Top Gear Live!
Wczoraj, po raz kolejny, miałem okazję zawitać na Stadion Narodowy. Tam odbywała się impreza, na którą wielu maniaków motoryzacji, a także fanów programu Top Gear, jego prowadzących, niepowtarzalnej formy prezentacji najlepszych aut świata, czekało z niecierpliwością. O Top Gear Live oczywiście mowa. W polskiej edycji Clarkson, May i Hammond byli jednak „jedynie” gwiazdami wieczoru, gdyż specjalna edycja Verva Street Racing miała do zaoferowania jeszcze więcej niż samo brytyjskie show. Zapraszam więc do zapoznania się z moją relacją z tego wydarzenia.
Oprócz Top Gear Live na widzów czekały jeszcze pokazy Verva Street Racing, a na pierwsze 10 tyś. osób również pit party. Tam można było przechadzać się między stoiskami i samochodami najróżniejszych marek, czy spotykać kierowców z naszego kraju wspieranych przez Orlen, tak więc cały Orlen Team, jak i Verva Racing Team. Wszyscy w pełnym składzie i ze swoim sprzętem. Szczęśliwcy mogli, w takim razie, mieć kontakt z tą ciekawszą stroną motoryzacji niemal przez cały dzień bo od godziny 15:00, do okolic 23:00.
Ariel Atom |
Pit party, jak już wspominałem, było dostępne dla 10 tyś. osób, przez około trzy godziny. W tym czasie mogliśmy przechadzać się pomiędzy stoiskami tematycznymi (np. sekcja brytyjska) zastawionymi odpowiadającymi im pojazdami, stoiskami bardziej salonowymi konkretnych marek, jak Infinity, czy AMG, namiotami zespołów sportowych, a także wszelkiej maści stoiskami reklamowymi, sklepikami, czy budkami z żywnością i gadżetami. Do zobaczenia były także pokazy stuntu motocyklowego i driftingu na dość sporym placu, zorganizowane przez Monster Energy. Przyznam szczerze, że odnalazłem minus bywania na wszystkich imprezach motoryzacyjnych w okolicy. Po prostu większość z tych pojazdów, które można było podziwiać, już przynajmniej raz miałem okazję zobaczyć. Na szczęście sporo z nich jest wartych obejrzenia więcej niż jeden raz, a i trafiło się kilka egzemplarzy, których nigdy wcześniej me oczy nie widziały (Saleen S7R!).
„Rakietowa ciężarówka” |
Na terenie były różnego rodzaju interaktywne zabawy związane z motoryzacją, nawet PZU się o takową postarało, można było odbyć ćwiczenia ze strażą pożarną wspinając się po drabinie i wiele innych. Atrakcji związanych z motoryzacją bezpośrednio jak i pośrednio nie brakowało. Sami wystawcy też często chętnie rozmawiali o swoich maszynach z osobami przechadzającymi się po terenie. Z ciekawostek, moich prywatnych, wymienię, że zdobyłem autograf z dedykacją od jednego z kierowców, którego udziałem jest legenda Porsche na Le Mans, czyli Dereka Bell’a, a także od Kuby Giermaziaka. Kolekcjonerem podpisów nie jestem, ale choć uważam, że 10 tyś. osób tam to było nieco za dużo, to skoro ja wystałem swoje po autografy i się nie zniechęciłem, a tłumów wybitnie nie lubię, to znaczy, że było naprawdę nieźle. Co ciekawe odnośnie Kuby, życzyłem mu abyśmy mieli wreszcie pierwszego Polaka w Le Mans. Byłem nieco zaskoczony, gdyż wprost mi odpowiedział, że dokładnie o to się stara. Czyżbyśmy mieli szansę na taki debiut już w 2014?
Reprezentanci Orlenu |
Po całkiem fajnym pit party, które jednak na pewno było jeszcze ciekawsze dla osób odwiedzających podobną imprezę po raz pierwszy, przyszedł czas na show Vervy na Stadionie. Miałem okazję być na wszystkich edycjach Verva Street Racing, które wcześniej odbywały się na ulicach Warszawy. Z przykrością muszę stwierdzić, że biły to co zobaczyliśmy na Narodowym o głowę. Wiadomo, że ulice już są zbyt ciasne dla aut wyścigowych, jednak teren jest większy, a i w ruchu lepiej się prezentują. Płyta Narodowego jest dla tych pojazdów niczym klatka, w obrębie której się przechadzają zamiast biegać, ledwo się tocząc. Starano się pokaz urozmaicić stawiając choćby skocznie dla pojazdów dakarowych, ale chyba najlepszym podsumowaniem będzie stwierdzenie, że nawet drift, który zawsze jest niezwykle widowiskowy i emocjonuje każdego, tutaj nie zrobił furory, a był jedynie OK. Nie ma w tym winy zawodników oczywiście, jedynie bardzo ograniczonej przestrzeni. Ponadto same pojazdy nie były w żaden sposób oryginalne, a sam show trwał godzinę, przez co przyjął bardziej formę reklamy zespołów wspieranych przez Orlen, niż większego pokazu. Ah, wcześniej był jeszcze tzw. pre show. Nie wiem czym on miał być, ale samochody wyjeżdżające na (dosłownie) jedno okrążenie Stadionu nie dawały nawet szansy na ich obejrzenie. Sam jego zamysł, nazwijmy to, artystyczny, także pozostawiał nieco do życzenia. No i komentarz, tudzież prowadzenie obu części imprezy. To także pewnie wynik mojego nadmiernego już zagłębienia się w temat motoryzacji sportowej, ale krzyki do mikrofonu i nadmierne ekscytowanie się przejazdem pokazowym z prędkością 60 km/h (o przepraszam „WYŚCIGIEM!”) i robienie tego wszystkiego całkiem na poważnie, było już po prostu niesmaczne dla mnie. Wiem, że Tomasz Zimoch, wiem że trzeba poruszyć publikę, no ale litości. A propos poważnego prowadzenia wyreżyserowanego i to słabo, show – jak nie narazić się na śmieszność? Cóż, to właśnie jeden z powodów, czemu Top Gear jest najlepszym programem motoryzacyjnym na świecie. Jak już się jest w reżyserowanym pokazie, to najlepszy sposób by bawił on wszystkich, to po prostu śmianie się razem z nimi, a nie udawane nadęcie. To właśnie brytyjska trójca robi genialnie.
Wisienka na torcie i główny punkt programu, czyli Top Gear Live. Nie było wątpliwości, że głównymi organizatorami rozrywki będą trzej prowadzący i dokładnie tak się stało. Sam pokaz był dokładnie tym czym jest program – bardziej show, niż rzetelnym gadaniem o motoryzacji. Był przeniesieniem wszystkiego co znamy z telewizji na płytę stadionu. Niewybrednychż artów, głupich zabaw i rozrywek, ciekawych pokazów i najlepszych samochodów świata. Panowie jechali z dowcipami dokładnie po wszystkim i widać też było, że całość jest przygotowana pod kraj, w którym się odbywa, a nie jest programem klepanym tak samo w każdym miejscu. Od Polaków w Londynie, przez polskiego osławionego hydraulika, historię meczu Polska-Anglia i naszej „pływalni narodowej”, przez kawały o sobie nawzajem, no po prostu wszystko. Powiem szczerze, że chyba dawno nie miałem, przez całe niemal dwie godziny, takiego głupkowatego wyszczerzu na twarzy, jak wtedy, do tego stopnia, że bolały mnie mięśnie twarzy od śmiania się. Atrakcje serwowane przez to trio były przerywane dodatkowymi pokazami kaskaderskimi, obfitującymi w ogień i karkołomne sztuczki, również ciekawymi trzeba przyznać. Kolejną ciekawostką jest, że w pokazach tych brali udział nasi drifterzy, a i w samym show wraz z brytyjskimi prezenterami brali udział nasi reprezentanci, a także… polskie samochody! Trudno jest opisywać co się tak naprawdę działo. Było dużo śmiechu, sporo skasowanych pojazdów, jak to mają w zwyczaju, także dużo drogich i ładnych aut. Był film na dziesięć lat telewizyjnego show, były podziękowania Clarksona za to, że w Polsce sprzedaje więcej książek niż w Wlk. Brytanii, skwitowane przez Hammonda: „pewnie dlatego, że często piszesz źle o Niemcach!” i dużo, dużo rozrywki. Nie zawiodłem się naprawdę w najmniejszym stopniu.
Jeden z pokazów podczas Top Gear Live. |
Nowy Viper SRT i Aston do kompletu. |
Minusy? Wady naszej edycji Top Gear Live? Dla mnie taką wadą byliśmy my sami. Wielu oburza się, że inni nazywają nas mniej rozwiniętymi, kulturalnymi i wychowanymi od nich, tymczasem na pewne żarty (np. o hydrauliku) niektórzy buczeli. Nie potrafimy się jeszcze śmiać z siebie tak jak inni, zawsze budzą się u części z nas jakieś kompleksy i niesnaski międzynarodowe. Nawet podczas meczu, nazwijmy to, piłki samochodowej Polska – Anglia, który był świetnie wyreżyserowaną zabawą jak i wszystko inne, nikt nie potrafił cieszyć się i klaskać, jak jakimś karkołomnym manewrem prezenterzy zdobyli bramkę dla Anglii. Wstyd mi znów było za nas, ale jednocześnie byłem szczęśliwy, że Brytyjczycy świetnie pokazywali klasę i to czym się od nas różnią, od razu wyczuwając klimat panujący wśród publiczności i co ona lubi, obracając te wydarzenia w śmianie się z samych siebie, co znów bawiło cały stadion.
Podsumowując. Verva Street Racing na Stadionie Narodowym nigdy nie powinna mieć miejsca. Za ciasno, za sztucznie, za duże problemy z organizacją. Niech wrócą na ulice Warszawy, tam gdzie im impreza wychodziła naprawdę fajnie. Top Gear Live? Warte każdych pieniędzy! Wierzcie mi ten show jest dokładnie tym, co oglądacie w telewizji. Panowie potrafią się bawić i bawić publikę genialnie, tak jak robią to swoim programem. Cały klimat, otoczka, wszystko to jest przeniesione przed wasze oczy i dzieje się w czasie rzeczywistym. Jeśli tylko będzie okazja z chęcią zobaczę ich po raz kolejny i polecam to każdemu, a dla fanów programu to wręcz obowiązek.
Mecz Polska-Anglia |
Mam nadzieję, że Ci trzej Panowie bawili się równie dobrze, jak największa publika przed jaką wystawiali swoje show (Top Gear Live pokazywano do tej pory przed maksymalnie 20 tyś. ludzi, na Narodowym było 58 tyś.!), a naprawdę nie widziałem nikogo, kto nie wychodziłby stamtąd z uśmiechem od ucha do ucha!
Pozwólcie na nieco kryptoreklamy 😉
Może ktoś chciałby nowego t-shirta Top Gear w bardzo atrakcyjnej cenie:
http://allegro.pl/t-shirt-top-gear-the-stig-xl-nowy-i3569599119.html