„Po polskiemu”

Euro się skończyło. Olimpiada się zaczęła. Formuła 1 pojechała na pięciotygodniowe wakacje przed powrotem na wyścig na legendarnym torze Spa-Francorchamps. Czas więc może oderwać się od strony sportowej, czy też kibicowskiej i popatrzeć na inne aspekty motoryzacji. Czas może spojrzeć na nasze własne podwórko bo to, wbrew pozorom, istnieje. Sceptycy powiedzą, że nie polskie, a „polskawe”, optymiści powiedzą, że stajemy się naglę elitą wśród producentów samochodów, a co powie realista, będący jednocześnie fanem polskiej motoryzacji? Zapraszam do czytania!

Fanem polskiej myśli technicznej i polskich naukowców jestem od zawsze. Dlaczego? Dlatego, że nie raz pokazywali oni jak świetnymi specjalistami są i jak genialne projekty potrafią opracować dysponując przy tym marnym sprzętem – bo nigdy tego najnowszego i najlepszego na świecie raczej w naszym kraju nie było. Już nie wspominając o tym, czego polscy specjaliści dokonywali po wyjeździe za granicę. Kamizelka kuloodporna, wykrywacz min, lampa naftowa, wydobycie ropy (pierwszy szyb), metoda Czochralskiego (w skrócie – metoda dzięki której otrzymuje się na skalę przemysłową monokryształy pozwalające na produkcję półprzewodników, czyli tego co jest podstawą działania całej elektroniki dzisiejszej, na przykład komputerów dzięki którym właśnie to czytacie), czy choćby ostatnio niebieski laser (tak to dzięki Polakom mamy Blu-Ray). To zapewne tylko ułamek. Motoryzacja? Cóż było jej trochę przed wojną i po. Głównie pod znakiem Polskiego Fiata, jednak nie znaczy to, że nasi inżynierowie spoczęli na laurach. Mikrus, Syrena to te, które zapełniły polskie ulice. Polonez, który również zawojował nasze drogi. Ilość prototypów, nad którymi przerwano prace w wyniku złych decyzji lub erm.. troski reżimu powala. Syrena 110, legendarna już Syrena Sport, Smyk, Beskid, Ogar, Wars. Sporo tego. Każdy w dodatku był innowacyjną i przyszłościową konstrukcją w tamtych czasach.

FSO Ogar i Syrena Sport.

Nic się jednak nie udało, nic nie wyszło. Polska motoryzacja jako taka przestała oficjalnie istnieć kilka lat temu, a ja miałem to szczęście i zarazem nieprzyjemność być jedną z ostatnich osób, które odwiedzały zakład na warszawskim Żeraniu jeszcze normalnie pracujący i produkujący Chevroleta Aveo. Jasne, że mamy kilka innych fabryk w Polsce, jednak to FSO było kolebką naprawdę polskich projektów i dla mnie osobiście – ich symbolem. Nie wiem szczerze mówiąc czy mamy jeszcze jakieś działające biura projektowe, czy jedynie fabryki produkujące na licencjach, ale chyba nie.

Chociaż przepraszam. Mamy jedno…

Render polskiego supersamochodu Arrinera Hussarya.

Nazywa się Arrinera Automotive S.A. i mieści się w Warszawie. Pracuje nad projektem samochodu o nazwie Hussarya, który ma być produkowany w fabryce w Gliwicach. Jakby tego było mało ma być to nie samochód, a pojazd z kategorii supersamochodów. Silnik V8 o pojemności 6.2L, 650 koni mechanicznych, przyspieszenie do setki w okolicach 3.2 sekundy i prędkość maksymalna ustalona na 340 km/h. Oczywiście nie wszystkie części są nowe i nie wszystko jest robione specjalnie dla tego samochodu bo będzie wykorzystywał on wiele już gotowych podzespołów innych marek. Problem w tym, że żadna to nowość bo w ten sposób powstaje większość drogowych potęg na świecie, że wymienię choćby takie nazwy jak Pagani, czy Lamborghini. Jakby dalej to było dla kogoś za mało polskie bo z wyglądu zbyt podobne do Lamborghini, to niech popatrzy choćby na nowego McLarena. Ot większość supersamochodów obecnie tak wygląda. Oczywiście Ferrari powalają swym oryginalnym pięknem, ale nie wymagajmy zbyt wiele…

Jeszcze jeden render.

Zespół projektowy jest praktycznie w całości Polski, a przy wszystkim pomaga Pan Lee Nobel, czyli jeden ze speców w branży odpowiedzialny min. za supersamochody noszące na masce znaczek z jego nazwiskiem. Z projektem było wiele zawirowań i przekłamań, plotek prasowych i pomyłek, których już nie będę przytaczał. Ważne, że prace są w toku i idą w dobrym kierunku, jak twierdzą projektanci.

Czy to się w ogóle ma szansę udać? Cóż, zdroworozsądkowo patrząc na światowym rynku jedyny sposób na zaistnienie, to wejście na rynek pojazdów elitarnych produkowanych w mniejszych ilościach. Rynek masowy jest podzielony przez kilka koncernów i nie ma siły, ani odpowiednich ilości funduszy na świecie, by go złamać. Przynajmniej w teorii. Także kierunek wydaje się dobry. Pomysł? Cóż zawsze można wymyślić coś lepszego, ale łatwiej powiedzieć niż zrobić. Fajnie by było gdyby auto miało swój, polski charakter, ale o to niezwykle trudno w globalnej wiosce jaką stał się świat. Z drugiej strony dzięki temu realizacja tego pomysłu w ogóle jest możliwa bo dostawcy z całego świata gwarantują dostępność części do budowy. Ludzi z wystarczającą ilością pieniędzy też nie brakuje, więc czemu nie? Czemu na rynku nie miało by być pojazdu zaprojektowanego przez Polaków? Nie najlepszego, może nawet niezbyt udanego (choć życzę projektowi jak najlepiej), ale takiego, który pozwoli polskim projektantom znów działać i być może otworzy drzwi do dalszego rozwoju? Ja jestem za! A wy?

Leave a Reply

Discover more from 4 kolka i nie tylko

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading