Dakar 2025: po etapie 48h Chrono

Dakar 2025 daje się zawodnikom mocno we znaki. Po ogłoszeniu trasy było oczywiste, że pierwszy tydzień będzie trzeba po prostu przetrwać. Chyba nie wszyscy zdawali sobie sprawę, jak trudne to będzie.

Wydawało się, że każdy wiedział co się święci. Pierwszy tydzień rajdu Dakar 2025 miał zaplanowany tak odcinek maratoński, jak i specjalny maraton 48h. Oznaczało to, że już drugiego dnia rajdu zawodnicy byli rzucani na najcięższy typ etapu. Co z tego, jeśli niektórzy, odpadli już na pierwszym OSie?

Nawet prolog oznaczał problemy techniczne dla wielu załóg. Jednak to na pierwszym etapie mieliśmy pierwsze wycofania z rajdu. W tym Noah Harith, czyli hinduska nadzieja motocyklowego zespołu Sherco. Zawodnik połamał się po wywrotce.

Credit: A.C.O.

Pierwszy etap generalnie był przedstawiany zawodnikom, jako lekka rozgrzewka, przed dwoma maratonami, które ich czekały. Wielu miało jednak na ten temat inne zdanie. Odcinek składał się z przejazdu po bardzo kamienistej części pustyni. Kamienie były tak duże, że wielu zawodników wspominało wręcz o OSie w stylu trialowym. To nie wszystko! Kamienie były porośnięte pustynnymi krzewami z kolcami tak twardymi i wielkimi, że bez problemu rozrywały kombinezony motocyklistów, czy nawet uszkadzały poszycie samochodów. Do tego wszechobecny kurz, z momentami niemal zerową widocznością. Widać było tak mało, że niektórzy nieświadomie wjeżdżali przy sporej prędkości we wspomniane krzewy.

Potem przyszedł etap 48h Chrono. To dwudniowy odcinek, gdzie zawodnicy mają do przejechania przez dwa dni niemal 1000 kilometrów. Pierwszego dnia startują i jadą do godziny 17:00. Kiedy ta wybije, dojeżdżają do pierwszego napotkanego punktu, z sześciu rozstawionych na trasie przez organizatorów. Tam dostają od nich racje żywnościowe, namiot i śpiwór. Koniec. Dalej muszą sobie radzić sami, także z serwisem sprzętu. Następnego dnia startują i dojeżdżają już na pełnoprawny biwak.

Etap dwudniowy ma w sobie dużo z tradycyjnego ducha Dakaru, gdzie zawodnicy śpią w namiotach pośrodku nieznanego, niczym pionierzy. Ma jednak też swój udział w zamieszaniu w rywalizacji, bo do jego ukończenia nie jest znana klasyfikacja odcinka. W dodatku jeśli naszych rywali nie ma na biwaku, to nie wiadomo, czy dojechali do następnego, a może do któregoś z poprzednich?

Credit: A.C.O.

Tegoroczny 48h Chrono był trudny pod jeszcze jednym względem. Zwykle maratony są rozgrywane na dość jednolitym, zwyczajowo piaszczystym, terenie. Tym razem pierwszy dzień oferował bardzo dużą zmienność nawierzchni. Od kamieni i żwiru, przez krzaki i niemal sawannę, aż po typowe wydmy. Było to takim wyzwaniem, że w kategorii samochodów zorganizowano „pit stopy” na zmianę kompletu kół przez mechaników, ze względu na troskę o stan opon.

Tak, czy siak, etap 48h nie potoczył się dobrze dla Carlosa Sainza. El Matador znany jest tego, że albo ciśnie na 101%, albo się wycofuje. Cóż – cisnął i spadł swoim Fordem z wydmy, koziołkując i kończąc na dachu. Kiedy auto udało się postawić na koła, Sainz jechał z gazem w podłodze przez pustynię. Jechał z brakiem przedniej szyby i sporej części nadwozia, więc Hiszpan miał cegłę na gazie, a… prowadził jedną ręką, drugą osłaniając sobie twarz od Słońca! Udało się dojechać i spędzić noc na biwaku, jednak następnego dnia, po dotarciu na metę, samochód nie przeszedł inspekcji FIA. Zapewne uszkodzona rama nośna i koniec rajdu. Albo grubo, albo wcale – to nie zmienia się u Sainza nawet z upływem lat.

Credit: A.C.O.

Generalnie początek rajdu był dziwny, bo czołówka kategorii motocykli i samochodów nie chciała wygrać pierwszego odcinka. Każdy bał się otwierać etap 48h Chrono, popełnić błąd w nawigacji i stracić dużą ilość czasu. Organizatorzy muszą coś z tym zrobić – może wprowadzić losową kolejność startową w 2026?

Po bardzo wymagającym otwarciu rajdu, dziś zawodnicy mają „zwykły” odcinek. Słaba to regeneracja, ale musi wystarczyć przed kolejnym maratonem, na który wyruszą już jutro. Na chwilę obecną jednak, układ sił w klasyfikacji prezentuje się dość zaskakująco. Wśród aut prowadzi Henk Lategan w Toyocie, przed Yazeedem Al Rajhi i Nasserem Al-Attiyah. Czwarta jest załoga motocyklistów Price / Sunderland, czego także nie spodziewała się nawet wspomniana załoga. Powoli rozpędzają się Dacie, ale także Fordy, więc zobaczymy jak to będzie. Na uwagę zasługuje 11. pozycja Martina Prokopa z Orlen Teamu, a także 14. pozycja załogi Vanagas / Gospodarczyk.

Wśród motocyklistów nieco bardziej spodziewana czołówka. Trzeci plasuje się Mistrz Świata W2RC Ross Branch, drugi Skyler Howes, pierwszy Daniel Sanders, który pewnie i szybko jedzie od samego początku rajdu. Bardzo dobrze jedzie Konrad Dąbrowski i zajmuje obecnie 24. lokatę. Na 74. miejscu jest Bartłomiej Tabin.

Credit: A.C.O.

W klasie Challenger prowadzi Nicolas Cavigliasso, a w SSV Xavier de Soultrait, także liderzy dość spodziewani. W Challenger na 31. miejscu plasuje się polska załoga Beaupre / Czachor, a na 36. team braci Zoll. Na 13. miejscu w klasie SSV mamy z kolei naszą załogę Brochocki / Komar, czyli dwóch Grzegorzów.

Jeśli chodzi o ciężarówki, to w tym roku zapowiada się na naprawdę wyrównaną walkę. Prowadzi Martin Macik w ciężarówce swojej konstrukcji, przed dwoma Iveco – Lopraisa i Zali. Warto zaznaczyć, że w załodze Lopraisa mechanikiem pokładowym jest Darek Rodewald, czyli bodaj nasz najbardziej zasłużony, jeśli chodzi o ilość startów w Dakarze, reprezentant. Do batalii ciężarówek produkcji Martina Macika i Iveco, udało się w tym roku dołączyć japońskiej konstrukcji firmy Sugawara, która podróżuje na szóstej pozycji.

Credit: A.C.O.

W Dakar Classic na czele mamy dwa Nissany Terrano jednego zespołu i trzecią Toyotę HDJ 80. Na piątym miejscu plasuje się obecnie klasyk nad klasyki, czyli Porsche 959 w wersji Dakar. Tu także mamy swoich reprezentantów i także poczynają sobie całkiem nieźle. Na 11. miejscu w Dakar Classic podróżuje sobie załoga Staniszewski / Postawka w Porsche 924.

Po dzisiejszym pseudo-odpoczynku na trasie, zawodnicy ruszają na kolejny maraton, by wreszcie dotrzeć do upragnionego dnia przerwy w piątek. Jednak do tego momentu, jeszcze wiele może się pozmieniać w dakarowej karawanie.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading