Po Grand Prix Turcji 2021

Zeszłoroczny wyścig na Istanbul Park opierał się na scenariuszu: wysychający tor, przejściówki, zarządzanie oponami. Co zaskakujące Grand Prix Turcji 2021 miało bardzo podobny przebieg, choć sam wyścig był zgoła inny.

Tak samo, a jednak inaczej

Przede wszystkim cała stawka już znała ten scenariusz, więc wszyscy byli na niego gotowi tak mentalnie, jak i technicznie. Oczywiście organizatorzy zrobili co mogli, by nawierzchnia zachowała się inaczej. Nie zachowała. Oczywiście ryzyko deszczu w niedziele było znikome. Jednak wystarczające. Oczywiście tor powinien wyschnąć przez cały dystans wyścigu, praktycznie bez opadów. Nie wyschnął… Także ostatecznie znów mieliśmy stawkę na oponach przejściowych, najpierw próbującą wytrzymać na nich ile się da, a potem przerabiającą intermediaty na slicki. Oconowi udało się nawet przejechać cały wyścig na jednym komplecie i przerobić intermediaty na podartą szmatę. Tak też można.

Ta gotowość zupełnie zmieniła rywalizację, choć warunki kazały nam się spodziewać, że będzie ogrom akcji na torze. Tego ogromu nie było. Nie znaczy to, że wyścig był nudny, ale faktem jest, iż samej walki na torze było sporo mniej niż rok temu, bo i mniej było walki z przyczepnością. Główna akcja rozgrywała się przy pulpitach strategów oraz inżynierów wyścigowych z napięciem obserwujących live timing i czasy okrążeń kierowców.

Joker

Wyścig w Turcji pokazał jeszcze jedną fajną rzecz. Otóż, jak nigdy wcześniej, wyraźnie było widać, jak kluczową rolę dla walki o tytuł odgrywają (o ironio) kierowcy numer dwa. Mieliśmy Bottasa liderującego i wygrywającego, ostatecznie odbierającego punkty Verstappenowi. Mieliśmy w końcu Pereza, który po raz pierwszy od dawien dawna, także wykonał 100% tego, co do niego należało.

Manewr Sergio i obrona przed Hamiltonem nie tylko były najwyższej klasy, ale przede wszystkim miały rozstrzygający wpływ na wyniki wyścigu. Podobnie jak wygrana Bottasa oczywiście. Jednak to walka Pereza i Lewisa były ozdobą wyścigu, a jej wynik czymś… niespodziewanym. Nie ukrywajmy: mało kto się spodziewał, że Meksykanin zatrzyma Mistrza Świata. Tym razem jednak zdecydowanie stanął na wysokości zadania. Hamilton zaś wciąż ma z tyłu głowy, że na zbyt duże ryzyko nie może sobie pozwolić.

Wzloty i upadki

Z innych zaskoczeń warto wymienić chyba dobrą formę Ferrari i negatywnie odstającą od ostatniej średniej McLarena. Wedle Red Bulla także moc silnika Mercedesa była dla nich zaskoczeniem. Najwyraźniej Honda była tak zadowolona ze sowich postępów, że nie spodziewali się już jakiegokolwiek skoku wydajności ze strony konkurencji, a ten się nagle pojawił. Także Ferrari przyznało, że jest bardzo zadowolone z rozwoju swojej jednostki napędowej. Forma czerwonych w tym sezonie powoli, ale zdecydowanie rośnie i na tle poprzednich sezonów, jawi się niemal jako objawienie. Nie można pominąć także formy Alonso, choć… spotkaniem z Mickiem wszystko zepsuł i zamazał. Szkoda, bo występem w kwalifikacjach pokazał, że jeździć to on jeszcze potrafi. Jak widać powstrzymać nerwy na wodzy – czasem wciąż nie.

Przed nami i całą F1 wycieczka do Ameryki, a tam na wstępie, dwa tory zdecydowanie „leżące” Mercedesowi, czyli COTA i Hermanos Rodríguez. Czy będzie to knockout w dwóch aktach? Jeśli tak, to czy Red Bull pozbiera się na ostatnie wyścigi sezonu, w których może mieć szansę? Czy może w rywalizacji zamieszają nie tylko drudzy kierowcy, ale choćby inne zespoły, jak na przykład McLaren? Dowiemy się wkrótce 😉 .

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading