ELMS: Trzecia runda dla G-Drive

Trzecia runda ELMS rozgrywana na torze Paul Ricard okazała się mniej zaskakująca pod względem pogody, ale za to wydarzenia na torze i tak potrafiły mocno namieszać w stawce.

Układ sił, układ opon

Od pierwszych jazd wszyscy mówili, że w wyścigu kluczowe będzie tu dobre zarządzanie oponami. Szczególnie lewy przód był problematyczny, jako że mocno dostawał w kość, szczególnie na długich prawych łukach po prostej Mistral. Warto zaznaczyć, że w ELMS ów prosta jest używana w pełnej konfiguracji (niemal 2 kilometry!), bez przedzielenia szykaną jak w F1.

Bardzo mocno prezentował się zespół G-Drive #26, niepodzielnie rządzący we wszystkich sesjach treningowych. Z dobrej strony, już standardowo, pokazywało się też United Autosports. Również IDEC, Cool Racing oraz Panis Racing wydawali się kandydatami do podium. WRT, czyli najbardziej interesujący nas zespół, zdawał się mieć nieco problemów, w pierwszej sesji meldując się nawet poza pierwszą dziesiątką.

Wśród słabszych prototypów LMP3 bardzo dobrze wyglądało tempo załogi #13 Inter Europol Competition. Numer 14. z Mateuszem Kaprzykiem radził sobie wyraźnie słabiej, z czasami raczej po stronie końca stawki. Poza tym „w czubie” było też United Autosports, DKR Engineering i polski Team Virage – o tym projekcie mogliście nie słyszeć, ale przyjdzie moment, że napiszę o nim szerzej 😉 . W LM GTE po raz kolejny na bardzo mocnego kandydata do zwycięstwa wyglądał Aston Martin od TF Sport.

Kwale

Kwalifikacje przyniosły nieco zaskoczeń. Choć w LMP2 pole position pewnie zdobyło G-Drive #26, to drugie miejsce zajął zespół WRT, jakby wygrzebując się z problemów podczas treningów i odzyskując dawne tempo. Za dwójką liderów ustawiło się United Autosports #22, Cool Racing i dwie załogi IDEC Sport.

Najszybsza w kategorii LMP3 okazała się załoga DKR Engineering, która po raz kolejny potwierdziła świetne tempo ich konstrukcji Dequeine na jednym okrążeniu. Dalej był polski team Virage, Graff, United Autosports i #13 również polskiego Inter Europol Competition. Druga załoga Inter Europol niestety wywalczyła drugie pole startowe od końca w tej klasie, więc raczej nie zalicza tej sesji do udanych. W GT zgodnie z oczekiwaniami najlepszy czas wykręciło TF Sport w Astonie, przed dwoma Porsche od Proton Competition.

Start!

Wyścig rozpoczął się objęciem prowadzenia przez WRT już na pierwszym zakręcie. Potem Yifei Ye rozpoczął budowanie przewagi nad drugim G-Drive i po niecałej godzinie miał już jej niemal 15 sekund. Wtedy na torze rozpoczął się pierwszy okres Full Course Yellow. Powód był dość prosty – konieczność uprzątnięcia odłamków zalegających na torze. Cała czołówka wykorzystała ten moment na zjazdy, a po chwili rywalizacja została wznowiona.

W tym czasie oba auta Inter Europol Competition jechały tuż obok siebie i niestety załoga #14 musiała obserwować jak ich koledzy zostają wyeliminowani z wyścigu. Drugi Ligier jadąc za nimi, zaliczył bowiem kontakt z tyłem auta GT. Poleciało kilka odłamków, trzynastka zjechała do boksów i wróciła na tor, ale nie na długo.

Kilka okrążeń później auto obróciło się bowiem na torze i nie pojechało już dalej. Uszkodzenia po tamtym kontakcie okazały się zbyt duże, a na torze pojawił się Safety Car. Skasował on całą przewagę liderów, tak WRT w LMP2, jak TF Sport w GTE. Liderujący w LMP3 United Autosports mieli jeszcze gorzej, gdyż w chwili wyjazdu samochodu bezpieczeństwa na tor byli w boksach, co oznacza, że na wyjeździe utknęli przy czerwonym świetle, do czasu otwarcia alei serwisowej.

Także po wznowieniu rywalizacji, kolejnej godzinie i zarazem na półmetku wyścigu, sytuacja w klasie GTE wyglądała zupełnie inaczej niż wskazywały na to wyniki poprzednich sesji. Prowadziło Ferrari #80 Iron Lynx, przed Porsche Proton Competition, kolejnym Ferrari, ale Spirit of Race i w końcu jeszcze jednym Ferrari #60 od Iron Lynx. Poprzedni liderzy TF Sport systematycznie tracili i spadali coraz niżej. W LMP2 na czele wciąż było WRT, a Robert Kubica wsiadając za kierownicę popisał się świetnym manewrem wyprzedzania w tłoku.

Jak działa – nie dotykać!

Potem jednak zaczęły się cuda. Zespół WRT uznał, że z jakiś powodów Robert nie jedzie dostatecznie szybko i trzeba mu pomóc, czyli go zmienić. Było to o tyle dziwne, że Kubica miał jechać podwójną zmianę, a w poprzednich sesjach legitymował się wyśmienitym tempem na zużytych oponach. Team nie wiedział więc, czy to problem kierowcy, czy uszkodzenia samochodu. Postanowiono jednak zmienić też człowieka za kierownicą i tak do auta wsiadł Louis Deletraz. Po wyścigu kierownictwo zespołu przyznało, że może nie była to najlepsza decyzja, a Robert delikatnie nakierował, że sam nie wie „o co kaman”.

Zamiast więc prowadzić, po dłuższym zjeździe (zmiana kierowcy) WRT powróciło na tor na czwartej pozycji, za dwoma załogami United Autosports. Przez chwilę wydawało się, że będą one ze sobą walczyć, ale #22 szybko zdołał wyprzedzić siostrzaną ekipę i zacząć się oddalać, podczas gdy „nasi” utknęli za United #32 i Deletraz nic z tym nie mógł zrobić.

Niemniej niedługo później, po ponad 2/3 wyścigu przyznano WRT karę za nieprawidłową formację na starcie, co pozwoliło im objąć prowadzenie. O błędzie zawodnicy dobrze wiedzieli, ale nie spodziewali się czekać na decyzję tak długo. Otrzymali pięć sekund kary do odbycia w boksach, a co ważne nie można tej kary odbyć jeśli na całym torze wywieszona jest żółta flaga. Tymczasem załoga sponsorowana przez Orlen wciąż traciła za United Autosports i nie było widać rozwiązania tego problemu. Podjęto więc decyzję o taktycznym zjeździe na odbycie kary i pech chciał, że okazał się to najgorszy moment z możliwych.

Pech

Dlaczego? Ano dlatego, że kiedy tylko #41 wyjechał z boksów po odbębnieniu kary, na torze wprowadzono okres żółtej flagi. Wszystko przez pożar auta polskiego Team Virage. Skutek? Zespół Kubicy odbył pełen pitstop plus kara, a chwilę później rywale zjechali na „tanie” zjazdy, bo stawka na torze poruszała się przecież z ograniczoną prędkością. Skutkiem tego był spadek WRT na 5. lokatę. Strata do liderów była taka, że można było zapomnieć o jej odrobieniu przez pozostałe pół godziny do końca wyścigu.

Ostatecznie wygrało więc G-Drive #26, przed dwoma załogami United Autosports – odpowiednio #22 i #32. WRT, przez niezbyt trafione decyzje taktyczne i zwykłego pecha, finiszowało na piątym miejscu, utrzymując jednocześnie prowadzenie w klasyfikacji generalnej. W LMP3 wygrał DKR Engineering, który wreszcie dowiózł dobre tempo do mety, przed Cool Racing i United Autosports. Jedyna ocalała załoga Inter Europol Competition (#14) zakończyła wyścig na dobrej, szóstej pozycji. W GTE ostatecznie zwyciężyły same Ferrari. Iron Lynx #80, przed Spirit of Race i AF Corse. Nękani problemami TF Sport, ostatecznie ukończyli wyścig na przedostatniej pozycji w klasie. Takie właśnie są wyścigi długodystansowe, niczego nie można być tu pewnym.

Kolejna runda już za miesiąc na legendarnej Monzie.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading