WEC 6h of Spa-Francorchamps 2021

Rozpoczynający sezon wyścig 6h of Spa-Francorchamps 2021, to także rozpoczęcie nowej ery w WEC. Ery kategorii Hypercar zastępującej LMP1. Jak nowe auta wypadły w debiucie?

Prolog

Weekend wyścigowy nie był tak naprawdę weekendem, bo zaczął się dużo wcześniej prologiem na torze Spa. Tam.. sporo zaskoczeń, a może i nie? Auta nowej klasy hypercar miały sporo problemów z dotrzymaniem tempa prototypom LMP2. Doszło nawet do tego, że kierowcy GT Pro narzekali, że hypercary… ociągają się na krętych sekcjach i ich blokują!

Podczas sesji treningowych przed samym wyścigiem niewiele się zmieniło. Dopiero w czasie kwalifikacji nowe hypercary znalazły się przed autami LMP2, ale też nie z kolosalną przewagą, bo raptem sekundy. To jest odstęp jaki często widujemy np. w stawce F1, a przecież tam jeżdżą pojazdy tej samej klasy.

Na start!

Sam wyścig był ciekawy. Tuż po starcie prowadzenie na chwilę objął… prototyp LMP2 od United Autosports. Hypercary Toyoty szybko powróciły jednak na pozycję lidera, trochę dłużej zajęło LMP1 od Alpine dotarcie na trzecie miejsce. Wtedy też „staruszek prototyp” ruszył w pogoń za nowymi konstrukcjami i o dziwo całkiem nieźle mu to szło.

Szło na tyle dobrze, że wygenerowało coś, do czego zespół Toyoty nie przywykł przez ostatnie lata: presję. Presja realnej konkurencji i zagrożenie utratą pozycji spowodowało z kolei błędy. Kamui Kobayashi wypadł na dohamowaniu do zakrętu Bruxelles / Rivage. Na torze mieliśmy okres żółtej flagi, a Toyocie udało się powrócić do rywalizacji, ale na wyprzedzenie Alpine nie było już szans.

Z resztą różnica tempa między starą konstrukcją i nowymi nie była wcale tak duża. W sumie była większa niż w rzeczywistości, z powodu dość kuriozalnej sytuacji. Otóż z jakiegoś powodu zespół Alpine Elf Matmut nie mógł zatankować do pełni zbiornika swojego prototypu, mimo że pozwalały na to przepisy. Tak więc Panowie nie tylko tracili na większej ilości postojów jaką musieli wykonać, tracili także na samych postojach, bo mimo że zbiornik był zalany do osiągalnego maksimum, to oni wciąż musieli stać by spełnić, wymagany regulaminem, minimalny czas pitstopu.

Wygrała więc Toyota, przed Alpine i kolejną Toyotą, ale zwycięstwo nie było tak bezproblemowe jakby się mogło wydawać. W LMP2 pewnie zwyciężyło United Autosports, natomiast my mogliśmy podziwiać na torze „pobudzonego” Pana Montoyę, który prezentował za kierownicą LMP-dwójki swój agresywny styl jazdy, który pamiętamy jeszcze z lat F1.

Marketing

Z resztą jego agresja miała wpływ na rywalizację w GT Am, bo przyczynił się do wypchnięcia lidera z toru… W klasie mniejszych prototypów mamy także swoich reprezentantów i pierwszy start Inter Europol Competition w Długodystansowych Mistrzostwach Świata możemy zaliczyć do udanych. Panowie finiszowali na piątym miejscu, jadąc niezłym tempem i korzystając z błędów rywali. To jednak żaden wstyd, bo bezbłędna, bezproblemowa jazda, jest kluczowym elementem wyścigów endurance. Pecha miał zespół Roberta Kubicy, debiutujący także w WEC. WRT prezentowało dobre tempo i była mocna szansa na podium w debiucie, ale tym razem zawiódł sprzęt.

Generalnie klasa LMP2 jest mocno obsadzona w tym roku tak przez starych wyjadaczy, jak i obiecujących debiutantów. Dlaczego? Ano mamy okres zalotów i „stroszenia piórek” 😉 . Wszyscy starają się wyrobić kilometrówkę i jak najlepiej zaprezentować, by znaleźć się na rynku kierowców do nowych zespołów debiutujących w klasie Hypercar i nadchodzącej LMDh.

Tymczasem w GT

Co zaś do GT Pro, to tu wygrało Porsche, przed dwoma Ferrari od AF Corse. Klasa liczy raptem kilka samochodów, ale dla niej głównym punktem programu jest Le Mans 24h. Z resztą w świetle działań za oceanem przyszłość GT Pro nie jawi się w najweselszych barwach. Mam jednak nadzieję, że uda się ją utrzymać przy życiu. Auta GT3 lubię, ale co za dużo to niezdrowo. Fajnie mieć jakieś GT z lepszymi osiągami.

A propos dobrych osiągów – na torze zobaczyliśmy też wreszcie nową Corvettę C8.R. Zespół obiecywał dużo lepsze tempo ich nowego auta niż dotychczas. Wyścig nie pokazał fajerwerków i gdyby nie problemy drugiego Porsche, Corvette’a finiszowałaby ostatnia, z okrążeniem straty do reszty klasy. Słabo jak na auto zrównane z resztą przez Balance of Performance.

Zwycięstwo w GT Am padło łupem Ferrari #83 od AF Corse, ale gdyby nie „interwencja” Juana Pablo Montoya, to być może drudzy TF Sport w Astonie Martinie by wygrali. Jednak to ich właśnie wypchnięto poza tor na dojeździe do szybkich łuków zakrętu Pouhon i tylko cudem skończyło się jedynie na zepsutych oponach.

Do dzieła hypercary

Co z tymi hypercarami? Szczerze mówiąc, trudno powiedzieć. Ja dalej nie jestem przekonany. Nowa, najlepsza i w ogóle NAJ klasa, która jest tak wolna w debiucie, że doganiają ją auta GT stworzone do wyścigów? Doganiają ją NA ZAKRĘTACH, czyli w miejscu, gdzie auta wyścigowe pokazują swoją największą siłę.

Następny wyścig i szansa dla hypercarów na nieco rehabilitacji – 11. czerwca w Portimao. Powiem szczerze, że fajna ta bardziej wyrównana rywalizacja o zwycięstwo, ale kurczę – z perspektywy czasu to odejście i różnica prędkości aut LMP1-H to było naprawdę niesamowite. Teraz nieco brak tego efektu WOW.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading