Po F1 Grand Prix Rosji 2021
Grand Prix Rosji 2021 to z pewnością… najciekawszy wyścig, jaki kiedykolwiek odbył się na tym torze. Przy okazji także przedostatni, bo od 2023. wyścig będzie się odbywać w Igorze.
Sankt Petersburg
Czy trzeba się cieszyć, czy żałować zmiany toru? Cóż… powiedzmy to sobie szczerze: jedna jaskółka wiosny nie czyni. Tegoroczny weekend w Soczi uratowała pogoda, która najpierw zamieszała w kwalifikacjach i dała ciekawe ustawienie na starcie. Potem drugi raz zamieszała w wyścigu i zapewniła dodatkowe emocje. Wszystkie wcześniejsze wyścigi na tym rosyjskim torze, były nudne jak flaki z olejem.
No dobra, to się cieszymy? Chyba tak! W końcu wyścig będzie odbywał się w Europie, koło Sankt Petersburga. Dosłownie 100 kilometrów od granicy z Finlandią. Dzięki temu dotarcie powinno być łatwiejsze. Całkowicie zmieni się także klimat, bo przenosimy się znad Morza Czarnego, nad Bałtyk i to na wysokości Helsinek. Jedyny szkopuł widzę w tym, że autorem toru będzie (a jakże) Pan Hermann Tilke, którego ulubieńcem nie jestem. Dlaczego, to przeczytacie TUTAJ. Czyli możemy trafić z deszczu pod rynnę? Szczerze mówiąc wydaje mi się, że ciężko będzie stworzyć coś dającego równie nudne wyścigi jak tor w Soczi, więc nadzieja jest. Żeby nie było – Soczi to nie tylko problemy z torem, ale infrastrukturą, odludziem i generalnie słabym miejscem na tor. Tyle.
IIiiiiii wyLandował
To trochę niesamowite jak dziwną narrację prowadzi się w F1, pamiętając przy tym, że jest brytyjskim sportem z amerykańskimi właścicielami. Dość powiedzieć, jeśli ktoś nie wie, że nawet oficjalna transmisja F1 ma komentarz brytyjskiej Sky Sports F1. Tymczasem mieliśmy w wyścigu w Soczi bohatera Hamiltona. Jak zawsze. W tym roku mamy bohatera Russella. W sumie też jak zawsze, od kiedy jest w F1. Okazało się także, że mamy… potrzebującego współczucia Norrisa, który właściwie został zauważony dopiero po tym, jak skopał sobie wyścig.
Nie do końca wiem, czym Norris zalazł za skórę Brytyjczykom, ale chłopak naprawdę robi coś niesamowitego. Ten 21-letni facet nie tylko ma udział w powrocie McLarena na szczyt. On wyciąga z tego auta 101% właściwie za każdym razem, gdy do niego wsiada. Daniel Ricciardo przyznał sam, że Norris ma ogromne cohones, jeśli chodzi o jazdę w szybkich łukach i musiał się tego poduczyć, od młodszego kolegi.
Jasne – Lando sam zepsuł sobie wyścig, nie zjeżdżając po opony. Częściowo widzę tu też winę zespołu, który chyba niedostatecznie dobitnie wytłumaczył mu sytuację pogodową, jak to zrobił Mercedes Hamiltonowi. Niemniej samo to, jak traktowany jest Norris w McLarenie, to jak liczą się z jego opinią i fakt, że gdy powiedział iż nie chce opon, właściwie uciął dyskusję… To dużo mówi, jak jest ceniony. Czy jest szybszy od Russella na torze? Na jednym okrążeniu nie wiem, ale na pewno lepiej wyprzedza i startuje. Wydaje mi się, że także lepiej odnajduje się w trakcie wyścigu. Za to na pewno jest od niego mocniejszy mentalnie. No a jak się ma do Hamiltona?
Seta
Nie zrozumcie mnie źle. Uważam Hamiltona za kierowcę bardzo dobrego. Jest jednak wielka różnica między tym, a uznawaniem go za boga wyścigów. To czego dokonał, to tylko statystyka. Pewnie istotna, ale jedynie cyferka. Niestety bez żadnego odniesienia, bo kiedy ścigał się taki Fangio, sezon F1 liczył osiem wyścigów. OSIEM, z czego Juan Manuel wygrywał np. trzy i zdobywał przy tym 4 pole position. Teraz w sezonie mamy ponad 20 wyścigów, a sam wynik dużo bardziej zależy od sprzętu. Innymi słowy wygrywając 50% wyścigów, Fangio w swoich latach musiałby mieć 25 podobnych sezonów. Dla porównania Hamilton potrzebowałby 10, wygrywając też te 50%, by zdobyć wspomnianą setkę. Różnica jest, co?
I tak, Hamilton ma talent, ma też szczęście i/lub talent, albo dobre osoby prowadzące, znajdujące mu odpowiednie zespoły, dające sprzęt zdolny do wygrywania. Sprzęt w F1 to teraz wszystko. Popatrzcie na Vettela, którego lubię jako człowieka, ale fanem jego talentu nigdy nie byłem. Gdy miał dominujące auto – dominował. Gdy w Ferrari przyszło mu wyciągać z auta maksimum, by móc walczyć o zwycięstwo – w kluczowych momentach nawalał. Hamilton tego nie robi, ale nie robi tego też Alonso, a tylu tytułów nie ma. Więc na litość boską przestańcie się jarać tą setką i ubóstwianiem Lewisa. Szacun za dokonania, brak szacunku dla tych, którym również brak zdrowego rozsądku i dystansu.
Bez udawania
Podobnie jak Vettela, tak nigdy nie byłem fanem talentu Bottasa. Tylko kurczę… jakoś ten facet wygrywał wyścigi w innych seriach i naprawdę nie dostał się do F1, jako synek bogatego tatusia lub ciągnięty za nogi do bolidu przez koncern paliwowy. Tymczasem posada w najlepszym zespole wyścigowym ostatniej dekady, okazała się de facto ruiną dla jego kariery. Naprawdę nie chce mi się wierzyć, by był tak daleko za Hamiltonem, jeśli chodzi o umiejętności i szybkość. Szczególnie, że Russell wsiadł do bolidu i od razu z nim konkurował. Miał przy tym problemy z jazdą za SC i obsługą auta (posłuchajcie i obejrzyjcie jego onboardy z GP Sakhiru!). Pamiętając przy tym, jak kosztowne są choćby milisekundy rozkojarzenia, czy nieodpowiednie ustalenia bolidu, trzeba zadać sobie pytanie: czy wszyscy Brytyjscy kierowcy to urodzeni geniusze, czy jednak jest coś jeszcze? Może bolid Bottasa nie jest do końca pod niego stworzony? Oczywiście, że Brytyjczycy są dobrzy w wyścigach. Mają ogromne zaplecze motorsportowe i przemysł. Ich kraj niemal żyje wyścigami. Tylko, że gdyby wszyscy byli geniuszami, to byłoby przynajmniej 50% stawki kierowców z Wlk. Brytanii, a tak nie jest.
No więc co? Do końca nie wiem, może kiedyś się dowiemy. Powiem szczerze, że jeśli czekam na jakąś książkę, to właśnie na autobiografię Bottasa. Podobnie przeczytałem wcześniej książkę Webbera. Nie dlatego, że byłem jego fanem, ale by poznać jego spojrzenie na to, co działo się w Red Bull Racing.
Co dzieje się w Mercedesie już wiemy, po wymianie silnika przed startem wyścigu w Soczi. Nie wiem co było głupsze – samo działanie Mercedesa, czy głęboka kontemplacja niektórych mediów, próbujących wytłumaczyć, że to nie jest celowe działanie zespołu na granie pod Hamiltona, byle tylko nie naruszać jego boskości. Valtteriemu za to już chyba po prostu nie zależy na udawaniu, bo wreszcie nie musi. Pokazał to komentując wypadek Lewisa na Monzy, a także „walcząc” z Maxem w Rosji. Szkoda tylko, że Bottas puszczając Verstappena, mimo to i tak nie wyprzedza połowy stawki, tylko tłucze się z tyłu w najszybszym aucie na torze. To znów każe powątpiewać w jego talent.
Akcent włoski
Niespodziewanie dobry wyścig zaliczyło Ferrari i choć to Sainz był w czubie i zdobył już trzecie podium w swoim pierwszym sezonie we włoskim zespole, to cichym bohaterem dla mnie znów był Leclerc, któremu ostatecznie nie powiodło się, podobnie jak Norrisowi. Zobaczcie choćby start w wykonaniu Charlesa, który na dwóch pierwszych zakrętach, wyprzedził bodaj sześciu zawodników! Ciekawe natomiast, że ze statystyki wynika: podium Sainza = klops Leclerca. W Monaco nie wystartował, na Węgrzech nie ukończył, w Rosji dojechał, ale daleko poza punktami. Niemniej „młodzież” w F1 po raz kolejny zaskoczyła i pokazała jak jest mocna. Kiedy przyjdzie ich czas i zaczną być regularną, ścisłą czołówką, mogą nas czekać jedne z najlepszych sezonów w historii. Oby!
W ogóle warunki na torze zmyliły wielu zawodników i wzięły ich z zaskoczenia. Właściwie 90% stawki pytane przez inżynierów, czy chcą zmienić opony, krzyczało „NIE!” jak Norris, by dwa zakręty później wypaść z toru. Tor w Soczi jest tak mało używany, że deszcz właściwie pozbawił go przyczepności, na co kierowcy nie byli gotowi. Tu też wyszła wada nowoczesnych torów. Owszem mieliśmy sporo fajnego ścigania na tym lodowisku, ale betonoza pozwoliła zawodnikom jeździć właściwie bez strachu po całym torze i jego poboczach, tak duży mieli margines bezpieczeństwa, na tym (podobno) ulicznym torze. W ogóle wniosek jest taki, że najlepsze wyścigi w F1 są wtedy, gdy mamy mało przyczepny tor i deszcz. Czy tor wysycha, czy moknie coraz bardziej, jeśli to nie jest ulewa, to mamy ciekawe zagrywki z oponami typu slick i przejściowymi lub deszczowymi, co sporo miesza w stawce.