Motoryzacyjny poradnik prezentowy 2021

Tak, wiem – dla wielu to mowa-trawa i zapchajdziura. Tym bardziej zapraszam do czytania, bo staram się dla was co roku wyszukać ciekawsze pomysły, niż „kup mu dobry szampon samochodowy”. 😉

W tym roku wyjątkowo wcześnie, bo podobno ma być źle z dostępnością wszystkiego. Od prądu zaczynając, a na papierze kończąc. Niemniej nie będzie o zestawach do detailingu, nie będzie o nowej książce Jeremy’ego Clarksona, która i tak jest na wejściu do każdego Empiku, nie będzie o koszulce z Trabantem, ani o perfumach Ferrari. Nie będzie też o absurdalnie drogich i nieciekawych talonach na dwa okrążenia za kierownicą, czy też nawet na fotelu pasażera jakiegoś droższego samochodu. Będzie o…

No dobra, zanim będzie o czymś konkretnym, to powiem o najważniejszej rzeczy, której nie będzie 😛 . Dlaczego? Bo uważam, że najlepszym prezentem dla jakiegokolwiek maniaka jest po prostu kontakt z motoryzacją. Czy to wyjazd na jakąś lokalną imprezę, rajd, czy wreszcie poważny wypad na np. jakiś wyścig F1, czy legendy typu Le Mans 24, albo nawet targi typu Techno Classica Essen, czy nawet nasz Poznań. To jest, moim zdaniem, ZAWSZE najlepsza opcja. Tylko, że po pierwsze bardzo zależna od sytuacji życiowej, kto i co może. Po drugie z założenia dosyć kosztowna i wymagająca poważniejszych podchodów i organizacji. Po trzecie dosyć problematyczna i niepewna w czasach pandemii. Jeśli jednak nic z powyższych punktów was nie rusza – to macie prezent idealny. Jeśli jednak wypad na wydarzenie motoryzacyjne jest za dużym przedsięwzięciem, to wracamy na Ziemię.

Puzzle

Zaczynamy bardzo skromnie, czyli od puzzli. Ta wiem – śmieszne. Choć nie, raczej prawdziwe. Śmieszne to by było proponowanie wam talonu na benzynę 😀 . Na serio jednak – budżety są różne. Więcej czasu spędzamy w domach i pewnie wszyscy za dużo siedzimy przed monitorami zapominając, że kiedyś istniały inne rozrywki. Czemu jednak mówię o puzzlach? Ano wszyscy znali i widzieli nieco kiczowate, trochę banalne puzzle z prostymi, plakatowymi wręcz, zdjęciami jakiś supersamochodów. W takim wypadku myślę, że lepiej po prostu kupić ładny plakat (i to też może być niezły pomysł na prezent). Na szczęście można jednak znaleźć takie zestawy, jak widoczny powyżej. Naprawdę ciekawe, z klasą i świetnie prezentujące się nie tylko jako puzzle, ale ozdoba pokoju motomaniaka.

Model die-cast

Innymi słowy model „na półkę”. Taki tam do patrzenia. Wierzcie lub nie, ale samo patrzenie na te cudeńka już sprawia przyjemność. Naprawdę dobrej jakości modele można nabyć już od okolic 200 zł, np. od firmy Spark w skali 1:43. Górnej granicy ceny… nie ma. Można zakończyć na modelach firmy Amalgam, która dostarcza je np. do siedziby McLarena. Wszystkie są wykonane ręcznie na podstawie laserowych skanów autentycznych pojazdów, a ich ceny sięgają 10 000 dolarów. Dobrze czytacie – można sobie za nie kupić samochód. Taki prawdziwy. Można też zamówić model konkretnego samochodu, którego nie mają. Na przykład Porsche 917 po wygraniu Le Mans z autentycznymi otarciami. Można? Można. Wracając do rzeczy bardziej przyziemnych: wśród modeli za 200 zł można wybierać już od aut z Le Mans, przez Formułę 1 i wszystkie cywilne auta, jakie sobie wymarzycie. Jakość jest taka, że naprawdę samo patrzenie sprawia przyjemność. To nie jest zabawka z marketu z plastikowymi wstawkami i uniwersalnymi kółkami do 30 innych typów. Czy to wymarzone auto, czy ulubiony bolid wyścigowy, czy po prostu ukochane toczydło stojące pod blokiem. Tu znajdzie się model dla każdej potrzeby.

Abonament na transmisje

Czasy takie, że coraz więcej działamy wirtualnie, to i prezenty mogą być wirtualne. Dla każdego maniaka wyścigów pakiet transmisji z całego sezonu, to na pewno miła rzecz. Szczególnie że ostatnimi czasy wszystkie czołowe serie wyścigowe świata, mocno się w tej dziedzinie podciągnęły. Oficjalne transmisje F1.com nie mają już problemów technicznych, komentarz jest rzeczowy (choć zbyt brytyjski – nie mówię o języku, ale o preferencjach komentatorów). Nawet ja, opierający się zmianom technologicznym, już wielokrotnie oglądałem sesje z weekendów GP na telefonie i naprawdę dało się to robić całkiem przyjemnie, a aplikacja ma dużo danych dodatkowych. Podobnie jest choćby z WEC. Można też pojechać opcją uniwersalną dla maniaka wszystkich sportów i kupić Eurosport Player, ale trzeba mieć świadomość, że kluczowych serii tam nie ma, lub są skrótowo.

Podręcznik Haynes

Już kiedyś pisałem o tych książkach. Kto ich jeszcze nie zna, ten niech szybko nadrabia zaległości. Haynes to firma wypuszczająca na rynek kompletne podręczniki obsługi samochodu. Oczywiście, nie jak zbudować go od zera, ale jest w nich naprawdę wszystko. Od podstawowych informacji o terminach przeglądów, po szczegółowe instrukcje (ze zdjęciami dokładnie pokazującymi co i jak) do konkretnych napraw, czy modyfikacji. Mówimy tu o spektrum napraw od wymiany żarówki w lampie, przez naprawę sprzęgła, aż po kompletny demontaż silnika z samochodu. Do tego schematy elektryczne, praktyczne porady, no po prostu wszystko czego może potrzebować maniak, samemu grzebiący w swoim aucie. Oczywiście są to książki dedykowane do konkretnych pojazdów, więc trzeba znaleźć tą dla naszego, jeśli ją wydano. Minus? Dla nieobeznanych z językiem – są po angielsku.

Trening jazdy sportowej

Miało już nie być o kontakcie z motoryzacją, ale to jego inna forma. Najbardziej bezpośrednia ;). Opcja zdecydowanie najdroższa (poziom 1000 PLN), ale… skoro można nie być na wydarzeniu, lecz BYĆ wydarzeniem i samemu siedzieć za kierownicą, to chyba nie ma nic lepszego, prawda? Fajnie, że pojawiły się już w naszym kraju kompletne pakiety, jak ten tutaj. Wciąż jesteśmy daleko za zachodem i krajami, które żyją motoryzacją, gdzie są prawdziwe szkoły rajdowe, ale u nas też coś się już ruszyło.

Nie musimy mieć przygotowania, nie musimy mieć własnego samochodu na tor, kasku, wystarczy prawo jazdy i dobre chęci. Zamiast tego dostajemy auto, profesjonalne porady i ponad godzinę samej jazdy samochodem, który możemy cisnąć i nikt nie drży za każdym razem, gdy zahaczymy kołem o trawę. W aucie jesteśmy sami, a porady dostajemy zdalnie. Dla porównania również za tysiąc złotych można przejechać, dzięki wspomnianym na początku „talonom prezentowym”, ze trzy okrążenia toru Poznań (każde trwa kilka minut) i to z kontrolującą nas osobą na fotelu pasażera. Jasne, może w Porsche GT3, a nie w Toyocie, ale chyba każdy jest świadom, że nikt nie pojedzie na limicie wsiadając pierwszy raz za kierownicę Porsche. Nawet gdyby chciał, to nikt mu nie pozwoli. Toyota Celica ma ten limit dużo niżej, a to właśnie jazda na limicie daje największą frajdę i do tego procentuje w sytuacjach awaryjnych na drodze publicznej. Dla mnie wybór jest oczywisty.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading