Dream on

Czy droga na skróty do wyścigów jest możliwa?

Pewnie każdy maniak sportów motorowych marzy, choćby skrycie, o tym by być nie tylko biernym widzem tych wydarzeń, którym tak gorąco kibicuje. Jeśli tak nie jest to pardon – mówię za siebie. Jestem kibicem i fanem sportów motorowych nie dlatego, że mi to wystarcza, lecz dlatego bo na razie nie mam możliwości być czynnym uczestnikiem tej rywalizacji. Główny problem to oczywiście fundusze, ale współczesny świat daje coraz więcej możliwości dostania się do sportów motorowych niejako na skróty.
Mamy oczywiście coraz więcej serii, pozwalających rozpocząć ściganie od niższych kosztów, także u nas w kraju. Rozpoczęło się kilka lat temu od Picanto Cup i zapowiadało świetnie. Potem pojawiła się w Polsce marka Radical i przez chwilę myślałem nawet, że powstanie nasza narodowa seria. Szkoda tylko, że od kilku lat sporty motorowe zdają się być w Polsce w odwrocie, szczególnie jeśli chodzi o wyścigi, bo dyscypliny alternatywne (jak je nazywam), czyli drift i rajdy trzymają się nieźle. Wyścigi nieco gorzej, no i jeszcze te ciągłe kłótnie o likwidację kolejnych torów…

Nic to przejdźmy do rzeczy wesołych bo miało być o nowych szansach. Chciałem napisać bowiem o fenomenie GT Academy. Nie – nie jest to post sponsorowany. Po prostu jest to impreza tak nietypowa, a jej wyniki tak zaskakujące, że warto poświęcić tą chwilę. Nieco wprowadzenia więc dla tych niezaznajomionych z tematem. GT Academy to konkurs organizowany przez twórców gry Gran Turismo na konsolę do gier Playstation oraz Nissana. Konkurs to mało powiedziane. Całość podzielona jest bowiem na etapy. Pierwszy rozgrywa się w domu każdego z uczestników przy konsoli (teraz także na Facebooku) i grze Gran Turismo. Wyznaczonym pojazdem i na wyznaczonym torze gracze muszą uzyskać jak najlepszy czas przejazdu. Najlepsi z krajów i regionów na jaki podzielony jest świat biorą udział w finałach regionalnych. Tam przed wytypowanymi uczestnikami, którzy stają ze sobą twarzą w twarz, stoją już nie tylko wyzwania wirtualne, ale i całkiem rzeczywiste. Oprócz konkurencji, a jakże, na konsoli i grze Gran Turismo, uczestnicy sprawdzają się także w jeździe całkiem prawdziwym samochodem, pod kątem sprawności fizycznej, a nawet oceniana jest ich zdolność do odpowiednich kontaktów z mediami. Finały regionalne kwalifikują zawodników do finały ogólnoświatowego, a to już nie przelewki. Tydzień spędzony na torze Silverstone (od tego roku Abu Dhabi) pod okiem takich sław sportu motorowego jak Johny Herbert, Eddie Jordan, Sebastian Buemi i inni. Spędzony nie na graniu, ale na wycieńczającym treningu psychicznym, fizycznym i szkoleniu w jeździe wyścigowej na torze. Wszystko to podsumowują wyścigi w najróżniejszych pojazdach. Wyłaniany zwycięzca z pomocą Nissana zdobywa międzynarodową licencję wyścigową i startuje w załodze tej marki w wyścigu 24h Dubai za kierownicą Nissana GT-R GT3. Mało tego potem taki zawodnik, jeśli się sprawdzi, wciąż jest wspierany przez Nissana i staje się najnormalniejszym kierowcą wyścigowym z prawdziwego zdarzenia.

Na finałach uczestniczy mają całkiem realne zadania.

Skutek? Lukas Ordonez, zwycięzca GT Academy 2009, jest wicemistrzem europejskiego GT4 2009, w 2011 roku jego zespół zajął natomiast 2. miejsce w Le Mans 24h w swojej klasie. Jann Mardenborough natomiast, po zwycięstwie w GT Academy w 2011 roku, na swoim koncie ma m.in. zwycięstwa w europejskiej Formule 3, GP3, a obecnie jest zakontraktowanym kierowcą najnowszego prototypu Nissana do klasy LMP1 na Le Mans! Niestety udziałem Jaana jest także tragiczny wypadek na Nurburgring w Marcu tego roku, jednak w żaden sposób nie można jego obarczyć winą.

Przykładów takich sukcesów jest więcej. Spowodowało to, że coś z czego ludzie się śmiali i pukali w czoło słysząc o podobnych pomysłach, jest obecnie realnym źródłem talentów do sportu motorowego. Dość powiedzieć, że Jaan Mardenborough swoimi startami w British GT spowodował, że finaliści GT Academy nie są dopuszczani do tych zawodów jako „zbyt szybcy dla tej kategorii”. Autentycznie! Lepszej reklamy chyba nie mogli im zrobić, prawda?

Załoga ze zwycięzców GT Academy

Okazuje się więc, że symulatory wyścigowe, a nawet gry bo przecież Gran Turismo ustępuje symulatorom dostępnym na komputery osobiste jeśli chodzi o realizm, potrafią wyćwiczyć i wyuczyć umiejętności, a także zdolności psychofizyczne, charakterystyczne dla kierowców wyścigowych. Mało tego, jako weteran takich programów jestem w stanie zapewnić, że każdy kto się nimi mocniej interesuje potrafi z pamięci wyznaczyć optymalną linię wyścigową na wszystkich znanych torach na świecie. Samo to daje już ogromną przewagę na starcie. Wierzcie lub nie, ale gdy te niemal osiem lat temu wsiadłem do samochodu na kursie prawa jazdy instruktor powiedział „no dobra, widzę jak Pan jedzie, więc proszę się przyznać ile czasu jeździ już Pan samochodem bez prawka, ręki za to nie utnę”. Problem w tym, że nigdy wcześniej samochodu nie prowadziłem… Przynajmniej nie prawdziwego. Oczywiście jazda po ulicach to w większości coś zupełnie innego niż po torze wyścigowym (nie dla wszystkich niestety), stąd i nie wszystkie umiejętności się przydają. Pewien jestem jednak, że jeszcze kilka zdolności owe symulatory we mnie wyćwiczyły.

Sprzed konsoli do prawdziwych wyścigów

Cóż więc powiedzieć? Obecnie droga do wyścigów skraca się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w XXI wieku, także dzięki imprezom jak GT Academy, które podważają mniemanie niektórych o nieprzydatności wirtualnej rzeczywistości w domowych pieleszach. Nie pozostaje mi więc nic innego jak zaprosić was do realizacji swoich marzeń bo warto w nie wierzyć i spotkania na wirtualnych torach, a potem kto wie? Może na całkiem prawdziwych?

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading