Loeb i francuska szkoła rajdowa

Sebastien Loeb wszedł do świata rajdów i go zaorał, niemal od pierwszego odcinka specjalnego. Co jest tak specjalnego w talencie Loeba? No i czy francuska szkoła rajdowa stała się nagle tak genialna, że od razu pojawił się następca, czyli Ogier?

Fartowny talent

Sebastien Loeb. Przez wielu nazywany farciarzem, kiedy zdobywał jeszcze nawet piąty, czy szósty tytuł. Kolejne chyba ucieły podobne opinie, choć niedawne zwycięstwo w rajdzie Monte Carlo, znów u niektórych obudziło „demony farta”. Problem w tym, że jedną z części składowych potrzebnych do sukcesu w rajdach, jest umiejętność zarządzania ryzykiem i jazdy w jego limicie. Loeb umiał (i nadal umie) robić to perfekcyjne. Paradoksalnie duża część jego talentu i sposobu prowadzenia auta, być może wynika z tego, że przygodę ze sportem zaczynał bardzo daleko od rajdów.

Jako nastolatek Loeb był gimnastykiem, ćwiczonym przez ojca. Całkiem dobrym gimnastykiem. Zdobył aż pięć złotych medali w regionalnych Mistrzostwach Francji. Po liceum chciał obronić dyplom inżyniera. Loeb powoli odwracał się jednak od nauki i zamiast obecności na zajęciach, delektował się jazdą swoim zakupem, czyli motorowerem Peugeot 103. Kiedy tylko skończył 18 lat i zrobił prawo jazdy, babcia (co za babcia!) pomogła mu kupić jego pierwsze auto i to nie byle jakie, bo Renault 5 GT Turbo.

Loeb nie był aniołkiem i lubił samochody oraz szybką jazdę. Często brał w udział w nie do końca legalnych wyścigach na publicznych drogach, czy w nocnym rozrabianiu na parkingach pod supermarketami. Dość powiedzieć, że niemal co miesiąc potrzebował nowego kompletu opon i klocków hamulcowych do swojego Renault (wystarczały mu średnio na 2500 km), o koszcie zebranych mandatów, już nie wspominając. Kasy nie zostawało wiele. Sebastien dorabiał w Niemczech (mieszkał w Haguenau, tuż przy granicy). W końcu zdecydował się też wznowić studia, z zamiarem zdobycia tytułu inżyniera.

Własna droga

Już kiedy pracował jako elektryk, pozwalał sobie na dość śmiały i…. „odważny” styl jazdy, na co przymykał oczy jego szef. Szef był właścicielem Ferrari Testarossa, którego sam na pewno też nie prowadził w limitach prędkości, stąd pewnie ta dziwna wyrozumiałość. Loeb jednak już wiedział, co chce robić i co mu daje radość w życiu. W 1995 roku zebrał 100 franków (jakieś 500 zł) na start w Rallye Juenes, czyli francuskiej serii, wyszukującej młode talenty (o niej później). Rallye Juenes nie udało się wygrać, Loeb zajął drugie miejsce. W 1996 roku znów spróbował i znowu przegrał. Wtedy też dołączył do Ambition Sport Auto, w którym… no, nie przelewało się.

Kiedy udaje się wreszcie zgromadzić fundusze, Loeb startuje z pilotem Dominique Heintzem w Peugeocie 106, w zawodach Volant106. Tam, na cztery starty, cztery razy wygrywa w klasie N1. Następnie na dwa rajdy przeskakuje do mocniejszej grupy N2, gdzie finiszuje czwarty i szósty. Co ciekawe po pierwszym wspólnym starcie, Dominique Heintz podobno wyszedł przerażony z auta i powiedział coś w stylu „ten facet jest albo szalony, albo jest geniuszem”. Nigdy więcej nie zasiadł już w samochodzie rajdowym obok Loeba. Natomiast sam Sebastien zostaje wyróżniony przez francuski magazyn Echappement tytułem największej francuskiej nadziei rajdowej roku 1997.

Loeb poznaje Daniela Elenę, a jego wyczyny docierają do uszu Thena Pallata, faceta kierującego zespołem PH Sport. Then oferuje kierowcy i jemu pilotowi kontrakty…

Akcent polski 🙂

Uwaga, tu muszę pozwolić sobie na drobne wtrącenie. Otóż zespół PH Sport jest, obok Rallye Jeunes, bardzo istotnym elementem, we francuskiej układance rajdowej. Za kierownicą ich pojazdów zwycięstwa odnosili Loeb, ale także Ogier i Stéphane Lefebvre uważany przez chwilę za ich następcę. Co ciekawe w barwach PH Sport startował także… Robert Kubica. Konkretnie w 2013 roku, kiedy to zdobywał mistrzostwo WRC2!

Droga na szczyt

Wracajmy jednak do historii Sebastiena. Para Loeb/Elena staje na starcie kilku rajdów Citroen Saxo Cup w 1998 roku. Z sześciu wygrywają trzy, albo inaczej – wszystkie, które ukończyli. Loeb wtedy także ostatecznie rezygnuje z dalszej edukacji i pracy jako elektryk, by poświęcić się rajdom. W 1999 roku zaliczają już pełną kampanię w pucharze Saxo z PH Sport i wygrywają serial. W tym samym sezonie Francuska Federacja Sportów Samochodowych (FFSA) widzi jego talent i sponsoruje mu pierwszy start w rajdzie zaliczanym do WRC, czyli Rajdzie Hiszpanii. Nie udaje się dojechać do mety. Z pomocą tej organizacji Loeb i Elena startują jeszcze w Rajdzie du Var zaliczanym do ERC, gdzie pada im silnik oraz ponownie w WRC, konkretnie Rallye Sanremo. Tam dojeżdżają do mety i… jak można zgadnąć, wygrywają w swojej klasie.

Od tej pory historia Loeba jest już powszechnie znana. Jego wyczyny przyciągają uwagę Guy’a Fréquelina, kierującego działem sportu Citroena, który zostaje mentorem i bacznym obserwatorem Sebastiena. Jednak na 2000 rok brak było budżetu na dalszy rozwój kariery. Dzięki wsparciu kierowcy Jean-Pierre’a Champeau, udało się zdobyć fundusze i wystartować w pełnym sezonie na poziomie krajowym. Ponownie za kierownicą Citroena Saxo, Loeb i Elena wywalczyli mistrzostwo kraju na szutrze, w klasie aut z napędem na jedną oś. Panowie zaliczają także kolejne cztery starty w WRC, co najważniejsze jednak, dwa z nich to debiuty w aucie klasy mistrzostw świata. Sebastien i Daniel zasiedli w Corolli WRC znów, dzięki Francuskiej Federacji Sportów Samochodowych. W Rajdzie Francji finiszują na 9. pozycji w generalce, a Rajdzie Włoch na dziesiątej. Dla Guy’a Fréquelina to wystarczyło. Loeb dostał kontrakt kierowcy fabrycznego Citroena.

Dekada dominacji

W 2001 wziął udział i zwyciężył w serialu WRC Super 1600 (później nazwanym Junior WRC), ale żeby się nie nudzić, zgarnął także mistrzostwo Francji. Zaliczył także kolejny start w aucie WRC. Tylko jeden, ale ten, który przesądził o dalszych losach jego kariery. W Rajdzie Sanremo Loeb zmierzył się ze światową czołówką i finiszował drugi. Stracił niecałe 12 sekund do zwycięzcy, innego Francuza – Gillesa Panizziego. Warto nadmienić, że Panizzi był uważany ze specjalistę od asfaltu. Pozwolę sobie jeszcze wymienić kierowców, których Loeb pokonał: Didier Auriol, Carlos Sainz, Marcus Gronholm, Colin McRae, Petter Solberg… chyba wystarczy, nie?

Rok 2002 to pierwszy, niepełny sezon WRC i pierwsza wygrana w WRC, konkretnie w Rajdzie Niemiec. W 2003 przyszła pełna kampania WRC i… był to ostatni sezon WRC, którego Loeb nie wygrał. Zdobył wicemistrzostwo za Petterem Solbergiem. Kolejne dziewięć lat wygrywał rok do roku. Czasem zupełnie bezpiecznie, czasem nieco szczęśliwie, jak się mówiło. Mówi się do dziś, że jego kompletna dominacja zrujnowała sport. Przez dekadę z góry znanych rozstrzygnięć ludzie przestali oglądać WRC, sponsorzy odchodzili, zmniejszały się dochody organizatorów, nowe marki nie chciały dołączać do rywalizacji, a całe pokolenie obiecujących kierowców zostało zmiażdżone talentem Sebastiena. Blisko przerwania tej dominacji był choćby Miko Hirvonen, ale… być blisko, a przerwać – to spora różnica. Talent Loeba nie ogranicza się tylko do rajdów. Jest także trzykrotnym zwycięzcą Race of Champions i aż strach wymieniać kierowców, których pokonał przy tej rywalizacji. Pominę nawet drugie miejsce w Le Mans 24.

Korzenie

Skąd te niezwykłe umiejętności Loeba? Wielu wiąże je z naturalnym talentem. Pojawiają się też sugestie, całkiem logiczne, że gimnastyka, idealne wyczucie balansu i czucie ciała, pomagało mu ten balans przenosić na kontrolę nad autem, a także czucie auta plecami, całym ciałem, gdy siedział w fotelu. Znany jest także odmienny styl jazdy Loeba. Przed nim większość topowych kierowców preferowała auta nieco nadsterowne. Tymczasem Loeb wolał auto ciut nadsterowne, rezygnując z nadmiernych uślizgów tyłu.

Znane jest także podejście Loeba do ryzyka, jakie podejmował w czasie jazdy. Obserwatorzy, a także konkurenci, a nawet mechanicy jego zespołu mówili, że Seb prowadzi na 99.9% możliwości. Zawsze zostawiał sobie ciut zapasu, a kiedy musiał z niego zrezygnować by wygrać, czuł się w aucie niekomfortowo. Zawsze też prowadził… po trasie. Loeb wolał nadsterowne auto właśnie dlatego, że w przeciwieństwie do jego rywali, nie zarzucał tyłem, nie ścinał nadmiernie zakrętów. Nie umieszczał samochodu poza drogą, na której powinien być. Dzięki temu mocno oszczędzał sprzęt. Łatwo znaleźć wypowiedzi mechaników Citroena tłumaczących, że podczas gdy zwykle po każdym rajdzie robi się pełny remont auta, przy samochodzie Loeba zwykle nie było wiele do roboty.

Odpowiednie zaplecze

Wszystko fajnie, ale kariery Loeba by nie było, gdyby nie kilka istotnych klocków. Klocków, których nie ma na przykład w naszym kraju, by podobne talenty wychwytywać. Pierwszym z nich jest ogromne wsparcie Francuskiej Federacji, która takim talentom po prostu sponsoruje starty, by pomóc zwrócić uwagę odpowiednich osób w sporcie.

Wspominany powyżej zespół PH Sport nawiązał bowiem ścisłą współpracę z Citroenem i FFSA, a jego zadaniem było rozwijanie młodych talentów. Dali angaż Loebowi, a później Ogierowi i Stéphane’owi Lefebvre’owi. To team, który ma być wylęgarnią talentów, a właściwie miejscem, gdzie rozkwitają. Wylęgarnia i selekcja jest bowiem jeszcze gdzie indziej…

Rallye Juenes

Rallye Juenes, którego Loeb nigdy nie wygrał, padło za to łupem Ogiera. Co to jest? Ano, w formie niemal niezmienionej do dziś, państwowa szkółka talentów rajdowych. Jeśli jesteś obywatelem Francji i masz 18 do 25 lat, możesz się zarejestrować na stronie i zgłosić swój udział. Co musisz mieć? Kompletnie nic. Zalecane są własne… wygodne buty. Po rejestracji dostajesz zaproszenie na imprezę regionalną, której finaliści dostają się do finału krajowego. Czołówka finału krajowego ma sponsorowany sezon w aucie FWD w krajowym pucharze (w tym wypadku Stellantis Cup), a dla najlepszego z nich jest możliwość ufundowania kolejnego, całego sezonu w Mistrzostwach Francji.

Co trzeba mieć, by zrealizować własne marzenia i zostać kierowcą rajdowym ze wsparciem krajowej federacji? Poza wspominanymi butami, jedyny koszt to… 20 euro wpisowego. Tak, dobrze czytacie. We Francji potrzeba talentu i równowartości niecałych 100 złotych, by mieć realną szansę zostania kierowcą rajdowym. Tę szansę doskonale wykorzystał Ogier, który marzył o wyścigach, ale nie było go na nie po prostu stać. Zwyciężając w Rally Juenes zapewnił sobie karierę kierowcy rajdowego, a kiedy już tam pozamiatał, stać go na wyścigi.

Podobnego systemu nie ma w wielu krajach, także w Polsce. Straszna szkoda, bo to motorsport dostępny dla każdego na wyciągnięcie ręki i promocja talentów, które przecież są wszędzie, nie tylko we Francji. Co do Loeba zaś – myślę, że facet jeszcze nie raz zaskoczy ;).

Źródło: rallyejuenes.com | ph-sport.com | ewrc-results.com | roadandtrack.com | frwiki.wiki | Wikipedia

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading