Dakar 2021: meta

Rajd Dakar 2021 dał zawodnikom mocno w kość i nie odpuścił aż do mety. Większość stawki zgodnie stwierdziła, że to najtrudniejszy Dakar jaki musieli przejechać, w ciągu ostatnich przynajmniej kilkunastu lat.

Motocykle

Wśród jednośladów ostatnie etapy Dakaru nie przyniosły właściwie żadnego uspokojenia w walce o zwycięstwo – wręcz przeciwnie. Po odpadnięciu Toby’ego Price’a na 9. etapie, na zawodników czekały kolejne odcinki zapowiadane przez organizatorów jako „piekielnie trudne”, a które także zebrały swoje żniwo. Już na 10., niespodziewany lider rajdu Nacho Cornejo, zaliczył wywrotkę. Etap ukończył, ale nie czuł się dobrze i po przebadaniu przez lekarzy, stwierdzone zostało wstrząśnienie mózgu, a zawodnik zawieziony na dalsze badania. Na czele rajdu zameldował się więc Kevin Benavides, ale raptem 51 sekund za nim był Ricky Brabec, który przecież już przed kilkoma dniami mówi, że marzenia o kolejnej wygranej musi schować do kieszeni. Na tym samym etapie odpadł niestety też Maciej Giemza, pozostawiając Konrada Dąbrowskiego jako ostatniego Polaka w klasie motocykli.

Etap przedostatni, to znów zamieszanie w czołówce. Tym razem wywrotkę zaliczył Joan Barreda Bort, który jechał na czwartej pozycji i znów marzył o próbie wygrania Dakaru. Niestety po wypadku Joan nie czuł się dobrze i choć kontynuował to był na tyle skołowany, że… ominął punkt tankowania. Stanął więc na odcinku specjalnym niewiele dalej. Kiedy zbadali go lekarze okazało się, że także ma wstrząśnienie mózgu. Tymczasem na czele atak na pozycję lidera przypuścił Sam Sunderland, który sporo odrobił, ale przed finałowym etapem miał ponad 5 minut straty do pierwszego Benavidesa, więc odrobienie tego wydawało się niemożliwe, na skróconym 200 kilometrowym odcinku.

Dwunasty i zarazem finałowy etap, także nie był łaskawy, tym razem dla Adriena Van Beverena, któremu już naprawdę niedaleko przed metą imprezy… padł silnik. Na czele natomiast zgodnie z oczekiwaniami Kevin Benavides obronił pozycję lidera i wygrał dla Hondy drugi Dakar z rzędu – w 2020. zrobił to dla japońskiej marki Brabec, który teraz był drugi przed Sunderlandem. Nasz Konrad Dąbrowski finiszował na 28. pozycji.

Quady

Wśród quadowców na metę imprezy dotarło 11 zawodników, a najszybszy okazał się Manuel Andujar, przed Giovannim Enrico oraz Pablo Copettim. Nasz Kamil Wiśniewski był czwarty, ale legitymował się stratą niemal siedmiu godzin do lidera. Sukces oczywiście jest, tak jak i sukcesem jest samo ukończenie Dakaru, ale niestety ostatnie edycje dobitnie pokazują, że czas quadów na tym rajdzie powoli przemija.

SSV

W kategorii pojazdów lekkich na ostatnich etapach obyło się bez ogromnych zawirowań, co dla nas można interpretować tak dobrze, jak i źle. Trójka liderów zdecydowanie uspokoiła jazdę i chciała pewnie dowieźć swoje lokaty. Od szarżowania tempem i wygrywania etapów byli raczej zawodnicy mocniejszej klasy T3 (Seth Quintero, Kris Meeke), którzy pokazali, że mocniejsze „lekkie pojazdy” może potrafią szybko pojechać na jednym odcinku, ale nie potrafią wygrać rajdu, nawet z wolniejszymi konstrukcjami. Na czele zaś już do końca pozostało podium w układzie Lopez Contardo, Austin Jones i nasz Aron Domżała.

Świetny wynik Polaków uzupełnił najlepszy debiutant tej kategorii, czyli czwarty Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem. Jego brat Marek w tandemie z Rafałem Martonem został zaś… drugim najlepszym debiutantem kategorii, zajmując ósmą lokatę w rajdzie. Polacy naprawdę są niezłą siłą w kategorii SSV, no i brawa dla Energylandia Rally Team, bo wyskrobać taki wynik w debiucie, to nie lada wyczyn! Szkoda, że Aron Domżała nie miał nieco więcej szczęścia ze sprzętem, bo kto wie… No ale cóż – za rok też jest rajd, prawda? 😉 Zaś w temacie sensowności startu w mocniejszej (i droższej) klasie T3, niech świetnym podsumowaniem będzie fakt, iż najlepsza załoga tej klasy, była 12. w generalce.

Samochody

Jeśli zaś chodzi o samochody, to do ostatniego odcinka Nasser Al-Attiyah próbował wszystkiego. Dwa z trzech ostatnich odcinków wygrał, a we wszystkich był przed Peterhanselem. Jednak co z tego, skoro nie był w stanie odrobić więcej niż dwie minuty za jednym razem? Skończyło się wygraną Peterhansela z ponad trzynastoma minutami przewagi, przed Al-Attiyah i Sainzem, który tracił jednak już ponad godzinę po wcześniejszych problemach. Czwarty był nasz Kuba Przygoński, ale jego strata to już ponad dwie i pół godziny do zwycięzcy. To świetnie obrazuje jak kosmiczne jest tempo liderów. Z resztą od dawna nie było Dakaru, gdzie czołówka tak bardzo wysforowała się na przód, tak bardzo cisnęła i mogła się skupić jedynie na tym, a nie na problemach sprzętowych.

Dość powiedzieć, że po przekroczeniu mety Nasser zakomunikował, że jeśli nie zmienią się przepisy (jego zdaniem) faworyzujące buggy, to on nie jest zainteresowany kolejnymi startami w Dakarze. Mam mieszane odczucia co do tej opinii. Trzeba przecież pamiętać, że przed tegorocznym rajdem ograniczono prędkość maksymalną samochodów, właśnie po to, by ukrócić nieco buggy. Dalej jednak jest nieco zapisów z ukłonem w stronę tej klasy aut, które trudno jest sensownie wytłumaczyć. Z drugiej strony tak Nasser, jak i Stephane Peterhansel cisnęli niemiłosiernie i te kilkanaście minut dzielące ich na mecie, może być jednocześnie dowodem, że szanse są dobrze wyrównane… albo Al-Attiyah wie, że jechał tempem zabójczym i dojechał jedynie fartem, więc nic więcej zrobić się nie da. Tak, czy tak, sprawa na pewno będzie jeszcze wałkowana przed kolejną edycją.

Ciężarówki

Co do ciężarówek, to na podium zameldowała się cała trójka Kamazów – zgodnie z moimi prognozami z resztą. Wygrał Sotnikov, przed Shibalovem i Mardeevem. Na koniec rajdu do podium próbowało się zbliżyć dwóch Czechów, czyli Macik oraz Loprais, ale rosyjski zespół utrzymał bezpieczną przewagę. Jeśli jednak myślicie, że Dakar w ciężarówce to taka nieco mniej komfortowa wycieczka, to się grubo mylicie. Dość powiedzieć, że jeszcze na ostatnim etapie rajdu, odpadło aż sześć załóg!

Klasyki

No i na koniec klasyki, gdzie nic się nie zmieniło, czyli wygrał Douton, przed Donatiu i Harichoury. Auto, które chyba najbardziej przykuwało w tej kategorii uwagę, czyli replika dakarowego Porsche 911 z 1984 roku, finiszowało na 15. pozycji w generalce. Tak naprawdę ciekawych aut było sporo więcej, jak choćby Citroen 504 w wersji pick-up.

I to tyle, jeśli chodzi o tegoroczną imprezę! Czy była ona trudna? Baaardzo. Czy dobra dla Polaków? Zdecydowanie tak, choć nieco szkoda, że na razie brak jeszcze tempa oraz szczęścia naszym reprezentantom w kategorii motocykli. W sumie jednak należy się cieszyć, że Dakar 2021 w ogóle miał miejsce, a nie został odwołany przez pandemię. Warto było go podziwiać choćby dla tych niesamowitych widoków i warto już czekać na Dakar 2022 🙂 .

PS. W ramach ciekawostek z imprezy: na rajdzie miało miejsce bardzo niebezpieczne zdarzenie, kiedy to lecący nisko helikopter zahaczyła… wyskakująca ciężarówka Kamaza. Całe zajście zostało zarejestrowane i możecie je zobaczyć TU.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading