Ranczerski tuning: Carolina squat

Kiedyś naśmiewaliśmy się i wstydziliśmy, wytykając palcami na ulicach samochody po tzw. „wiejskim tuningu”. Otóż zapewniam was, że nie mamy się czego wstydzić, bo do zdobywców Himalajów absurdu zza oceanu, jeszcze nam daleko. Poznajcie Carolina squat!

Geneza

Każdy absurd ma swoją historię, nawet jeszcze zanim stanie się absurdem. Carolina squat (karoliński przysiad) był nim od początku, ale o dziwo też ma swój logiczny początek. Tzn. logiczny, na ile można się spodziewać…

Carolina squat nie jest wynalazkiem nowym, bo ta forma tuningu znana jest w USA już od 2017 roku, ale obecnie przeżywa niejako renesans. Renesans, który próbują ukrócić władze, ale o tym później. Legenda głosi, że Carolina squat powstał, kiedy cywile z półciężarówkami zapatrzyli się w profesjonalne wozy startujące w rajdzie Baja 1000 i stwierdzili, że ich auta muszą wyglądać podobnie.

Zastanawiacie się, co to znaczy podobnie? Czy wypruli z nich połowę wygodnego wnętrza? Czy zmienili podzespoły na sportowe i założyli miękkie zawieszenie o ogromnym skoku i duże koła? Czy zmienili karoserię na raptem kilka paneli z włókna szklanego? Nic z tego, to by było zbyt proste i logiczne. Otóż Ci Panowie zafascynowali się… pochyleniem auta na Baja 1000. Prześledziłem dzieła kilku amerykańskich jutubowych-tuningo-influencerów i twierdzą oni, że pojazdy na Baja 1000 są specjalnie pochylone do tyłu, czyli z uniesionym przodem, żeby przy lądowaniu spadać na cztery koła. Przeszukałem Internet by znaleźć jakiekolwiek potwierdzenie tej informacji, bo wydawała mi się bzdurna i nielogiczna. Takiego potwierdzenia nie znalazłem. Mało tego stojące auto gotowe na Baja 1000 wygląda tak:

Czyli żadnego uniesionego przodu nie ma. Nie ma bo byłoby to głupie i nielogiczne – ograniczanie sobie widoczności. Moim zdaniem ów „negatywnych przechył” bierze się tylko i wyłącznie z tego, że te 1000 konne potwory z napędem na tył i miękkim zawieszeniem o ogromnym skoku, najnormalniej w świecie unoszą przód, gdy kierowca trzyma gaz wbity w podłogę. Tyle i tylko tyle. Jeśli ktoś znajdzie oficjalne potwierdzenie, że jest inaczej, to oczywiście posypię głowę popiołem…

Realizacja

Skoro jednak już u samych podstaw leży jakieś naciągane twierdzenie, to nie dziwne, że to co z niego powstało, jest jeszcze bardziej absurdalne. Otóż Carolina squat to nic innego, jak naśladowanie pochylenia aut z Baja 1000 w cywilnych półciężarówkach i SUVach. Myślicie, że to jakieś pneumatycznie unoszone pojazdy i na zlot się podnoszą, a potem wracają do normalnego układu? NIC Z TYCH RZECZY! To permanentnie przebudowane zawieszenie z mocno uniesionym przodem i często dodatkowo opuszczonym tyłem, byle uzyskać jak największy negatywny przechył. Mało tego, jak można się spodziewać, to zawieszenie musi być właściwie zblokowane i nie pracować, by np. na tyle pojazd co chwila nie uderzał o ziemię lub wnętrze nadkoli.

Oczywiście, jak to w Stanach, nic nie może pozostać „w normie”. Tym bardziej, jeśli już z założenia jest idiotyczne. Z lekko uniesionych przodów wkrótce zrobiły się podniesione na zupełnie absurdalne wysokości. Osiągany kąt jest tak duży, że niemal zupełnie ogranicza widoczność do przodu. Pomijając już jakiekolwiek właściwości jezdne takiego pojazdu, nawet mając z tyłu głowy, że amerykańskie samochody nigdy nie należały do dobrze się prowadzących.

Kasacja

No i tu amerykański sen i wielka wolność nagle się skończyły. Niedawno miał miejsce kolejny wypadek z udziałem takiego dziwoląga, gdzie państwowi oficjele orzekli, że w wyniku ograniczonej widoczności kierujący półciężarówką „w przysiadzie”, zabił ojca rodziny, który osierocił kilkuletnie dziecko. Modyfikacja okazała się tak durna i niebezpieczna, że kolejne stany jej zakazują, definiując w prawie o ile może być uniesiony przód względem tyłu.

Zachęcam do zapoznania się z filmem powyżej, bo będziecie przecierać oczy ze zdumienia myśląc, że to jakiś wkręt. Niestety nie! Mało tego, ludzie zza wielkiej wody mają niezwykły talent do wymyślania absurdalnych, przerośniętych i skrajnie wypaczonych form tuningu.

Jest tego więcej

Nie wierzycie? No to sprawdzicie „elbows wheels” w Googlu.

To kolejna abstrakcyjna modyfikacja. Tym razem wywodząca się z Texasu, kiedy w Huston młodzi Afroamerykanie dorobili się na sprzedaży narkotyków i jeździli tuningowanymi krążownikami szos. Potem koła-łokcie stały się częścią hip-hopowej popkultury, a stamtąd wiadomo, poleciało już w skrajne przerośnięcie. Dla mnie to de facto wygląda na drogowe narzędzie zbrodni, ale co ja tam wiem? Wolność, prawdziwa wolność! Umysłów, czy tam pieniędzy – kto by wnikał?

Źródło: The Drive

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading