Czy prezentacje samochodów F1 są potrzebne?
Prezentacje bolidów F1 od lat były typowym folklorem królowej motorsportów. Jednak coraz mniej w nich było bolidów, coraz więcej otoczki. Tegoroczne premiery nie mają jednak nawet właściwych bolidów, a więc po co cała ta szopka?
Skąd pomysł?
Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz – prezentacje bolidów F1 są dość współczesnym wynalazkiem. Słynny McLaren MP 4/4 zaliczał jeszcze „start” w starym stylu, czyli po prostu nabijał pierwsze okrążenia na torze, podczas prywatnych testów przed sezonem. Działo się to w 1988 roku. Od lat 90 jednak w Formule 1 było tyle pieniędzy od sponsorów z przemysłu tytoniowego, że nie do końca było wiadomo, co z nimi robić. Serio. Niektórzy wynajmowali helikopter, żeby latał i zdmuchiwał wodę z toru, bo zespół chciał testować na suchym (!!!). Ktoś wpadł więc w końcu na pomysł, że można zrobić wielką imprezę z pokazaniem nowego auta, co też pomoże zadowolić sponsorów, bo będzie głośno, będzie szum i ich logo stanie się widoczne w mediach. Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji, kto był autorem pierwszej takiej prezentacji, a ja sam tego nie pamiętam. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby to był Ron Dennis albo Flavio Briatore. Pierwszy zorganizował słynną prezentację w 1997, gdzie podczas premiery nowego McLarena występowały Spice Girls i Jamiroquai (wtedy najwięksi, najpopularniejsi globalni artyści popowi), a potem poprawił to w 2007 zajmując pół Walencji pokazem, który oglądało na żywo 100 tysięcy widzów! Briatore natomiast lubił robić iście teatralne premiery, a i znany był z zamiłowania do pieniędzy i szastania nimi.
Kto by to nie był, prezentacje bolidów stały się w F1 pewną tradycją. Wydawało się, że nie będzie to miało końca. Potem jednak przyszedł kryzys finansowy w latach 2007-2008 i zespoły musiały przystopować. Poza samą oszczędnością pieniędzy, takie było też wymaganie, by nie obnosić się z kasą, kiedy inni o nią rozpaczliwie walczą. Prezentacje jednak zostały, choć przez jakiś czas w sporej części przeniosły się na tor. Innymi słowy bolidy debiutowały po prostu wyjeżdżając na testy. Wydawało się to proste, jasne i logiczne. ALE NIEEEEEE…
A było już normalnie
W ostatnich latach mieliśmy jednak powrót do coraz bardziej ostentacyjnych prezentacji (np. w teatrze), przy jednoczesnym coraz mocniejszym skrywaniu tajemnic dotyczących konstrukcji bolidu. Doszło do tego, że właściwie wiadomo było, iż bolid prezentowany nie jest tym, który wyjedzie na tor. Jedyne co z reguły pozostawało niezmienione, to „upakowanie” jednostki napędowej za kierowcą i idące za tym kształty tyłu bolidu oraz maksymalne podcięcia na bokach. To można było pokazać, bo zmiana rozłożenia elementów wewnętrznych nie jest czymś, co można skopiować w trakcie sezonu.
Teraz wchodzimy w nową erę wraz z sezonem 2022, a dla prezentacji oznacza to zaś nowy poziom odlotu. Otóż większość prezentacji, to nie prezentacje bolidów, ale… malowania. Dobrze chociaż, że przestali kłamać. Nie wiem jednak w takim razie, po co ten cały szum. Mam wrażenie, że nie tylko ja jestem już nieco zmęczony całą szopką z prezentacjami, bo w sieci można znaleźć coraz więcej negatywnych wypowiedzi i krytycznych artykułów, także na największych portalach branżowych.
Wystawa lakieru i naklejek
Prezentacje 2022 to Himalaje absurdu. Dlaczego? Ano nie wiem czy wiecie, ale bolid, który w zeszłym roku prezentowała FIA, można było sobie kupić. Konkretnie mogły to zrobić zespoły „do celów promocyjnych”, co też uczyniły. Zespoły Mercedes i Ferrari kupiły po 8 takich makiet, a na przykład Alpine i Aston Martin po 3. Także to co widzimy, to po prostu przemalowane bolidy FIA, czasami próbujące udawać jakiekolwiek zmiany.
Mało tego, wszyscy wciąż się dobrze kryją i nawet pokazane bolidy McLarena i Astona Martina, to najprawdopodobniej jakieś wczesne prototypy rozwojowe ich konstrukcji. Wszystko to oznacza, że w dalszym ciągu nie reprezentują one tego, co zobaczymy na torze podczas testów. O przepraszam – niezbyt zobaczymy bo, ta otwarta na fanów i wsłuchująca się w ich głos Formuła 1, pierwszej sesji testów nie będzie w ogóle transmitować! To jest ciekawa i dość dziwna zagrywka. Nie do końca wiem, jaki jest jej cel.
Najbliżej właściwego bolidu z sezonu będzie najprawdopodobniej Williams FW44, jednak wcale nie dlatego, że pokazano auto na prezentacji. Wszystko dlatego, że chwilę po szopce na prezentacji, właściwe auto wyjechało na prywatne testy na Silverstone. Troszkę wymsknęło się też Alfie, podczas prywatnego testu zamaskowanego bolidu na torze Fiorano. Po raz kolejny więc można zadać sobie pytanie, po co to wszystko?
Szczerze mówiąc, ja nie mam nic przeciwko, żeby prezentacją bolidu, było ustawienie go przed garażem pierwszego dnia oficjalnych testów i zrobienie zdjęć z kierowcami. Cała ta sztuczność robi z tego sportu coraz bardziej cyrk, który próbuje opchnąć gadżety z nadrukowanym odpowiednim logo, niż rywalizację na torze. Szkoda, bo tegoroczny sezon pod względem konkurencji tak kierowców, jak i zespołów projektantów, może być niezwykle interesujący. Oby tak było!
Źródło: reddit