Le Mans 24h 2018: tuż przed startem
Treningi i kwalifikacje za nami, czas więc podsumować co wiemy na niecałą dobę przed startem rywalizacji na Le Mans 24h 2018.
Co do LMP1 to zgodnie z przypuszczeniami dominuje Toyota. Po pierwszych sesjach kwalifikacyjnych prywaciarze wręcz mówili, że Toyota jeździ tempem turystycznym, a nie wyścigowym. Wtedy na pierwsze okrążenie pomiarowe ostatniej sesji wyjechał Nakajima i przywalił od razu czas o dwie sekundy szybszy niż jakikolwiek wcześniej. Tak więc z czasem 3:15:4 pole position wywalczyła Toyota #8 ze składem Alonso/Nakajima/Buemi. Drugie pole startowe ze stratą dwóch sekund wywalczyła Toyota #7 w składzie Conway/Kobayashi/Lopez. Trzeci jest pierwszy z Rebellionów i on stracił już 4 sekundy do zdobywcy pole position. Dalej różnice są już zdecydowanie mniejsze. Zaskakująco dobrze spisuje się zespół SMP Racing, którego prototyp BR-1 AER #17 stracił zaledwie 0.1 sekundy do trzeciego Rebelliona i staje się powoli poważnym konkurentem, w walce przynajmniej o podium klasyfikacji generalnej. Cieszy także, że zespół CEFC zaczyna się dogadywać ze swoimi Ginettami i nie odstaje od reszty stawki, a przecież Panowie nie startowali w Spa.
Powiecie, że między Toyotą i resztą jest przepaść, ale warto zauważyć, że pomiędzy Toyotami także są dwie sekundy różnicy. W czasie kwalifikacji Le Mans liczy się bowiem przede wszystkim czyste okrążenie z jak najmniejszą ilością wyprzedzania pojazdów innych klas, a to już czyste szczęście. Poza tym tempo wyścigowe hybryd może znacząco się różnić w czasie wyścigu, jako że okrążenia kwalifikacyjne rozpoczynają z pełną mocą hybrydy, a podczas ścigania raczej tak nie będzie. No i choć Toyota na sezon 2018 z zewnątrz wygląda niemal identycznie jak zeszłoroczna, to najważniejsza zmiana zaszła pod nadwoziem. Otóż po kilku sezonach chłodzenia akumulatorów hybrydy z użyciem układu klimatyzacji, Toyota z niego zrezygnowała i przeszła na rozwiązanie używane wcześniej przez Audi i Porsche, czyli po prostu chłodzenie powietrzem wpadającym przez wloty w nadwoziu. Awarie klimatyzacji akumulatorów hybrydy były przyczyną większości problemów japońskiej marki w minionych latach. Co to oznacza? Z jednej strony lepiej dla Toyoty bo kolejny problem z likwidowany, z drugiej jest to jednak nowe podejście i coś zawsze może się wydarzyć. No i Panowie chwalą się też, że znów podwyższyli temperaturę pracy wspomnianych akumulatorów, a to może być tak zyskiem jak i zalążkiem problemów. Poza tym trzeba przyznać, że Toyota nie spoczęła na laurach i zespół podczas prywatnych testów ćwiczył najgorsze scenariusze, nawet jazdę na trzech kołach przez kilka kilometrów. Nie ukrywajmy jednak – w tym roku tak brak bezpośrednich rywali, jak i przepisy zdecydowanie sprzyjają Toyocie.
W LMP2 znów dzieli i rządzi podwozie marki Oreca. Nic to jednak nam nie mówi bo rywalizacja zapowiada się tu na wyrównaną jak nigdy. Dość powiedzieć, że w kwalifikacjach pierwsze dziewięć samochodów zmieściło się w jednej sekundzie! Wśród nich znajdziemy samych starych wyjadaczy Le Mans, którzy na pewno zaliczają się do kandydatów do najwyższego stopnia podium: TDS Racing, G-Drive, czy Signatech Alpine. Co ciekawe zwycięski w zeszłym roku zespół Jackiego Chana traci aż 2,5 sekundy do autora najszybszego okrążenia w tej klasie, ale to wciąż strata, która w wyścigu może przestać istnieć.
Nie inaczej ma się sprawa w GT Pro. Tu poza okrążeniem Porsche #91 szybszym o półtorej sekundy od całej reszty stawki, pierwsze 15 samochodów mieści się w dwóch sekundach! Liderują dwa Porsche pomalowane w klasyczne barwy z okazji siedemdziesięciolecia firmy, ale tuż za nimi są Fordy GT i Ferrari. Słabiej wypadają Corvetty, nowe BMW M8 i najnowszy Aston Vantage, ale to w wyścigu może się znacząco zmienić. Korzystając ze swojego prawa ACO wydało po kwalifikacjach korektę do Balance of Performance. Porsche dołożono 10 kilogramów wagi, a Fordy GT dostały dodatkowe 8 kg. Z kolei Corvetty zrzuciły 5 kilo wagi, a nowe auta BMW i Astona aż 10 kilogramów. Vantage dostał też drobny zastrzyk mocy. Wszystko to może sprawić, że wyniki kwalifikacji okażą się właściwie nieistotne, a cała stawka będzie niemal idealnie na jednym poziomie. GT Pro zawsze zapewnia bodaj największe emocje przez całą dobę i nic nie wskazuje na to, by w tym roku miało być inaczej.
W GT Am aż trzy pierwsze miejsca startowe wywalczyły Porsche 911 w tym dwa zespołu Patricka Dempseya i jedno Gulf Racing. Dopiero dalej uplasowały się Ferrari 488 i Astony Vantage poprzedniej generacji. Także tutaj po kwalifikacjach dodano 911 10 kilogramów wagi, natomiast tyle samo odjęto starym Astonom Martinom.
Pogoda się zmieniła i na razie nie przewiduje się opadów w czasie całego weekendu. Czy sprawa wygranej, nieco wepchniętej w ręce Toyoty, jest już przesądzona? Ojjj nie. Na Le Mans wygrywa się dopiero przekraczając linię mety, do tego czasu wszystko jest możliwe, co z resztą japońska marka boleśnie odczuła w minionych latach. Poza tym w tym roku na torze są poważne problemy z przyczepnością. Wszystko przez padające wcześniej deszcze i dość niskie temperatury. W wyniku tych problemów podczas treningów i kwalifikacji obserwowaliśmy sporo błędów kierowców, także bardzo poważnych. Jak to wpłynie na rywalizację, szczególnie w nocy gdy temperatura jeszcze spadnie? Myślę, że na pewno przysporzy jeszcze więcej emocji, choć tych na Le Mans nigdy nie brakuje. Tak samo nie brakuje magii tego wydarzenia, kiedy można podziwiać niesamowity wschód nad torem, gdy wycieńczone załogi i maszyny pędzą prostą Mulsanne ku upragnionemu świtowi…