Głos Ameryki w F1

F1 właśnie zakończyła swoje tournee po obu Amerykach. Od lat jest tam coraz mocniej obecnym w świadomości sportem i cieszy się coraz większą popularnością. Czy powinniśmy się z tego cieszyć?

Chodzące billboardy

Uznałem, że warto wspomnieć o pokłosiu sukcesu GP USA na COTA, czyli wprowadzaniu „klauzuli Brundle’a”. Otóż na COTA mieliśmy do czynienia z celebrytyzmem, konsumpcjonizmem i kapitalizmem w najczystszej, najbardziej amerykańskiej, najbardziej perfidnej i obłudnej formie. Jacyś ludzie, znani z tego, że są znani, chodzą sobie po padoku, pokazują swoją (za przeproszeniem) dupę do kamery i robią sobie promocję, nawet nie wiem czego, bo nie wiem kim są. Mają przy tym głęboko gdzieś wydarzenie, po którym się przechadzają. Ba! Nie mają o nim najmniejszego pojęcia!

Skończyło się tym, że ów Pani od pokazywania własnej dupy u boku ludzi, których nie zna i się nimi nie interesuje, miała być obiektem mini wywiadu w wykonaniu Martina Brundle’a, kiedy szła po prostej startowej, przed startem wyścigu. Niestety jej ochroniarze dość jednoznacznie potraktowali komentatora i byłego kierowcę wyścigowego, także Formuły 1. Nieco bardziej delikatnie niż Panowie przy wejściu do klubów uzbrojeni w podręczne pały i bejsbole, ale na tyle, być do zrozumienia, że jest nikim. Jest to znacząco odmienne od doświadczeń z celebrytami wprowadzanymi do garaży choćby na GP Monako. Są dużo bardziej „europejscy” w zachowaniu i w ogóle wykazują minimum zainteresowania sportem, w którego centrum nagle się znaleźli. Dla mnie, jest to pewna forma kurtuazji i kultury osobistej, do której będąc w Europie jesteśmy przyzwyczajeni, a która staje się całkowicie zbędna, kiedy wkraczamy na teren USA.

Co kraj, to obyczaj

Pokłosiem całego zajścia jest wprowadzenie zasady, że na teren boksów i grid walk celebryci nie mogą wchodzić ze swoim żywym płotem. Spotkało się to z lekkim wyśmianiem w amerykańskich mediach. Zarzucono nawet, że to skok na wolność i bezpieczeństwo tych biednych celebrytów. Co ciekawe w tych samych mediach redaktorzy bez ogródek piszą, jak to pierwszy raz byli na wyścigu F1, właśnie w 2021 na COTA. Proponuję przeczytać, a zdziwicie się z jakiego poziomu jest pisana ta relacja i jakie oczywistości przedstawia. Podpowiem – z poziomu przypadkowej osoby, która coś o motoryzacji wie, ale jakimś cudem znalazła się na tym wyścigu.

Nie chcę w pełni komentować jak ja to postrzegam i co o tym myślę. Musicie jednak wiedzieć, bo na pewno wiecie, że właściciele F1 mocno naciskają na ekspansję w Ameryce. To zaś oznacza, że sport musi się zmieniać, by dopasować się pod tamte rynki. Próbkę tych zmian przedstawiłem powyżej. Chcę więc jedynie dać Wam pod rozwagę, czy ów ewolucja na pewno wam pasuje i czy zdobycie rynków amerykańskich jest warte tyle samo dla maniaków F1, co dla Liberty Media?

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading