderami wciąż były bardzo niewielkie i pozycja w danej chwili w dużym stopniu zależała od przyjętej taktyki. Czołowa siódemka mieściła się w niecałych dwóch minutach, a kolejnych 15 zawodników miało do niej okrążenie straty, ale tylko pozornie, gdyż jeden opóźniony pitstop mógł ich wywindować na pozycję tuż za prowadzącymi załogami, szczególnie przy tak dynamicznej pogodzie. Tak więc na czele wyścigu mieliśmy nawet przez chwilę jednego z raptem dwóch Jaguarów Emila Freya. Koniec końców jednak po sześciu godzinach, zgarniając pierwsze punkty wyścigu przydzielane na tym etapie, na czele zameldowało się (ku lekkiemu zaskoczeniu) BMW #99 zespołu Rowe, przed Audi #6 i #1. Wtedy zaczęła się także kształtować sztywna czołówka, która z drobnymi zmianami pomiędzy sobą prowadziła go już praktycznie do końca. Tak więc w walce o zwycięstwo powoli zaczynała się liczyć czołowa dziesiątka, a nie można było wykluczać, nawet z podium, szaleńczo goniących Mercedesów, z których już w tym momencie dwa najlepsze znajdowały się na 12. i 13. pozycji. Tak małe odstępy były wciąż „wspierane” przez wydarzenia na torze. Mowa tu między innymi o kraksie wspominanego M6 BMW Team Italia z jednym z Jaguarów, po którym załogi musiały się wycofać.

Noc to zawsze ciężki okres w dobowej rywalizacji

Godziny upływały, ciemności zapadły nad torem, rywalizacja była już na półmetku, a my mogliśmy oglądać bardzo zawziętą walkę na ułamki sekund, mimo śledzenia dobowej, wydawało by się monotonnej, rywalizacji. Walkę toczył coraz lepiej radzący sobie Bentley #8 z prowadzącym BMW #99. Z resztą oba Bentleye jechały coraz szybciej, Audi natomiast mimo zajmowania pozycji na podium nie były w stanie objąć prowadzenia i go dłużej utrzymać, czy to przed Bentleyem, czy prowadzącym do tej pory wyścig BMW, które zdecydowanie pozytywnie zaskakiwało osiągami w wyścigu. Mercedesom udało się już dobić do pozycji 7. i 8., choć dalej ze stratą około jednego okrążenia do liderów. Z czołówki odpadli niestety liderzy klasyfikacji generalnej. McLaren #58 zespołu Garage 59, choć do tej pory ze świetnym tempem trzymał się niedaleko pierwszej piątki, to noc przyniosła drobne incydenty i uszkodzenia, które wymagały wizyty w boksie. Skutkiem był spadek do trzeciej dziesiątki klasyfikacji. Cały wyścig był z resztą niezwykle ciężki dla tego zespołu, którego dwa pozostałe auta Garage 59 w ogóle nie ukończyły.

Bentleye w nocy zdecydowanie zyskały na tempie w stosunku do reszty stawki i przez chwilę nawet obie maszyny M-Sportu znajdowały się na podium klasyfikacji. Z resztą na tym etapie spory wpływ na chwilowy układ sił w stawce miały obowiązkowe pięciominutowe postoje techniczne, które każda załoga musi odbyć w ciągu doby i wiele robiło to właśnie w okolicach półmetku wyścigu. Zdecydowanie gorzej niż Bentleye prezentowały się Lamborghini. Jedynie Huracan #16 prezentował tempo czołówki i był w stanie utrzymywać się przez większość wyścigu w okolicach topowej piątki. Reszta wraz z biegiem czasu tylko traciła. Z resztą nawet komentatorzy oficjalnej transmisji zwrócili uwagę na to, że Huracany zestrojone są bardzo twardo w stosunku do innych aut. Pozwala to prowadzić je agresywnie, ale podczas trudów dobowego wyścigu może być to problemem dla kierowców i być może to właśnie odbijało się na wynikach zespołów korzystających z aut tej marki. Także nowe Ferrari 488, nawet te w barwach pseudo-fabrycznego zespołu AF Corse, nie były w stanie dotrzymać tempa czołówce stawki.

Mercedesy w imponującym tempie odrabiały straty

Po półmetku nastąpił dla Audi przełom i wreszcie wraz z nastającym dniem stawkę zaczęło prowadzić R8 #6 zespołu Phoenix przed Bentleyem #8. Na trzeciej lokacie wciąż trzymało się BMW M6 #99 od Rowe, a za nimi Huracan #16. Blisko podium był także drugi Bentley M-Sportu, wreszcie tempo znalazło także Ferrari #50 AF Corse. Za nim jednak były już dwa Mercedesy AMG odrabiające straty po karach, przedzielone drugim BMW Rowe #98.

Kiedy wydawało się, że czołówka walcząca o wygraną jest już wyłoniona, nadeszła kolejna fala dramatów. Na prowadzenie wyszedł wreszcie Bentley #8 przed BMW i Audi zespołu Phoenix. Nie na długo jednak. Tuż przed południem pogoda znów postanowiła zamieszać stawką. Z bliżej nieokreślonych powodów Bentley M-Sportu w warunkach deszczowych zaczął się bardzo niepewnie prowadzić. Kierujący nim Andy Soucek bał się wciskać gaz na każdym wyjściu z zakrętu i rozpędzał auto wolniej niż ktokolwiek inny w stawce, nie ufając trakcji swojej maszyny. BMW #99 szybko odrobiło straty i powróciło na pozycję lidera. Kiedy czołowa dwójka toczyła bitwę, wyścig zakończył się szybko i dramatycznie dla jadącego na trzeciej pozycji Audi #6. Kapeć, na którym próbował do boksów dojechać kierowca, spowodował bardzo gwałtowny pożar tylnej części pojazdu i auto spłonęło na poboczu zakrętu Pouhon. Kierowcy na szczęście nic się nie stało, ale opuszczał bolid w tempie zdecydowanie przyśpieszonym, otrzepując się z płonących fragmentów konstrukcji.

Koniec marzeń zespołu Phoenix

Wydarzenia na torze pozwoliły Mercedesowi #88 wskoczyć na trzecią lokatę. Za nim w kolejce do podium pchały się Audi zespołu WRT, kolejny Mercedes i kolejne BMW Rowe. Reszta stawki miała do tej uciekającej grupki już okrążenie straty. Wśród wspomnianej czołowej szóstki należało więc powoli wypatrywać zwycięzcy dobowej rywalizacji, szczególnie, że do jej końca pozostawały już niecałe cztery godziny.

Ulewa i zamieszanie w samej końcówce wyścigu

Stawka, poza walczącym o wygraną BMW i Bentleyem, jechałaby pewnie bez większych zmian do końca wyścigu gdyby nie ulewa, która nawiedziła tor dosłownie na pół godziny przed zakończeniem rywalizacji. Liderzy znów bawili się w ciuciubabkę z ustawianiem pitstopów, ryzykowaniem zmiany opon na deszczowe lub pozostaniem na slickach, po chwili jednak już nie mieli wyboru. Opad okazał się tak silny, że niektórzy nie zdążyli nawet dojechać do boksów na zmianę i w czasie przejazdu jednego okrążenia, niektóre miejsca na torze zmieniły się w stojące kałuże, praktycznie gwarantujące aquaplaning jadącym wciąż jeszcze na slickach pojazdom. Skończyło się to niemałą kraksą i wypadnięciem kilku pojazdów na ostatnim zakręcie toru. Wprowadzona na całym torze żółta flaga pozwoliła na opanowanie chaosu i ustaliła tez ostateczny kształt podium.

Zwycięskie BMW #99 zespołu Rowe

Wygrała więc załoga Rowe Racing BMW F13 M6 GT3 #99 w składzie Alexander Sims / Philipp Eng / Maxime Martin, przed AMG – Team AKKA ASP #88 Mercedes-AMG GT3 z kierowcami Tristan Vautier / Felix Rosenqvist / Renger Van der Zande i trzecim Audi Sport Team WRT #28 Audi R8 LMS z zawodnikami Laurens Vanthoor / Rene Rast / Nico Müller.

Załoga drugiego Mercedesa dokonała nie lada wyczynu odrabiając spore straty po nałożonych karach, pokazała przy tym także potencjał konstrukcji, którą się ścigają. Z kolei zespół Rowe zaliczył niesamowity, bezproblemowy dla załogi #99 wyścig w debiucie ich auta na tym torze i choć wydawało się, że Panowie dysponują nieco gorszym tempem niż reszta liderów, to na dystansie całego wyścigu okazali się najlepsi dzięki swojej solidnej jeździe. Także trzecie Audi, choć nigdy już po starcie nie było w stanie odzyskać prowadzenia i pewnie go objąć, trzymało się blisko liderów, gotowe wykorzystać każdy ich błąd. Z resztą brawa należą się chyba wszystkim uczestnikom. Dobowa rywalizacja wymaga nie tylko wytrzymałości sprzętu, ale przede wszystkim hartu ducha i trzeźwego myślenia przez całą dobę, kiedy organizm już powoli odmawia posłuszeństwa.

Za rok jubileuszowa, bo 70. edycja dobowego wyścigu na Spa i jeśli wyścig dotrzyma poziomu tego sprzed tygodnia, to będzie to najlepsza rocznica jaką można sobie wymarzyć, a możliwe też, że jeden z najlepszych weekendów wyścigowych w całym sezonie!

Zdjęcia użyte w tekście pochodzą ze strony http://www.blancpain-gt-series.com

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading