Dakar 2021: zapowiedź

Rajd Dakar 2021 startuje już właściwie lada dzień. Przyjrzyjmy się więc, co nas czeka w tegorocznej edycji tej słynnej imprezy.

Nowości, nowinki

Po pierwsze i najważniejsze – będzie to druga edycja „nowego rozdziału” Rajdu Dakar, czyli po przenosinach do Arabii Saudyjskiej. Czy w związku z tym będzie to pierwsza w ów rozdziale, po której wiemy już, czego się spodziewać? Organizatorzy zapewniają, że nie i każdy kilometr tegorocznej trasy jest zupełnie nowy. Mało tego podczas wytyczania trasy postarano się żeby ograniczyć odcinki, gdzie przewagę daje sama moc, a nie umiejętności. To zaś (tak na logikę) oznacza mniej fragmentów płaskiej pustyni, gdzie nie ma kompletnie nic, a zawodnicy kładą cegłę na gaz i przysypiają. Fragmentów skądinąd bardzo niebezpiecznych, bo tam minimalne niewidoczne nierówności terenu grożą strasznie poważnym wypadkiem. To w ogóle pierwsza taka deklaracja organizatorów odnośnie trasy Rajdu Dakar, jaką w ogóle pamiętam.

Mamy więc prawie 5000 kilometrów OSów, a niemal osiem tysięcy licząc wszystkie dojazdówki. W tym jedna trasa maratońska, czyli bez obsługi zespołu oraz dwa odcinki typu pętla, z początkiem i końcem w tym samym miejscu. Mało tego prolog, który będzie rozegrany już w niedzielę, czyli dzień przed oficjalnym startem, ma za zadanie ustalić kolejność zawodników ruszających na pierwszy odcinek rajdu.

To dopiero początek ogłoszeń dotyczących większych zmian. Zapowiedziane ograniczenie odcinków z gazem w podłodze i gnaniem po horyzont ma z jednej strony zrównać szanse prywaciarzy i fabryk, a z drugiej strony poprawić bezpieczeństwo. To właśnie bezpieczeństwo, głównie motocyklistów, było hasłem powtarzanym przez organizatorów rajdu bardzo często kiedy ogłaszali zmiany na kolejną jego edycję. Dwie śmierci na pierwszym Dakarze w Arabii Saudyjskiej musiały coś zmienić. Dodano nieco usprawnień technicznych i dodano także kilka zmian organizacyjnych, przy czym nie wszystkie spotkały się z aprobatą. Pierwsza to wprowadzenie na stałe roadbooka wydawanego zawodnikom na chwilę przed startem. W ten sposób nikt nie zna trasy i zespoły fabryczne nie mogą stosować różnych „sztuczek” by sobie pomóc. Po drugie GPS zawodników w momencie zbliżania się do niebezpiecznego punktu będzie wydawać dźwięk ostrzegawczy. Nie do końca tylko rozumiem co jest tym punktem bardziej niebezpiecznym od innych na imprezie takiej jak Rajd Dakar? Ostatni punkt i jednocześnie najbardziej kontrowersyjny, to ograniczenie ilości tylnych opon do sześciu sztuk. Przypominam, że na rajdzie mamy 12 odcinków. Celem ma być „zachęcenie zawodników to wolniejszej jazdy i oszczędzania opon przy jednoczesnym szukaniu przewagi w nawigacji”. Cóż… wielu zawodników mówi (moim zdaniem całkiem słusznie), że jest to pomylony pomysł, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Owszem, gdyby reklamowano to jako wyzwanie, ale na bezpieczeństwie może się odbić jedynie negatywnie. Jak sami najszybsi zawodnicy przyznają – to ich w żaden sposób nie spowolni, raczej jedynie zmusi do większego ryzykowania i szybszej jazdy na zużytej oponie. W skrajnym przypadku ktoś może ryzykować i jechać na 110%, by potem wziąć na końcu dodatkową oponę i dostać pół godziny kary. Sami powiedzcie, czy to sprzyja bezpieczeństwu? Ja mam pewne wątpliwości.

Przyszłościowy klasyk

To jednak nie koniec nowości jeśli chodzi o rywalizację. Ostatnią dużą jest start rajdu Dakar Classic. To impreza rozgrywana równolegle do właściwego Dakaru, przeznaczona dla pojazdów, które brały w nim udział w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. To nie tylko oddzielna klasyfikacja. To przede wszystkim specjalna trasa, która będzie miejscami współdzielona z właściwym Dakarem, ale w znacznej większości została wytyczona oddzielnie i z krótszymi odcinkami do pokonania. Mają one po 200-300 kilometrów i przy ich wytyczaniu organizatorzy mieli z tyłu głowy moce, możliwości i ograniczenia starszych pojazdów. Innymi słowy – Dakar Classic nie ma ich dobić, a ma dać szansę tym maszynom znów pokazać się na trasie. Dlatego też walka nie będzie prowadzona na jak najszybszy przejazd, ale jak na rajdach klasyków, na precyzyjny przejazd wedle czasów ustalonych przez organizatorów. Ponadto pojazdy klasyczne będą startować do odcinków przemieszane z konstrukcjami współczesnymi, by wszyscy mogli je podziwiać, a dopiero potem trasy obu imprez się rozdzielą. Jakby tego było mało podczas etapu maratońskiego dla Dakar Classic zostanie ustawiony zupełnie oddzielny biwak, mający dobrze oddawać klimat pierwszych edycji Dakaru, czyli kompletnie bez dostępu do cywilizacji. Ogniska, spartańskie warunki, wspomnienia dawnych lat i tego typu tematy. 😉

Jakby tego było mało GRUBYCH ogłoszeń było jeszcze kilka. Jeśli wciąż nie wiecie Audi ogłosiło wyjście z Formuły E i zamierza pojawić się na starcie Rajdu Dakar 2022 z samochodem elektrycznym. No okej, nie w 100% elektrycznym, bo ze spalinowym generatorem, ale jednak. Tymczasem kilkukrotny zwycięzca Dakaru w kategorii motocykli Cyril Despres, startuje obecnie za kierownicą spalinowego buggy Peugeota. Ów buggy zostało przystosowane do zbierania sporej ilości danych do projektu terenówki na wodór, którą Cyril ma zamiar wystartować w Dakarze już w 2023 roku.

Motocykle

No dobrze, a czego można oczekiwać po samej rywalizacji? Po pierwsze niestety globalny kryzys i pandemia odbiły się także na Rajdzie Dakar. Na jego starcie stanie najmniej zawodników od ćwierć wieku. Konkretnie będzie to 440 uczestników i 266 pojazdów. Dla porównania rok temu było to 563 uczestników i 342 pojazdy, więc spadek jest o niemal jedną czwartą. To nie wróży dobrze, ale na szczęście główni aktorzy są obecni, a nawet zaliczyli nieco przetasowań.

W kategorii motocykli będzie po staremu, czyli… bardzo ciasno i interesująco. Grupa bardzo mocnych weteranów będzie musiała odpierać ataki stada wilków głodnych sukcesu. Choć i wśród ów weteranów są tacy, którzy o sukces w Dakarze wiele razy się ocierali, ale nigdy go nie doświadczyli. Choćby Joan Barreda Bort czy Kevin Benavides. To oni wraz z nowymi talentami jak Luciano Benavides, czy Ross Branch będą próbowali wydrzeć najwyższe laury. To ataki ich wszystkich będą musieli odpierać tacy zawodnicy jak Toby Price, Sam Sunderland, Pablo Quintanilla, Matthias Walkner, czy zeszłoroczny zwycięzca Ricky Brabec.

W tej kategorii nasz kraj będzie całkiem nieźle reprezentowany. Mamy bowiem nie tylko zawodników Orlen Teamu, czyli Adama Tomiczka i Macieja Giemzę, ale także Jacka Bartoszka i najmłodszego zawodnika w kategorii motocykli, czyli Konrada Dąbrowskiego. Nazwisko nie jest przypadkowe, gdyż Konrad jest synem Marka Dąbrowskiego, który był w grupie pionierów polskiego Dakaru w kategorii motocykli. Niestety nie mamy w tym roku reprezentantów w kategorii „Original”, czyli Rajdu Dakar rozgrywanego w jego najbardziej pierwotnej wersji.

Quady

Kategoria quadów w Dakarze zdecydowanie zanika. Pisałem o tym już rok temu, a w obecnym pandemia jeszcze przyśpieszyła ten proces. Wydaje się, że quady tracą swoją pozycję na rzecz prężnie rozwijającej się klasy SSV. Także na małych czterokołowcach w tym roku wystartuje zaledwie osiemnastu zawodników. Dość powiedzieć, że na liście startowej nie ma nikogo z pierwszej trójki zeszłorocznego rajdu. Tak więc nie ma tam także Rafała Sonika, który z powodu pandemii zrezygnował ze startu tak z powodów epidemiologicznych (rajd będzie rozgrywany w reżimie sanitarnym), jak i biznesowych. Pamiętajmy, że Sonik jest także (a nawet głównie) przedsiębiorcą, który musi utrzymać swoje firmy. Ze startu z powodów zdrowotnych zrezygnować musiał także Arkadiusz Lindner. Zatem wśród quadów Polskę reprezentować będzie tylko Kamil Wiśniewski.

SSV

Wspomniana kategoria SSV ma się zdecydowanie lepiej. Tu mamy 46 załóg w kategorii T4, czyli pojazdów produkcyjnych przygotowanych do rajdu oraz 12 załóg w klasie T3, czyli pojazdów prototypów SSV zbudowanych ściśle pod sport. Głównym graczem w tej kategorii jest oczywiście Can-Am i to prawdopodobnie pojazdy tej marki będą walczyć o najwyższe laury. Cieszy zatem, że mamy w tej grupie aż trzy polskie załogi! I to jakie, co do ich składu trzeba przeprowadzić pewien wykład. Mamy zatem teoretycznie najsilniejszą załogę, mającą już na koncie zwycięstwa etapowe, czyli Arona Domżałę i Maciej Martona. Druga załoga to z kolei ojciec Macieja – Rafał Marton, który rok temu startował w załodze z… ojcem Arona, czyli Maciejem Domżałą. Nadążacie? To dopiero początek! 😀 . W tym roku Rafał startuje bowiem w załodze z Markiem Goczałem. Nie wiecie kto to jest? To może coś wam podpowie nazwa ich zespołu Energylandia Racing Team? Tak – Marek Goczał to właściciel największego parku rozrywki w Polsce. Nie ma co się zatem dziwić, że trzecia polska załoga SSV, to… Michał Goczał, czyli brat Marka oraz Szymon Gospodarczyk. Wygląda więc na to, że klasa małych pojazdów terenowych to w naszym wypadku prawdziwy biznes rodzinny i to już kolejny rok! Mają oni z kim walczyć, bo o zwycięstwo w kategorii T4 trzeba się bić z takimi nazwiskami jak Francisco Lopez Contardo czy Gerard Farres Guell. Rywalizacja w SSV zapowiada się na bardzo ekscytującą i to także dla nas!

Samochody

Koronna kategoria samochodów zapowiada się na kolejny pojedynek gigantów, czyli Toyoty i X-raid z ich Mini. Jak to dobrze, że choć w tej kategorii mamy jedynie jednego reprezentanta, to dysponuje on odpowiednim sprzętem by walczyć o najwyższe laury. Kuba Przygoński wraz z Timo Gottschalkiem zasiądą bowiem w kabinie najnowszej Toyoty Hilux Orlen Teamu i Polak zapowiada, że celem jest dla niego podium. Cel dobry, ale i niełatwy w stawce potęg i sław takich jak Carlos Sainz, Stephane Peterhansel, Nasser Al-Attiyah, Giniel de Villiers, Sebastian Loeb, czy Nani Roma. Dwaj ostatni Panowie podjęli się w tym roku wyjątkowo trudnego wyzwania, gdyż wystartują w zespole Bahrain Raid Xtreme, który stanie do rajdu ze swoją autorską konstrukcją opracowaną wraz z Prodrive. To dość niewyględne (sorry…) auto, które przypomina buggy, ale jednak ma napęd 4×4. Zobaczymy na co stać je w boju, w końcu Prodrive też nowicjuszem w przygotowaniu konstrukcji pod Dakar nie jest. Będzie to więc prawdziwa walka tytanów i miejmy nadzieję, że pomiędzy nimi pojawi się nazwisko Przygoński!

W ramach ciekawostek warto dodać, że na trasie ponownie pojawią się buggy zespołu Rebellion, który zrezygnował z Długodystansowych Mistrzostw Świata i od roku pojawia się właśnie na starcie Rajdu Dakar.

Ciężarówki

Na koniec mamy wreszcie kategorię ciężarówek. Tu brak niestety brak polskich reprezentantów, a całość można podsumować krótko: kolejne starcie KAMAZ kontra reszta świata. Reszta świata rozumiana głównie jako kraje byłego bloku wschodniego. Kto wygra? Nie chcę się zakładać, ale…

Tak właśnie zapowiada się Rajd Dakar 2021. Trzymajmy kciuki za naszych, a startują przecież już 3. stycznia (prolog dzień wcześniej). Choć niestety nikt mi nie płaci za reklamę, to polecam programy dostępne na internetowej platformie Eurosportu, które można sobie oglądać wygodnie kiedy się chce i jak się chce, a zatem spory luksus i ułatwienie w śledzeniu przebiegu rajdu oraz podziwianiu pięknych obrazków z trasy.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading