Dakar 2016: OS9
Marek Dąbrowski i Jacek Czachor walczący z trasą. |
Dzisiaj zawodnicy mieli do pokonania pętlę w okół argentyńskiego miasta Fiambala i zarazem pierwszy etap odcinka maratońskiego dla quadowców oraz motocyklistów, czyli pozbawionego pomocy mechaników na biwaku. Dziewiąty odcinek specjalny miał być zarazem jednym z najkrótszy w tegorocznym rajdzie. Ostatecznie skrócono go jeszcze bardziej, znów z powodu pogody. Tym razem jednak było za gorąco, co w połączeniu z bardzo grząskim, rozgrzanym piaskiem i terenami usianymi drobną, bardzo ostrą i wyschniętą roślinnością, zmusiło zapewne organizatorów do podjęcia takiej decyzji, z obawy o zdrowie zawodników.
Odcinek zakończono więc po drugim punkcie kontrolnym, czyli około 100 kilometrów przed planowaną metą. Można powiedzieć, że przeszkodziło to Toby’emu Price’owi w zbudowaniu naprawdę solidnej przewagi nad rywalami. Price od rana ruszył bardzo dobrym tempem i nie przeszkadzał mu w tym nawet fakt, że otwierał trasę co jest znacznym utrudnieniem, choćby przy nawigacji. Tymczasem goniący go Goncalves zwolnił z powodu chłodnicy przebitej przez jakiś fragment niesamowicie ostrej i zaschniętej roślinności, dla niego skrócenie odcinka było więc korzystne. Nawet skrócenie odcinka nie przeszkodziło jednak Price’owi w wyrobieniu ponad siedmiominutowej przewagi nad drugim w klasyfikacji odcinka Benavidesem. Trzeci na mecie zjawił się Svitko. Goncalves zatrzymał się na drugim punkcie kontrolnym, jeszcze zanim wstrzymano odcinek, w tej chwili nie widnieje więc w oficjalnych wynikach. Ostatecznie jednak zostanie mu uznany uśredniony czas przejazdu, podobnie jak innym zawodnikom, których jazdę przerwano jeszcze na pierwszym punkcie kontrolnym. Zawodnik Hondy może więc mówić o wielkim szczęściu, że może jeszcze kontynuować rywalizację. Oczywiście jeśli jemu i jego kolegom uda się naprawić jego motocykl, a nie zapominajmy, że jesteśmy na etapie maratońskim bez serwisu. W generalce Price prowadzi już z niemal półgodzinną przewagą nad Svitko, a na trzecie miejsce na podium wskoczył Quintanilla.
Kuba Piątek ukończył etap na 36. pozycji, a Maciej Berdysz na 70. lokacie.
Zakopał się dziś chyba każdy – tu Daniel Elena poznaje uroki Dakaru. |
Quady zostały kompletnie zdominowane przez Argentyńczyków i (o dziwo) zwycięstwa nie odniósł żaden z braci Patronelli. Najlepiej w tych skrajnych warunkach poradził sobie Copetti, dopiero za nim uplasowali się bracia w kolejności Alejandro, Marcos. Tym samym zbliżyli się do siebie w klasyfikacji generalnej i dzieli ich tylko nieco ponad minuta, można także mówić już o ich dominacji. Trzeci w klasyfikacji rajdu jest bowiem Hernandez, który traci już czterdzieści minut do prowadzącego Marcosa.
Wśród samochodów byliśmy świadkami kolejnego szalonego dnia, w którym pędzący ile sił Nasser Al-Attyiah w Mini starał się naciskać na Peugeoty. Tym razem nie był osamotniony i w połowie skróconego odcinka najlepszym z kierowców Peugeota był Cyril Despres, plasujący się na piątej lokacie! Przed nim znajdowały się cztery Mini i nawet Toyota Poultnera. W drugiej części etapu zdecydowanie docisnął Sainz, który odniósł ostateczne zwycięstwo na OSie. Za nim w wynikach kilka nazwisk-zaskoczeń. Drugi finiszował Van Loon w Mini, a trzeci także kierowca „dużego minisamochodu” Miko Hirvonen. Czwarty był Giniel de Villiers, a dopiero piąty Al-Attyiah, który stracił do zwycięzcy ponad dwie minuty. Za Nasserem uplasowały się dwa kolejne Peugeoty Despresa i Peterhansela. Loeb uplasował się dziś dalej bo na 22. pozycji. Wyniki etapu oznaczają objęcie prowadzenia w rajdzie przez Sainza z ponad 7 minutami przewagi nad drugim Peterhanselem i kolejnymi siedmioma nad Nasserem.
Kuba Przygoński finiszował dziś na 24. pozycji i zajmuje 17. miejsce w rajdzie. Marek Dąbrowski i Jacek Czachor wreszcie nie musieli poświęcać jazdy na przebijanie się z tyłu stawki i dojechali na 21. pozycji. Vanagas/Rozwadowski zajęli 26. lokatę, a Hummer z Rafałem Martonem na pokładzie świetną piętnastą. Mniej szczęścia mieli Adam Małysz i Xavier Panseri. Podróżowali z problemami, gdyż po ogromnej stracie na poprzednich odcinkach, teraz oni podobnie jak wcześniej Dąbrowski i Czachor, musieli przebijać się w kierunku czoła stawki. Niestety jest to bardzo niebezpieczna jazda, szczególnie przy mijaniu ciężarówek i dziś właśnie taki manewr skończył się dla Adama uszkodzeniem auta o wysuszoną roślinność. Sprawa wydaje się błaha, ale zapewne przyczyniła się później do problemów z przegrzewaniem silnika i problemów z mocą. Przez to załoga na końcówce etapu ledwo się toczyła i ukończyła go na 46. miejscu.
Gerard de Rooy mija zakopane Mini Przygońskiego. |
W kategorii ciężarówek kolejny bardzo udany etap zaliczył Gerard de Rooy z Darkiem Rodewaldem w załodze. Wygrali z czterominutową przewagą nad Van Genugtenem i i czterokrotnie większą nad trzecim Karginovem. Kamazy dalej spisują się poniżej oczekiwań i mają coraz mniej czasu na poprawę, gdyż de Rooy prowadzi już z prawie pół godziny przewagi nad Nikolaevem.
Jutro dokończenie etapu maratońskiego i ciąg dalszy zapowiadanej, bardziej typowej dla rajdu Dakar, trasy.