Tesla Pickup kontra

Tesla Pickup zaprezentowany przez Elona Muska to kolejny modelowy obraz sposobu działania firmy opartej na podejściu tak samo innowacyjnym, co bezsensownym i szalonym…

Tak, wiem… Wpisuję się w ogólny szum odnośnie tego dziwoląga, którego skądinąd fanem wcale nie jestem. Jednak im dłużej zastanawiałem się nad tą głupią strukturą mylnie nazywaną samochodem, tym pojawiało się w mojej głowie więcej pytań i myśli, że może w tym szaleństwie jest metoda. Zebrało się tego tyle, że aż musiałem to dla was spisać. Do rzeczy więc.

Markjeting

Choć jedno zdjęcie, choć jedno zdanie, choć jednego mema z prezentacji nowego produktu Tesli widział już chyba każdy, więc nie będę się wdawał w analizę tego wydarzenia. Heheszki, że pękła szyba już też się przejadły, choć… ta wpadka i konsternacja nawet samego Muska potwierdziły kolejny raz jedną rzecz charakterystyczną dla firmy – te produkty nie są tak dogłębnie przetestowane jak reszta konkurencji na rynku. Problemy z jakością aut Tesli nie są niczym nowym czy nie do naprawienia, ale auta z czasem ujawniały też sporo błędów przy samym koncepcie. Błędy były na poziomie tak podstawowym, że aż nie chce się wierzyć, iż nie zostało to sprawdzone. Przykład? Wspomnę choćby o tych z Tesli 3, którego to auta chyba nikt nie testował w warunkach poniżej zera stopni. Klienci natomiast w takiej pogodzie je próbowali użytkować i okazało się, że klamki przymarzają, a woda z tylnej szyby spływa do… bagażnika, kiedy go otworzyli. No dobra, ale powiedzmy sobie szczerze – zbicie szyby nie było żadną wpadką, tylko bardzo sprytnym zabiegiem marketingowym, który zapewnił produktowi ogólnoświatową reklamę ZA DARMO. Jest XXI wiek i pamiętajcie, że nie ważne co się mówi, ważne by się mówiło. Tesla wysłała przecież na orbitę manekina siedzącego w kabriolecie. Celowa „wpadka” z szybą jawi się więc przy tym jako mały pikuś.

Po prezentacji pickupa wiele osób, w tym ja, podejrzewało niezły żart Muska i pokazanie rzeczywistego auta nieco później. Jak na razie wygląda na to, iż było to całkiem na serio. Dostaniemy (no ok, Ci co kupią) elektrycznego, futurystycznego pickupa o nazwie Cybertruck. Jego wygląd jest co najmniej kontrowersyjny. Powody marketingowe na razie możemy przemilczeć, natomiast głównym powodem technicznym wymienianym przez Muska jest materiał użyty do budowy auta, a jest nim stal nierdzewna, która po prostu nie nadaje się do przetłaczania w wymyślne kształty. Warto jednak zaznaczyć, że pomimo kanciastego kształtu pierwsze symulacje pokazują, że auto ma całkiem dobre własności aerodynamiczne. Powiem więcej – prawdopodobnie lepsze niż jakikolwiek inny pickup.

Gotowi na… koniec świata?

Tu dochodzimy do drugiego, poza wyglądem, „ficzera” Cybertrucka. Jest nim erm… egzoszkielet (!?!?). O co chodzi? Ano w sumie to nie wiadomo. Jest to reklamowane jako bardzo wytrzymałe nadwozie, świetnie chroniące pasażerów. Podczas prezentacji obrazowano to uderzając w auto młotkiem. Problem w tym, że cała motoryzacja poszła już z wiedzą sporo dalej i już wiemy, iż niektóre elementy auta celowo są słabe/miękkie. Wszystko po to by pochłaniać i rozpraszać energię uderzenia. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ta energia jest przejmowana przez najmniej sztywny element pojazdu, a nim są po prostu ludzie. Jeśli więc Cybertruck już na poziomie blachy karoserii będzie się ciężko odkształcać, to oznacza prawdopodobnie niższy poziom bezpieczeństwa pasażerów. Tak na logikę. Na ów konstrukcję składają się też szyby, w które można (podobno) rzucać metalowymi kulami. Po co? Nie wiem, pewnie fajnie wygląda na prezentacji.

Kolejną nietypową składową pickupa Tesli są jego osiągi, skądinąd charakterystyczne dla aut elektrycznych. Najsłabsza wersja, z napędem na tylną oś, ma przyśpieszać do setki w niecałe siedem sekund, topowa, z napędem na wszystkie koła. zrobi to w czasie poniżej trzech. WOW. To terytorium supersamochodów. Wynik niesamowity, ale… No właśnie. Pickupa kupuje się (chyba?) po to, by coś nim wozić. Z chęcią zobaczę kogoś, kto przyśpiesza w 3 sekundy do setki z nowiutką lodówką na pace.

Poza tym z osiągami samochodów, mam jeszcze jeden poważny problem. Otóż ponieważ tak duże przyśpieszenia są dla nich niemal standardem, to stają się one dostępne dla ludzi, którzy i tak nigdy nie powinni dostać prawa jazdy. Żyjąc w stolicy miałem już niestety kilka razy do czynienia z oszołomami w elektrykach i wierzcie mi – na drodze publicznej nie jesteście gotowi na auta tak szybko zmieniające prędkość. Dodajmy do tego, że Cybertruck będzie ważył pewnie gdzieś koło 3 tony (tyle co dwa nowe BMW serii 3) i możemy mieć oszołoma szarżującego jak na 1/4 mili od świateł do świateł, w aucie przeznaczonym podobno do czegoś zupełnie innego.

Wszystko w cenie od 40 tysięcy dolarów, czyli jakies 160 tysięcy zł. Taka cena przynajmniej w Stanach, Europa będzie zapewne rządzić się swoimi prawami, o ile w ogóle auto będzie u nas dostępne. Można już składać wstępne zamówienia i Tesla pochwaliła się, że ma ich ponad 200 tysięcy. Dużo, ale warto wiedzieć, że roczna sprzedaż Forda F-150 to okolice 900 tysięcy, choć oczywiście Tesla nie włożyła ani grosza w marketing.

Stwórz cokolwiek, a potem to wypromuj

Podsumowując: Tesla zaprezentowała auto ze stali nierdzewnej, które ma być niemal kuloodporne, więc nada się na zbliżający koniec świata – po co innego takie parametry, niestety nie do końca wiem. Blacharka jest prawdopodobnie nienaprawialna, bo nierdzewki nikt nie wyklepie, ponadto poddaje pod wątpliwość bezpieczeństwo pasażerów i innych uczestników ruchu. W dodatku Cybertruck ma osiągi plasujące go wśród aut sportowych, co niekoniecznie ucieszy twórcę komody, którą akurat chcesz nim przewieźć. Do tego wszystkiego mamy mocno kontrowersyjny wygląd, który jest już w sumie tylko kwestią gustu, choć niektórzy mają wątpliwości co do jego praktyczności, a to przecież ma być praktyczne auto. A! Byłbym zapomniał. Na koniec pokazano jeszcze elektrycznego quada Tesli, który okazał się być przerobioną Yamahą Raptor ze zmienionym napędem i panelami na futurystyczne oraz… mocno niepraktyczne. Chcę zobaczyć jak któryś kierowca quada uderzy podczas przeprawy nogą o taki kanciasty panel – na pewno będzie go sobie chwalił.

Można więc dojść do wniosku, że Tesla Cybetruck to auto kompletnie bzdurne. Szczerze mówiąc tak właśnie myślę. Myślę jednak także, że Ameryka jest w sporej części krajem na tyle bzdurnym (z całym szacunkiem) i pełnym absurdów, że znajdą się na niego nabywcy. Poza tym w całej zabawie pojawia się jeszcze jeden wątek, którego nigdy wcześniej nie było.

Konkurencja

Tak! Wcześniej, zanim auta elektryczne zaczęły być brane na poważnie przez wielkie koncerny, to Tesla kształtowała rynek. Teraz firma ma konkurenta pod samym nosem. Rivian, bo o nim mowa, pokazał już swojego pickupa i nieco skradł show Tesli. W dodatku firma bardzo dużo czasu poświęca na testy w najróżniejszych warunkach i się nimi chwali, co raczej odróżnia ją od przedsiębiorstwa Muska, a stawia bliżej dużych koncernów. Ich auto jest zdecydowanie bardziej naturalną ewolucją idei pickupa i przeniesieniem jej na platformę elektryczną. Nawet wnętrze jest bardziej tradycyjne. Logika nakazuje myśleć, że nabywcy pickupów są bardziej tradycjonalistami niż futurystami, ale mimo to Tesla poszła zupełnie inną drogą. Myślę, że musiała być to jakaś interwencja szaleństwa/geniuszu Muska, który usilnie chce iść inną drogą.

Pytanie: czy w tym szaleństwie jest metoda? Zakładam, że szaleńców nie brak, ale prawdziwą odpowiedź poznamy nie wcześniej niż za rok.

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading