F1 Grand Prix Bahrajnu 2016

Kolejny wyścig i kolejna wygrana Rosberga

Trzeba przyznać, że początek obecnego sezonu jest nad wyraz emocjonujący. No, może poza zagrywkami z kwalifikacjami oraz prostym stwierdzeniem, że „walka była ładna, ale i tak wygra Mercedes”. Wciąż jednak Ferrari jest blisko, a forma kwalifikacji, oprócz obnażania słabości sił kierujących sportem, nie ma większego wpływu na niedzielną rywalizację. Ta jest nad wyraz ciekawa w całym przekroju stawki, także w czołówce, gdzie Mercedes nie może już spokojnie prowadzić wyścigów, a musi patrzeć na poczynania czerwonych, nawet jeśli zwycięstwo w Bahrajnie wydawało się bezproblemowe.

Dwa treningi przed wyścigiem znów zwiastowały dominację Mercedesa. W trzecim jednak na czele była dla odmiany dwójka Ferrari. Co do reszty stawki i wniosków z treningów trudno cokolwiek jednoznacznie stwierdzić, gdyż cały peleton, poza może dwoma czołowymi zespołami, jest tak blisko, że Panowie mieszali się miejscami i czasami jak chcieli. Warto zaznaczyć, jeśli oczywiście do kogoś jeszcze ta informacja nie dotarła, że zastępstwem dla niedopuszczonego do startu w tym wyścigu Alonso był debiutujący Belg Vandoorne.

Kwalifikacje po raz kolejny padły łupem kierowców Mercedesa i Hamilton mógł zapisać kolejne Pole Position na swoje konto. Do startu grzecznie ustawiono więc bolidy w znanej nam kolejności: duet Merca, przed duetem Ferrari. Dalej był Red Bull Ricciardo i dwójka Williamsa. Co ciekawe, bardzo blisko wejścia do Q3 był Grosjean i jego Haas, lecz ciut jeszcze zabrakło i startował jako dziewiąty, tuż za Hulkenbergiem. Zdecydowanie gorzej niż na rozpoczęciu sezonu prezentował się zespół Torro Rosso, zajmując 10. i 11. miejsce na starcie.

Kontakt Bottasa i Hamiltona na T1

Wyścig przyniósł rozstrzygnięcia jeszcze przed startem. Na okrążeniu formującym jednostka napędowa w bolidzie Vettela uległa poważniejszej awarii i zmusiła Sebastiana do zjazdu za bandy, tym samym wpisując pierwsze w karierze „Do not start” (DNS) na konto Niemca. Na swoje miejsce na głównej prostej nie dotarło także Renault Palmera.
Sam start mógł zwiastować kolejne problemy Mercedesa, mając w pamięci świetne początki wyścigów w wykonaniu Ferrari. Tym razem jednak najlepiej wystartowały Williamsy, natomiast osamotniony w drugiej linii Kimi nieco zaspał. Świetny start Williamsa i nad wyraz optymistyczne podejście do wyprzedzania na T1 w wykonaniu Bottasa zakończyły się kontaktem z Mercedesem Hamiltona. Uszkodzenia Mercedesa były dość mocne, ale nie oznaczały wycofania z rywalizacji i Lewis jechał dalej pomimo spadku na siódme miejsce. Co ciekawe, po wyścigu Valtteri powiedział, że wcale nie próbował wyprzedzać Hamiltona, tylko bronił się przed atakami z boku i tyłu. Nauczony doświadczeniem przy zbyt pasywnej jeździe na starcie bał się „objechania”. To, że Lewis po wewnętrznej zakrętu zostawił tak mało miejsca i tak szybko wyhamował auto zaskoczyło Fina tak, jak sytuacja w której się znalazł. Hamilton z kolei miał Bottasa w martwym punkcie lusterek i zupełnie nie spodziewał się nikogo po wewnętrznej.

Wyścig toczył się dalej i nie można powiedzieć, by Panowie oszczędzali sprzęt. Kawałki karbonu przewalały się po torze niemal przez całą rywalizację. Po incydencie na starcie Rosberg objął prowadzenie, ale nie mógł się czuć w 100% bezpiecznie. Z tyłu miał całkiem żwawego Kimiego, który był w stanie się do niego zbliżać, ale dzieliły go od lidera dwa Williamsy i ładnie jadący Ricciardo. Tymczasem kontakt zaliczyli Sainz i Perez, co skończyło się kapciem u tego pierwszego. Hamilton poirytowany startem wyścigu gonił Raikkonena walczącego z Danielem o czwartą lokatę. Niedaleko za tymi dwoma Panami utrzymywał się Haas Grosjeana.

Kimi Raikkonen wreszcie pojechał wyścig bez przeszkód

Wreszcie, po kilku okrążeniach, Raikkonen ładnym manewrem uporał się z Ricciardo i po chwili także z Bottasem. Na drodze do pełnej pogoni za Rosbergiem stał jeszcze tylko drugi Massa. Rozpoczęła się jednak pierwsza seria zjazdów do boksu i podczas gdy kierowcy Williamsa zjechali, Ferrari i Mercedes wciąż kontynuowały jazdę na pierwszym komplecie opon. McLaren znów się nie popisał i mogliśmy „podziwiać” kolejne przedwczesne zakończenie rywalizacji przez usterkę w bolidzie Buttona. Na szczęście w tym samym czasie Stoffel Vandoorne jechał zupełnie nie jak debiutant – bardzo odważnie, pewnie i nie okazując stresu, popisując się ładnymi manewrami nie tylko obrony pozycji, ale i wyprzedzania, co z punktu widzenia McLarena jest dość istotne.

Mercedes szybko skopiował strategie Kimiego, kiedy tylko ten pojawił się w boksie i ściągnął do niego swoich kierowców. Raikkonen wreszcie nie usypiał wyścigu i po pitstopie także parł do przodu, powtórnie wyprzedzając Massę i Ricciardo, co było kluczowe dla jego strategii i możliwości gonienia Rosberga. Nie mógł z resztą odpuścić, gdyż gonił go Hamilton, który także już uporał się z Ricciardo i awansował na podium. Od tego momentu z resztą obaj kierowcy Williamsa zdecydowanie zaczęli tracić tempo (Massa) i miejsce na torze (Bottas po wcześniejszej karze za incydent na T1). Wykorzystał to Grosjean, który wyprzedził Williamsa i plasował się na piątej pozycji. Chwilę później to samo uczynił Verstappen, a kilka okrążeń później dołączył do nich Ricciardo na świeżych oponach. W dalszej części stawki także cały czas toczyła się walka o miejsca punktowane między bolidami Force India, Saubera i debiutującym Vandoornem w McLarenie.

Ricciardo pokazał solidną jazdę

Ostatnią serię pitstopów dla ścisłej czołówki znów rozpoczął Raikkonen, w którego ślady chwilę później poszedł Rosberg, podczas gdy Hamilton przedłużał przedostatni stint. Po powrocie na tor obaj Panowie trzymali równe tempo i pomimo stresujących komunikatów przez radio, Rosberg nie mógł się czuć mocno zagrożonym przez Kimiego, który jechał ze stratą kilku sekund i nie mógł odnaleźć tej pracy opon i tempa, które pozwoliłyby mu się zbliżyć do lidera. Z tyłu Hamilton także się uspokoił i jechał na dowiezienie trzeciej lokaty. Za nimi po problemach w alei serwisowej i spadku po nich na ósmą lokatę straty odrabiał Grosjean, po raz kolejny radząc sobie z Williamsami, Torro Rosso i Red Bullami, goniąc czwartego Raicciardo.

Do końca obyło się już bez większych rewelacji. Tym samym kolejne zwycięstwo zaliczył Rosberg, kolejne podium Ferrari i kolejny tytuł „słabszego z Merców” Hamilton. Bardzo ładnie pojechał Ricciardo, który jakby znikąd pokazuje się wysoko w ostatecznych wynikach jadąc po prostu swój wyścig. Po raz kolejny świetny rezultat zaliczył duet Haas-Grosjean, który wywalczył piątą lokatę i takie też miejsce zajmuje w klasyfikacji konstruktorów, tuż za Williamsem (!!). Nie można w końcu zapomnieć o Stoffelu Vandoornie, który dla mnie jest kierowcą wyścigu, mimo iż po raz kolejny w tym plebiscycie wygrał Grosjean. To jednak Vandoorne dysponuje słabszym autem, to on debiutował w F1 i miał cięższe zadanie nie tylko jeśli chodzi o sprzęt, ale przede wszystkim psychicznie. Poradził sobie z nim świetnie zajmując dziesiąte miejsce i zdobywając punkty w debiucie, a także pierwsze punkty dla McLarena w tym sezonie!

Vandoorne zaliczył udany debiut, Button znów nie miał szczęścia.

Muszę przyznać, że pomimo strasznie głupich zagrywek w kuluarach obecny sezon królowej motorsportów pozytywnie zaskakuje i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych, równie ciekawych wyścigów!

 

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading