Potestowali my – znów

Alonso, ku uciesze Hiszpanów, wrócił za kierownicę.

Kolejna sesja testowa przed nadchodzącym sezonem Formuły 1 za nami. Tym razem testy miały szansę dać już bardziej wymierny rozkład sił w stawce. Podkreślam – miały. To dalej jednak tylko testy. Zespoły dalej się uczą, kierowcy próbują, inżynierowie realizują zamierzone plany, a pogoda… cóż pogoda robi z nieprzewidywalnych testów jeszcze bardziej nieprzewidywalne. Druga tura testów odbywa się w Barcelonie, na torze z kalendarza F1, więc powinna dostarczyć więcej informacji. Odbywa się tutaj również z powodu pogody, która o tej porze roku powinna być odpowiednia. Powinna. Jak widać globalne ocieplenie jest nieuniknione…

Za sprawą pogody właśnie testy trwały tak naprawdę nie cztery dni, jak zamierzano, a trzy. Oczywiście czwartego dnia jazdy odbywały się normalnie, ale deszcz, czy nawet grad (!) raczej nie pomogły zbytnio kierowcom i inżynierom zrozumieć nowych bolidów, choć z drugiej strony były przecież też możliwością do przetestowania mieszanek deszczowych.

Tor w Barcelonie, a właściwie niedaleko jej, jest świetnie znany zespołom. Testy przedsezonowe odbywają się tu od wielu lat, więc teamy dysponując danymi są w stanie bezpośrednio porównać zmiany osiągów bolidów między poszczególnymi latami. To wszystko wpływa również na kształt testów. Na Circuit de Catalunya zespoły chętnie zabierają się za długie przejazdy będące symulacją wyścigów, co też pozwala lepiej spojrzeć na tempo poszczególnych ekip.

Na tegorocznych testach Williams wreszcie pojawił się z nowym bolidem, jako ostatni zespół w stawce. Nowa konstrukcja od razu dostała ode mnie przydomek „rekin tępogłowy”, chyba sami widzicie dlaczego. Projektanci twierdzą, że ponad 80% elementów jest nowych w stosunku do zeszłorocznego modelu, mimo iż ten jest tylko jego ewolucją. Cóż, na pewno nowa była końcówka wydechu, która w dość oczywisty i widoczny sposób próbowała naginać przepisy, jednaj równie szybko jak się pojawiła, została uznana za nielegalną, podobnie z resztą jak sporny wydech Caterhama.

Williams „tępogłowy” FW35

Być może moja wiedza mi po prostu na to nie pozwala, ale znów nie podejmuję się określić układu sił w stawce. Wygląda na to, że Ferrari zaczyna z wyższego poziomu niż rok temu. Red Bull natomiast zachował swoją cechę, czyli umiejętność trzymania dobrego, stałego tempa. Co jest przykre natomiast, to w dalszym ciągu widoczny dystans między „II ligą”, a resztą stawki F1. Choć, co ciekawe, Marussia wcale nie wygląda na słabszą od Caterhama, czego się spodziewałem.
Ciekawe również jest to, że Red Bull nie błysnął żadnym genialnym czasem pojedynczego okrążenia, czego wszyscy by się spodziewali. Oczywiście o niczym to nie świadczy, ale może być sygnałem, że reszta czołówki zbliżyła się do RBR pod względem tempa kwalifikacyjnego, co by było bardzo interesujące w kontekście nadchodzącego sezonu. Trzeba pamiętać, że siłą bolidów Adriana Neweya było min. tempo w kwalifikacjach, które pozwalało zdobywać wysokie pozycje startowe i tym samym ustawiać bolid ściśle pod tempo przejazdu okrążenia, co dawało Vettelowi szanse szybko odjeżdżać stawce, a nie ustawiać bolid pod łatwiejsze wyprzedzanie, kosztem ogólnego tempa.

Jak na razie w czasie tych testów dość dobrze wygląda również Mercedes. Większość komentatorów wysoko plasuje Red Bulla oraz Lotusa. Relacje z torów obrazują te pojazdy jako najbardziej stabilne i najpewniej się zachowujące. Nie uznałbym tego za wielkie odkrycie, przecież nie od dziś wiadomo, że właśnie RBR i Lotus są zespołami stawiającymi głównie na docisk, który jest przyczyną tej pewności prowadzenia, nie musi jednak oznaczać generalnie świetnego tempa, więc wstrzymałbym się z takimi opiniami.
Trudno powiedzieć cokolwiek o Williamsie, który pierwszy raz testuje swój nowy bolid. Jeśliby uznać, że testują już tempo to wygląda ono na słabe. Bardziej skłonny byłbym jednak do stwierdzenia, że po prostu robią to co inne zespoły w Jerez, czyli zbierają dane. To z kolei oznacza, że dalej nic nie wiemy o ich „rekinie”.

Mercedes chyba rozwiązał problem przegrzewania wydechu.

Na chwile obecną więc czołówka wygląda na niezmienną, choć jeszcze bardziej zacieśnioną. Lotus oraz Mercedes być może znaleźli wreszcie sposób by zrównać się ze „starymi wyjadaczami” z RBR, Ferrari i McLarena, natomiast Caterham i Marussia dalej pozostają niestety poza jakąkolwiek walką. Kolejne testy mogą przynieść niewiele nowych informacji, gdyż prognozy pogody nie są zbyt obiecujące.

Tymczasem za kulisami też sporo się dzieje. Mercedes i Renault pokazali swoje silniki na sezon 2014. Jednostki są krótsze – co będzie zapewne skutkowało jeszcze bardziej podciętymi tyłami bolidów, natomiast są też wyższe. Ot kolejny element, który może namieszać w stawce w przyszłym roku. Również koszty wprowadzenia silnika mogą być ostatecznym czynnikiem, który przesądzi o udziale w dalszej rywalizacji tych najbiedniejszych ekip. Mercedes natomiast kontynuuje swoje szastanie pieniędzmi i tym razem podkupił Paddy’iego Lowe’a z McLarena, czyli byłego już dyrektora technicznego tej ekipy. Patrząc na te działania mam wrażenie, że Mercedes przyjmuje koncepcję BMW, która głosiła, że porządna kasa = porządne wyniki. To jednak tylko sport i pamiętamy jak podobne myślenie się dla BMW skończyło…

 

Jeden komentarz do “Potestowali my – znów

  • 26 lutego, 2013 o 1:50 pm
    Bezpośredni odnośnik

    Mercedes ma kasę i ogromne parcie na szkło. Niemcy mieli i mają wielu utalentowanych kierowców, w tym mistrzów świata ale nie pamiętam w historii F1 dobrego niemieckiego teamu. I to chyba boli Mercedesa najbardziej.
    A co do testów to nigdy się nimi specjalnie nie sugerowałem. Pierwsze 2-3 wyścigi będą miarodajną oceną osiągów bolidów.

    Odpowiedz

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading