F1 Grand Prix Emilia-Romagna 2021
Po takim otwarciu sezonu Grand Prix Emilia-Romagna 2021 miało bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę. Czy weekend dostarczył oczekiwanych emocji na legendarnym torze Imola, który wielu krytykuje za niewiele możliwości wyprzedzania?
Odpowiem szybko i krótko: TAK. Nie będę was zanudzał relacjami (przynajmniej tym razem 😉 ) z sesji oraz przebiegu wyścigu. Pozwolę sobie za to podzielić spostrzeżeniami z całego weekendu, a tych było całkiem sporo.
Ciasno na czele
Po pierwsze Mercedes, zgodnie z oczekiwaniami, wcale jakiś gigantycznych problemów nie ma. Po prostu nie jest już bezsprzecznie najszybszym autem na torze. Autem, które zawsze i w każdych warunkach daje zawodnikowi taką pewność prowadzenia i zapas tempa, że można bawić się z resztą stawki. O nie. Teraz Mercedes jest jednym z DWÓCH takich aut i to jedyna różnica 😉 . No dobra nie jedyna, bo mimo wszystko i Mercedes, i Red Bull są zdecydowanie na czele, ale cała stawka ciut się do nich zbliżyła. Na niektórych torach, czy przy pewnym układzie strategii, inne zespoły zdecydowanie mogą próbować napsuć krwi czołówce. Myślę tu głównie o McLarenie, AlphaTauri, czy Ferrari. Czy takie układy będą miały miejsce? Czas pokaże.
Jedno co jest pewne, że Mercedes i Hamilton mają wreszcie bezpośrednią konkurencję w postaci Red Bulla. Tak, mam na myśli cały zespół. Verstappen jest niezaprzeczalnym liderem, ale u Pereza widzieliśmy już sporo przebłysków. Pamiętajmy, że to jego drugi weekend w nowym aucie, które jest ponoć bardzo specyficzne w prowadzeniu. Meksykanin w swoim drugim starcie pokonał Maxa w kwalifikacjach. To naprawdę jest COŚ. Wyobrażacie sobie jaki byłby szał, jakby ktoś w drugiej sesji w Mercu pokonał Hamiltona? Problem Pereza polega na tym, że chyba jeszcze za bardzo chce się wykazać i przez to popełnia błędy, a tak naprawdę już nie musi nic więcej pokazywać. Chyba, że to wszystko rzeczywiście problemy wdrożenia i jeszcze Perez się „dotrze” z nowym autem. Przecież warunki na Imoli były ciężkie i wszyscy popełniali błędy. Mam jednak wrażenie, że będzie to zdecydowanie bardziej wyrównany skład, niż w Mercedesie, a to może dać przewagę w kluczowych momentach i.. może tworzyć problemy.
Aż za ciasno
A propos Mercedesa i wyrównanego składu. Co się stało z Bottasem? Najszybszy w treningach, najszybszy w kwalifikacjach, do czasu gdy przyszła kluczowa ich część i nagle kompletna klapa. W wyścigu jeszcze gorzej, nie mógł się wygrzebać z końca pierwszej dziesiątki, a na torze dochodził go Russell, co z resztą skończyło się sporą kraksą. MERCEDESA DOCHODZIŁ WILLAMS. Co tu się odwaliło, ktoś mi wyjaśni?
No i skoro o kraksie mowa. Nie wiem czemu, ale gdy widziałem George’a w punktach, miałem przeczucie, że coś się stanie. Pół biedy co się stało, ale jego zachowanie potem, podejście do Bottasa i popukanie w kask, to zachowanie jakiego nie widzieliśmy nawet podczas najostrzejszych momentów serialu Vettel kontra Hamilton. Takie trochę bezczelne, rozkapryszonego dzieciaka. Widząc to pomyślałem, że pod skrzydełkami Toto rośnie kolejny „brytyjski miszcz” przeświadczony o swojej wielkości i nieomylności. Na szczęście Wolff Żorża mocno potem publicznie utemperował, co mnie nawet ciut zaskoczyło.
Najfajniejsze jednak w tej całej rywalizacji na szczycie jest to, że… w ogóle jest. Rywalizacja i konkurencja rodzi presję, której m.in. Mercedes od dawna nie miał, a presja rodzi błędy. Tak w zespołach, a Merc już nie raz pokazał, że może pod presją polec, jak i u zawodników. Tu jest remis w błędach, jeśli chodzi o Hamiltona i Verstappena, choć trzeba przyznać, że ten pierwszy miał sporo szczęścia. Rywalizacja we Włoszech mogła się dla Lewisa zakończyć na milion sposobów, a zakończyła w niemal najlepszy z możliwych.
Środek stawki
No dobra, poza czołówką mamy McLarena, który nadspodziewanie błyszczy. Mamy Ferrari, które jest oczywiście lepsze niż rok temu, ale wciąż to maksymalnie P4 wśród konstruktorów. Przynajmniej na chwilę obecną. Mamy AlphaTauri, które zdaje się mieć dobry skład i bolid, ale jak na razie nie udało się tego przekuć w wynik przez błędy na torze lub poza nim.
Co dalej? Jest Aston Martin z roszczeniową postawą „dajcie nam tempo przepisami, bo sami nie umimy z tym autem Mercedesa” i Pan Stroll grożący pozwami FIA oraz Liberty. Rozszalał się nam Pan miliarder i czekam, aż ktoś go wreszcie sprowadzi na ziemię. Postawę Vettela pozwolicie, że przemilczę i dam mu jeszcze kilka wyścigów, nim wbiję w grunt porównaniem ze Strollem, ok?
Mamy w końcu dwa zespoły, które nie wiadomo gdzie są, tak na dobrą sprawę. Forma Alpine wyglądała jeszcze gorzej niż w Bahrajnie, a jednak jakimś cudem, dzięki karom dla innych, zdobyli punkty. Niemniej nie wróżę im wielkich sukcesów. Klątwa Alonso?
Mamy jeszcze Alfa Romeo, które wydaje się, że odzyskało nieco tempa, ale na Imoli mieli sporo problemów, aż w końcu wyścig zaczął się nieco układać po ich myśli. Przynajmniej do momentu otrzymania kary.
Kryją tyły
Szary koniec to znów Williams i Haas. Co do Haasa nie można mieć wątpliwości. Pytanie tylko na ile jego forma jest winą kierowców? Czy przypadkiem nie czepiamy się ich z przyzwyczajenia, a w rzeczywistości po prostu tym bolidem się nie da jeździć bo, jak zapowiedział Steiner, nie został przystosowany do nowych opon?
Natomiast Williams, a właściwie jego tempo, było w wyścigu na Imoli nadspodziewanie dobre. Choć w sumie można to zwalić na nietypowe warunki. Niemniej myślę, że jedna z łatwiejszych okazji na punkty, przeszła im właśnie koło nosa.
Przed nami wyścig w Portugalii i zapewne kolejna odsłona batalii Max vs Lewis. Nam chyba wreszcie przyszło się cieszyć, że taką batalię w ogóle mamy i mało tego – ktoś może jeszcze tym dwóm liderom próbować mocno poprzeszkadzać!