Dwa kółka to nie dwa życia

Wynik takiego spotkania jest z góry przesądzony.

Po ostatnich obserwacjach podczas poruszania się po warszawskich drogach naszła mnie niesłychana chęć stworzenia tego wpisu, żebym mógł wylać swoje żale. Doświadczenia, szczególnie z rowerzystami, wciąż utwierdzają mnie w przekonaniu, że świadomość ludzka w naszym kraju jest bliska zera. Jakby tego mało planuje się, na pewno też o tym słyszeliście, by od 2017 roku pieszy miał pełne, nienaruszalne pierwszeństwo przy pasach. Innymi słowy co by się nie działo, kierowca musi stanąć i taką osobę przepuścić. Nie wiem, drogi czytelniku, czy jesteś kierowcą, ale jeśli jesteś, słysząc te rewelacje zapewne popukałeś się w głowę.

Zanim jednak o pomyśle naszych parlamentarzystów, to wrócę do swoich doświadczeń z rowerzystami. Pominę już, choć może nie powinienem, egzemplarze ludzkie wjeżdżające na pasy dla pieszych na rowerze, dla których przepis mówiący, że nie wolno tego robić jest nieprzyswajalny przez organ winny wypełniać próżnię przestrzeni śródczaszkowej, a którzy uważają pewnie, że to rada dla przedszkolaków z obawy, że wywrócą się na pasach. Przejdę od razu do osób niby wykazujących oznaki posiadania mózgu, a jednak doświadczających objawów jego zaniku lub też kompletnego braku wyobraźni.

Otóż codziennie przemierzam jedną z głównych i najdłuższych ulic Warszawy, czyli Aleję Komisji Edukacji Narodowej. Aleja KEN ma to do siebie, że prowadzi niemal z centralnych dzielnic stolicy, aż do Lasu Kabackiego, będącego weekendową atrakcją dla mieszkańców. Praktycznie przez całą jej długość ciągnie się także ścieżka rowerowa, właściwie powinienem powiedzieć rowerostrada, gdyż tłumy jadące nią w weekendy do wspomnianego lasu potrafią chwilami przerażać.

Przejścia są dla PIESZYCH.

Aleja KEN, przez swoją długość, siłą rzeczy ma wiele skrzyżowań i rond, kiedy to droga dla samochodów przecina się ze ścieżką rowerową. Na razie nic w tym niezwykłego prawda? Problemy zaczynają się, gdy do takiego wjazdu, zjazdu z ronda zbliża się samochód i jednocześnie rowerzysta. Jasne proste i logiczne jest to, że dysponujący ścieżką rowerzysta ma pierwszeństwo. Szkoda tylko, że oprócz prawa, większość użytkowników ruchu drogowego, a są nimi także rowerzyści i piesi, nie korzysta ze zdrowego rozsądku, zasady ograniczonego zaufania i po prostu troski o własne życie.
Niedawno zjeżdżałem z takiego ronda i nie widziałem żadnego roweru w zasięgu wzroku, tymczasem kiedy tylko ruszyłem w prawe drzwi o mało nie wpakowała mi się rowerzystka, która ledwo wyhamowała przed samochodem, po czym stanęła na środku i rozpoczęła intensywną gestykulację połączoną z użyciem nieparlamentarnych słów. Zbaraniałem bo byłem pewien, że nikogo tam nie było. Kilka dni później również w ostatniej chwili zobaczyłem rowerzystę, ledwo wyhamowałem, po czym stwierdziłem, że przeprowadzę eksperyment i pojechałem wzdłuż ścieżki rowerowej, sprawdzić z jaką prędkością tenże cyklista się porusza. Ku mojemu zdziwieniu kiedy jechałem równo z nim, prędkościomierz w samochodzie pokazywał 50km/h! Wtedy coś we mnie pękło. Jak to, pomyślałem, do cholery jest, że ja muszę zwalniać, uważać, jechać jak z jajem przez skrzyżowanie, a taki rowerzysta rozpędzony wbija się na skrzyżowanie, nawet nie zwalniając?! Czy ten kretyn nie zdaje sobie sprawy, że przejeżdża niemal 15 metrów w ciągu sekundy, a od momentu jak się rozejrzę, do chwili jak ruszę mija pewnie 3, a nawet 4 sekundy? To znaczy, że on w tym czasie może być nawet CZTERDZIEŚCI metrów dalej. Nawet jadąc połowę wolniej, czyli z prędkością, z którą poruszają się nawet nastolatki na rowerach juniorskich, jest się te 25 metrów od skrzyżowania, w chwili gdy kierowca patrzy i  jeszcze możemy spotkać się z jego maską jeśli ruszy. Teraz wyjdź, drogi rowerzysto, przed dom i zrób chociaż dwadzieścia pięć pełnych kroków. Zobacz jaki to dystans. Jeśli jesteś także kierowcą to wiesz, jeśli nie to wsiądź do samochodu znajomego i zobacz jak kierujący ma ograniczone pole widzenia. Przez słupki boczne, fotele, a wystarczy nawet to, że w ostrym świetle ty wyjedziesz z cienia bloku te 25 metrów dalej. Już Cię NIE WIDAĆ. Już czynności podejmowane w samochodzie zajmują tyle, że zbliżasz się za szybko by spotkanie na skrzyżowaniu przebiegło bezpiecznie. Nie bądź świętą krową. Dbaj o swoje zdrowie i życie, czy do tego naprawdę trzeba zachęcać? Miej wreszcie nieco szacunku dla innych użytkowników drogi. Ja, kierując samochodem, naprawdę nie poruszam się by uczyć innych kultury, czy ich rozjeżdżać. Nie poluje też na Ciebie. Chcę tylko bezpiecznie i bezproblemowo dojechać z punktu A do punktu B. Ka pe wu?

Przykładów braku wyobraźni mógłbym wymieniać bez końca. Geniusze jadący ulicą, kiedy obok idzie ścieżka rowerowa, którą mogą jechać bez problemów, więc jazdę nią nakazują im w takim wypadku przepisy. Agenci zjeżdżający przed maską z kończącej się ścieżki rowerowej na asfalt, niewiedzący, że w tym wypadku NIE MAJĄ pierwszeństwa.

Ścieżka rowerowa nie czyni nikogo nieśmiertelnym.

Ja naprawdę nie jestem uprzedzony do rowerzystów, sam rowerem chętnie się poruszam, a jak jest odpowiednia do tego infrastruktura, to już w ogóle super. Mam jednak wrażenie, że większość rowerzystów żyje we własnym świecie i nie mają pojęcia o możliwościach samochodu, czy kierowcy. Dlatego wciąż powtarzam, że każdy uczestnik ruchu drogowego powinien móc kiedyś spróbować jazdy samochodem (choćby na bezpiecznym symulatorze) i zyskać pojęcie o problemach, z którymi się mierzy kierowca.

Rowerzyści pamiętajcie o tym, że nie macie żadnych szans w zderzeniu z półtoratonową kupą stali. Na kursie prawa jazdy uczą podstawowej zasady ograniczonego zaufania do innych uczestników ruchu. Korzystajcie z niej i wy, obserwujcie innych na drodze. Co mi lub wam po tym, że któraś ze stron udowodni po wypadku swoją niewinność, skoro ja wyklepie maskę za 300 zł, a wy albo skończycie w piachu, albo zostaniecie kalekami do końca życia, a w najlepszym wypadku spędzicie kilka miesięcy życia w gipsie. O to toczy się gra, w którą chętnie bawicie się z kierowcami. Warto?

W świetle tego co powyżej, aż strach pomyśleć co może dać przyznanie bezwzględnego pierwszeństwa pieszym. Pamiętajmy, że żyjemy w kraju, gdzie przez drogi krajowe wciąż przechodzą ledwo widoczne przejścia dla pieszych, które są ulokowane nawet na szczycie górki i na zakręcie, a o ustawieniu przed nimi świateł nie wspomnę. Ile to razy hamowałem awaryjnie bo Pan wszedł sobie na pasy nie odrywając oczu od ekranu smartfona. Ba! Hamowałem i dlatego, że Pan sobie machnął nóżką w stronę pasów kilka metrów przede mną, ale okazało się, że jedynie prostował sobie nogę. Tymczasem za mną o mało pół ronda samochodów nie zrobiło „kanapki”.

Jestem więc na NIE, NIE i jeszcze raz NIE takim przepisom. Nie wniosą one nic poza przeniesieniem winy na jedną stronę oraz większą bezmyślnością i bezkarnością pieszych. Wystarczy coś czego u nas nie ma. Lepsza edukacja o ruchu drogowym dla każdego, od najmłodszych lat, lepsze drogi, a nie wymaganie bym wyhamował z 90km/h na dystansie 30 metrów przed pieszym, który właśnie skończył czytać SMSa i stwierdził, że wejdzie na pasy.

Nie twierdzę, że kierowcy są bez winy. Kretyni są tak po jednej, jak i po drugiej stronie. Tylko, że jedni ryzykują własnym życiem, inni zdartym lakierem. Jedni zaryzykują, że przejadą szybko zanim samochód dojedzie, drugi choć niewinny, będzie miał czyjeś życie na sumieniu do końca swojego.

Miejcie po prostu nieco wyobraźni. Szanujcie własne zdrowie.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading