EV Experience 2022

EV Experience 2022 to wydarzenie zrzeszające miłośników motoryzacji elektrycznej, a także tych, którzy się nią interesują i chcieliby spróbować jazdy takim pojazdem. W teorii.

A jak było w praktyce? Cóż… poniekąd darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Ja bilety na EV Experience wygrałem w konkursie Otomoto.pl i za tą nagrodę oraz szansę odwiedzenia wydarzenia za darmo jestem dozgonnie wdzięczny. Dlaczego? Bo widząc ceny biletów raczej za nic bym go nie odwiedził, natomiast po wizycie moja opinia… wcale się nie zmieniła. Do rzeczy jednak.

Moc atrakcji

Główną atrakcją EV Experience, jest (jak sama nazwa wskazuje) EKSPIRIENS, czyli jazdy testowe SETKAMI pojazdów elektrycznych. Pewien jestem, że setki to tam na pewno nie było do wyboru, co nie zmienia postaci rzeczy, że nie miałem okazji jechać żadnym. Dlaczego? Impreza trwała od 10:00 do 19:00. Ja pojawiłem się na miejscu po 11 i… nie było już ŻADNEGO wolnego slotu na jazdy do samego zamknięcia. Niby są limity, niby można się zapisać na maks dwie jazdy na godzinę, tylko co z tego? W ramach EV Experience odbywał się tam też zlot klubu „elektromobilnych”, więc domniemam, że i oni zaklepali sobie jazdy. Tak czy siak, jeśli byłeś na imprezie godzinę po otwarciu i zapłaciłeś STÓWĘ za wejście, to już głównej atrakcji nie uświadczysz. Żadnej gwarancji, że kupujący bilet otrzyma choć jeden zlot na jazdy, nic z tych rzeczy. Do kolejki, przed bramę i stać grzecznie, to może dostaniecie szansę, a może nie. Najpierw jednak dawajcie kasę.

Poza tym do zobaczenia było… kilka stoisk z samochodami elektrycznymi, możliwymi do obejrzenia w salonach. „Agresywna jazda” pojazdami elektrycznymi w wykonaniu ich właścicieli, na torze w Modlinie. Wszystko w ramach zlotu EV i Mistrzostw Polski Samochodów Elektrycznych. Do tego Pani zachwycająca się, że to ważące dwie i pół tony Audi e-tron tak świetnie prowadzi się na torze, bo mimo masy, środek ciężkości ma nisko. Co z resztą wyglądało komicznie bo jedyną zaletą niskiego środka masy był mały przechył, natomiast samochód podczas jazdy wyglądał jak przepakowany TIR. Szkoda tylko, że Pani nie wspomniała, iż ten samochód kosztuje minimum 310 tysięcy, a za 30 tysięcy mniej, można mięć takie A6 Avant, ważące 1700 kilo i o identycznym stosunku mocy do masy. Oczywiście ma mniejszy moment, więc 6.2s, a nie 5.7s jak e-tron (DRA-MAT!). No i może to robić nie przez 360 km i kilka godzin ładowania, tylko przez tysiąc kilometrów i 3 minuty tankowania.

Gwoli ścisłości – ja gorąco wspieram kierowców i mocno kibicuję temu co robili. Moim zdaniem każdy powinien mieć szansę przetestowania własnego auta na limicie, w bezpiecznych warunkach na torze, aby naprawdę nauczyć się nim jeździć i odpowiednio zareagować w krytycznej sytuacji. Nie zmienia to postaci rzeczy, że takiej radosnej twórczości z pseudo-technicznymi tłumaczeniami znieść nie mogłem.

Wracając do atrakcji, to był jeszcze rząd ładowarek, bo przecież gdzieś to wszystko musi być ładowane. I tyle. O przepraszam! Można było też posłuchać prelekcji o problemach przy naprawach elektryków, flotach firmowych EV i z czym mierzą się właściciele elektryków przy dłuższych podróżach. Brzmi zachęcająco.

Łyżka miodu w beczce dziegciu

Żeby nie było – wyniosłem z tej imprezy też coś pozytywnego, jeśli chodzi o motoryzację elektryczną. Po pierwsze moje małe dzieci, które zwykle boją się głośnych samochodów, teraz mogły je bez strachu podziwiać z bliska. To niewątpliwa zaleta, choć z drugiej strony jest to też spore zagrożenie motoryzacji elektrycznej, że stoisz metr od pędzącego niemal trzytonowego pojazdu i nie czujesz żadnego respektu, a to dość niebezpieczny układ. Nie bez powodu nowe elektryki mają w Unii dokładany emiter dźwięku.

Po drugie mi, czyli maniakowi motoryzacji, jakoś łatwiej było przełknąć brak hałasu silników, kiedy tam na miejscu widziało się samochody jadące szybciej i kierowców starających się je do tego zmusić. Nie to, żebym stwierdził, iż dźwięk silnika nie jest kluczowy. Na pewno jednak świat się nie skończy, jeśli pato-ekolodzy i politycy nas do tego zmuszą. Przynajmniej dla osób będących na miejscu, bo w transmisji TV… będą puszczać muzykę w tle?

Moc nie jest z nimi

To koniec. Całość wydarzenia za stówkę od osoby, na którym nie można było zobaczyć NIC, jeśli nie było się punktualnie na otwarcie, a jeśli się było, to niektórzy i tak musieli czekać po kilka godzin na swoją kolej. Choć i osób wiele tam nie było, o dziwo, więc zapewne sloty na jazdy rozeszły się po „lokalsach” z klubu EV itp. Jeśli jednak byli ludzie dobrej woli, ale nieco naiwni i zapłacili taką kasę za bilet, by nie stać rano przed bramami, tylko przyjechać chwilę później i dowiedzieć się, że jedyne co mogą to zjeść sobie krówkę ze stoiska z leasingiem, albo usiąść w stojącym aucie elektrycznym z salonu, które de facto w środku jest tym samym co spalinowe i tak poczuć „elektromobilność” – to ja im szczerze współczuję.

Także co do EV Experience, to nie przekonało mnie ono do motoryzacji elektrycznej. W dodatku jeśli jej organizacja, będzie wyglądać tak jak organizacja tej imprezy, to czeka nas zagłada. Największą atrakcją na miejscu było ukąszenie osy, które zarobiłem i możliwość wyjścia ze słabego eventu, by podziwiać z bliska startujące samoloty z lotniska Modlin. Jeśli macie stówkę na zbyciu, to jest wiele innych sposobów, by ją lepiej spożytkować. Można ja np. spuścić w klopie.

PS. Byłem tak wkurzony, że wychodząc już żartowałem, że pewnie zlot elektryków jest pod Warszawą, bo tu jest ich najwięcej, a gdyby był np. w Gdańsku, to połowa uczestników musiała by wyjechać w piątek, żeby dotrzeć. Żart, żartem, ale chyba coś w tym jest…

PP. Zdjęcia są dokładnie takiej jakości, na jaką impreza zasłużyła. Więcej mi się robić nie chciało i nie było warto.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading