Simracing: Wind Simulator

Wraz ze wzrostem popularności simracingu, pojawia się także coraz więcej sprzętu, który stara się wirtualnych kierowców uszczęśliwić. Sprzęt ten dzieli się na dwie kategorie: dobrą i tą niezbyt. Poznajcie mojego kandydata do kategorii: najgłupsze akcesorium do simracingu. Oto Wind Simulator!

Wiatr we…

Na początek chwilę się zastanówmy. Kiedy kierowca wyścigowy czuje powiew świeżej bryzy na twarzy? Hmmm… no na pewno kiedy idzie spacerem po plaży, ale chyba nie o to chodzi. Na pewno kiedy siedzi w bolidzie jednomiejscowym z otwartą przyłbicą i czeka na start, choć i tu bym powątpiewał, bo z jakiegoś powodu proszą o postawienie wiejących im w twarz wiatraków. Na pewno też po zakończonym wyścigu Formuły, kiedy znów otwierają przyłbicę i powoli zjeżdżają do boksów. Natomiast w czasie wyścigu? Yyyyyy…. no nie? Chyba, że mówimy o ogromnej masie powietrza walącej w ich kask, a nie w twarz. Z resztą nie tyczy się to kierowców aut z zamkniętym kokpitem (nawet IndyCar!), bo oni wszyscy wiatr jedynie słyszą i raczej tylko gotują się w kokpicie.

Kiedy mamy już w głowie te wszystkie informacje na scenę wkracza ON. Wind Simulator! Zupełnie bezużyteczne urządzenie, które marnie symuluje „wiater”. Ten, którego wyścigowi kierowcy wcale nie czują, no ale gadżet podobno zwiększa realizm! Nie do końca wiem czego, może nie symulatorów wyścigowych, a symulatorów pogromców burz, którzy stoją kilometr od tornada?

Jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi

To jednak nie koniec. W skład tego genialnego akcesorium wchodzą bowiem: płytka sterująca Arduino Uno, dwa wiatraczki, pudełko i obudowy na wiatraki, śrubki, przejściówka, kilka łączników do przewodów, zasilacz i kabel USB. Cena? No? Zgadujcie! Otóż cena wynosi 150 euro za zestaw do samodzielnego montażu, 50 euro więcej za wersję złożoną i kolejne 50 euro jeśli do wiatraków chcecie rury nadmuchujące wam powietrze w żądane miejsce.

Czyyyyli płacimy jakieś 680 zł (!!!!) za dwa wiatraczki z kontrolerem. Teraz podsumujmy: jeden wiatraczek dobrej klasy to 45 zł, czyli 90 za dwa. Zamiennik kontrolera Arduino Uno (bo taki jest na zdjęciach), to 20 zł. Zasilacz to kolejne 30 zł. Wszystkie elementy plastikowe nie są jakości przemysłowej, ale drukowane (i to niezbyt dobrze – co widać po zdjęciach) na domowej drukarce 3D. Koszt całej DRUKARKI to 600 zł! Elementy są warte kolejne, dajmy na to, 30 zł. Dodajmy do tego 40 zł zapasu na pierdółki i błędy. Suma? Uwaga: 210 PLN, a zapewniam was, że np. wiatraki wybrałem naprawdę dobrej klasy. Można taniej. Można nie mieć cen sklepowych, a hurtowe. Dodajmy do tego nawet te niemal 50% marży i zrównajmy się do 300 zł. Nie jesteśmy nawet jeszcze w połowie!

Każdy sposób jest dobry, ale niektóre są wstydliwe

Powiecie, że przecież twórcy włożyli pracę i napisali jakiś software i w ogóle…. tylko, że nie. Urządzenie korzysta z oprogramowania opensource SimHub, które i tak sami musicie pobrać. Tam także znajdziecie gotowe programiki do wgrania na kontroler Arduino, które przekształcą informację o prędkości od SimHub na sygnał regulujący obroty wiatraczków. Mało tego! Projekty niemal identyczne z obudowami drukowanymi w 3D i o takim samym przeznaczeniu znajdziecie na ogólnodostępnych portalach z rzeczami do druku. Na przykład TU.

Podsumowując: wygląda to tak, jakby ktoś złożył ogólnodostępne i darmowe elementy, by sprzedawać za absurdalne pieniądze urządzenie, które żadnego realizmu nie dodaje, za to „TFUrcom” pozwala kosić kasę na łosiach. Taka moja opinia. Nie bądź łosiem. Natomiast jak chcesz sobie chłodzić pachy podczas długiego wyścigu, to kup dobry wiatrak pokojowy. Wyjdzie lepiej i taniej.

PS. Żeby nie było – fajnie tak sobie dodać dmuchawę wiejącą mocniej wraz z rosnącą prędkością. Tylko niech nikt nie wciska kitu, że to zwiększenie realizmu. To bajer i to bajer, który możecie zrobić sami z wykorzystaniem sześciominutowego filmiku na YT.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading